wtorek, 29 września 2015

Rozdział Ósmy

Daria 

Szliśmy powoli w ciszy.Forfang nie raczył powiedzieć ani jednego słowa.Czasami spoglądałam w jego kierunku a on zawsze szeroko się uśmiechał.Za szeroko bym powiedziała.Bałam się,że to wszystko skończy się jakąś tragedią.Owszem w tamtym momencie zupełnie mi nie przeszkadzał,ale wystarczyłoby jedno głupie stwierdzenie i awantura gwarantowana.Stojąc przed drzwiami i szukając kluczy Forfang w końcu przemówił.

-Nie przypomina to jaskini.-wstrzymałam poszukiwanie kluczy i już miałam się obrócić gdy:-Wyrwało mi się...-rzekł tonem pełnym strachu.
-Masz szczęście,że nie ma moich rodziców-mówiłam otwierają drzwi i wykonując zapraszający do środka ruch ręką-bo sam byś musiał się tłumaczyć.
Skoczek niepewnie wszedł do środka przy okazji rozglądając się w prawo i lewo.
-Całkiem ładnie.-rzekł i ruszył do salonu.-No muszę ci powiedzieć,ze nawet bardzo,bardzo ładnie.
Przewróciłam oczami i przekręciłam klucz.
-Może najpierw zaświecę światło?-zapytałam naciskając przełącznik.
-Tak o wiele lepiej.-wypowiedział te słowa równocześnie unosząc kciuk do góry.-Ale tak na serio...fajna chata.Widzę,że twoja mama ma świetny gust.Kolorystyka,aranżacja,oświetlenie i te sprawy świetnie ze sobą współgrają.-podczas swojego monologu wyglądał jak pseudo ekspert z reklam telewizyjnych.
-Rozgość się a ja pójdę przygotować ci pokój.Czuj się jak u siebie w domu.-nie wiedziałam czy dobrze zrobiłam dodając ostatnie zdanie.
Weszłam po schodach na górę i udałam się do pokoju gościnnego.Na początku to miał być mój pokój,ale uznałam,że widok z okna mi nie pasuję.Jaka ja byłam głupia!Gdybym od razu wiedziała,że polubię skoki narciarskie z pewnością wybrałabym sypialnie z panoramą na oddaloną Vikersundbakken.Jednak,gdy uznałam,że ten sport jest całkiem spoko na zmianę decyzji było za późno.
Pewnie,wagarować to mogłam,ale zmienić pokój to absolutnie nie!
Pościeliłam łóżko i tak ogółem obejrzałam pomieszczenie.Uznałam,że nic już nie muszę zmieniać.Najchętniej to zostawiłabym go na polu,ale wyszło by na to samo co nie wyrażenie zgody na przebywanie w moim domu.Jeszcze ja stałabym się główną podejrzaną,gdyby znaleziono trupa na moim podwórku.Koniec już tego "gdyby",trzeba zająć się "gościem".
Gdy byłam na dole Forfang przeglądał pierwszą lepszą gazetę plotkarską.
-Chodź pokażę ci twój pokój a potem zajmę się kolacją.
Mój nowy tymczasowy lokator ruszył za mną jak posłuszne dziecko.Jego wierne oddanie nie trwało długo,bo zobaczył duży zakaz wstępu powieszony na drzwiach od mojej sypialni.
-Oooo!Mogę?Proszę...-znów zrobił minę niczym kot ze Shreka.Tamtym razem słodszą...
-Dobrze,ale...-zaczęłam znowu stawiać mu warunki barykadując drzwi samą sobą-żadnego gadania o aranżacjach,kolorystyce i innych pierdołach,bo to nie moja mama nad tym czuwała tylko JA.-zaznaczyłam dumnie "ja" i nacisnęłam na klamkę.
 Forfang wszedł do środka i jego pierwsze spostrzeżenie dotyczyło łóżka,
-Jakie ty masz wielkie łóżko.-usiadł na nim i sprawdzał sprężystość materaca.-Kobieto,po co ci takie ogromne łoże?-nie zdążyłam nic dodać,bo już czepiał się czego innego:-I nie skrzypi!
-To akurat duży plus.-na mojej buzi pojawił się diabelski uśmieszek,który nie umknął uwadze Forfanga.Uniósł wysoko brwi i wybuchnął śmiechem.Sama ledwo się od niego powstrzymałam.
-To ty?-zapytał wskazując na wiszące na ścianie zdjęcie.Wstał i zbliżył się do niego,aby zobaczyć więcej lecz czuwająca ja próbowałam go od tego powstrzymać.
-Nie rób tego!Nie pozwalam to zbyt prywatne.-krzyczałam podskakując jak najwyżej,aby nie zobaczył co tam jest.Jego wzrost i długość łap były zdecydowanie na korzyść skoczka.Musiałam się poddać i przygotować na wybuch śmiechu wścibskiego ciekawskiego Forfanga.
-To ty?-ponowił pytanie jeszcze bardziej zdziwiony niż ostatnio.
-Byłam mała a poza tym nie wiem co to zdjęcie tutaj robi.-starania odepchnięcia go od nieprzyjemnej dla mnie fotografii spełzły na marne.
-Jak to,nie wiesz co wisi u ciebie w pokoju?
-Cały czas ściągam to zdjęcie,ale mama za każdym razem,gdy zauważy,że to nie wisi,z powrotem je tutaj wiesza....Okropne-tłumaczyłam zdegustowana tą całą sytuacją.-Proszę nie śmiej się.
-Czemu miałbym się śmiać.Po prostu nie mogę uwierzyć,że kiedyś byłaś taką słodką,małą dziewczynką...
-Tak,słodką,małą-papugowałam-popatrz na to jak ja tu wyszłam!-wskazałam palcem na postać pięcioletniej dziewczynki stojącej w odległości kilku centymetrów od ogromnego Doga Niemieckiego.Typowy moment uwieczniony na fotografii...ale nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego oprócz mojego wyrazu twarzy mówiącego jedno."Zabierzcie ode mnie to bydle"
-Żebyś ty widziała moje zdjęcia.W kąpieli...Trauma do końca życia.
-To nienormalne,że rodzice zawsze lubią robić zdjęcia podczas mało komfortowych sytuacji,a potem chwalić się nimi przed każdym.
-Nnnno właśnie!
Nastała chwila ciszy.Forfang wpatrzony był w moje zdjęcie z dzieciństwa,które wtedy nie wydawało mi się już takie straszne i krępujące.Ja patrzyłam się na niego i myślałam o tym,że przynajmniej w jednym się zgadzamy.Lekko się uśmiechałam,co nie uszło już tradycyjnie jego uwadze.
-Gdy ty się uśmiechasz ja się zaczynam bać.
-Ciekawe jak ty wyglądałeś w kąpieli...-próbowałam powstrzymywać napad śmiechu ukrywając buzię w bluzę.
-No tak ładnie bym powiedział,ale nie musisz wiedzieć.-Na jego policzku pojawił się rumieniec.Postanowiłam szybko zmienić temat,bo sytuacja zaczęła zmierzać w nieprzyjemnym kierunku.
-Dobra wierzę ci a teraz chodź pokażę ci gdzie będziesz spał.-wzięłam go za rękę i zaprowadziłam do celu.-To tutaj.-wskazałam w kierunku drzwi.-Rozgość się.
Forfang wszedł do środka,ja za nim w oczekiwaniu na jakiś "miły" komentarz.
-Pościel w mrówki!Hurra!-wskoczył na łóżko,położył się na plecach i zamknął oczy.-Tutaj jest zdecydowanie lepiej niż w hotelu.Miękko,przytulnie i tak ładnie pachnie.Już nigdy w życiu pokoju z Hilde!
Usiadłam po drugiej stronie łoża Forfanga i zadałam pytanie,które od pewnego czasu nie dawało mi spokoju.
-Jakim cudem pupilek trenera znalazł się w jednym pokoju z najbardziej nieogarniętym gościem z drużyny?-Forfang wstał,przeciągnął się i ziewając odparł:
-Wiesz,czasami nie wszystko jest takie proste i nie da się tego racjonalnie wytłumaczyć.
-Filozof!
- A dziękuję,dziękuję.
-To nie miał być komplement!A teraz,jeżeli twoje dzikie instynkty mówią ci,że czas się odświeżyć to chodź za mną.-ponownie wzięłam go za rękę,w sumie po co,ale wolałam mieć go pod kontrolą,aby się biedaczysko przez przypadek nie zgubiło w moich lochach.
-Masz racje,raz na tydzień w zupełności wystarczy...
Przechodząc w śmiechu do łazienki Forfang zatrzymał mnie i zadał pytanie:
-Ykhm.Czy mógłbym mieć jeszcze jedną prośbę?
-No cóż,chyba nic dzisiaj nie jest w stanie mnie zaskoczyć.
-Masz może jakąś świeżą koszulkę,bo ta jest już trochę nieświeża.
-Obawiam się,że mój rozmiar się na ciebie nie nadaję,ale coś się znajdzie.
Poszłam do sypialni rodziców,otwarłam szafę i....Dostałam oczopląsu.Pełno ciuchów w większości mojej mamy.Gdy w końcu znalazłam kącik garderoby mojego taty to wzięłam pierwszą lepszą koszulkę i ręcznik przy okazji.Wróciłam z moim łupem do Forfanga.
-Łap-rzuciłam ubraniem w kierunku skoczka i dodałam:-jakby była za mała to krzycz znajdę coś innego.
-Dzięki!A więc tutaj jest łazienka?-zapytał wskazując właśnie na nią.
-Tak,dokładnie.-ruszyłam w stronę schodów,ale chciałam się dowiedzieć pewnej istotnej rzeczy od Forfanga.Odwróciłam się wypowiadając jego imię:
-Johann-okazało się,że wypowiedziałam je w tym samym momencie,co on moje.Nasze spojrzenia się spotkały i przeszył mnie dreszcz.
-Proszę ty zacznij.-rzekł ze spokojem i lekkim uśmiechem na ustach
-Chciałam dopytać się co mogę ci przygotować na kolację...Znaczy,bo ty jesteś skoczkiem,a skoczkowie mają z natury różne diety i wiesz chcę wiedzieć...-Gubiłam się w słowach.Nie jestem jakąś wytrawną kucharką,a wskazówka samego skoczka dotycząca kolacji we dwoje była mile widziana.Johann szybko mnie wyręczył i dał szybką odpowiedź:
-I chcesz wiedzieć co mogę jeść,a co nie?-pokiwałam na znak,że o to mi chodziło głową-Trener ustalił zasadę,że przed konkursem nie jadam zbyt dużo,ale po pożeram praktycznie wszystko.
-Okey,tyle chciałam wiedzieć.-z powrotem ruszyłam w stronę schodów,ale przypomniało mi się,że Johann też miał do mnie jakąś sprawę.Nie zdążyłam nawet się zatrzymać,gdy jego głos zawołał:
-Daria?
-Tak?-odwróciłam się i spojrzałam na postać skoczka.
-Dzięki...-jego kąciki ust powędrowały ku górze.Ja również zdobyłam się na nieznaczny uśmiech.
Jak w transie zeszłam na dół i praktycznie zapomniałam co miałam zrobić.Gdy przytrafia mi się taka sytuacja analizuję wydarzenia mające miejsce przed chwilą.
Góra,Forfang,dzięki,jego oczy,dieta,kolacja.Bingo!Poklepałam się po czole i otwarłam lodówkę.
-Hmmm....
Zapasy zrobione przez moich rodziców powoli się kończyły."Nie będę kombinować.Zrobię to co wszyscy lubią!"Wyjęłam z zamrażalnika mrożoną pizze i ustawiłam piekarnik na 200 stopni.Po chwili wrzuciłam rozpakowaną przekąskę do piecyka.Spojrzałam na zegarek i udałam się w stronę półki z płytami.Myślałam,że skoro jutro i tak mam dzień wolny a z Forfangiem raczej w karty grać nie będę to obejrzymy jakiś film.Przeglądałam przeróżne propozycje.Kolekcja jest duża,głównie przeze mnie i moje"widzi mi się" mamo,tato kupcie mi film.Nie mogłam się zdecydować."Titanic" nie bo będę beczeć.Tak w ogóle dlaczego Rose nie wybrała Cala tylko Jacka?Tak,tak miłość...do dupy z taką miłością.Jaka ja jestem nieromantyczna...Usłyszałam,że Johann już schodzi na dół,więc szybko odłożyłam pudełka z płytami na ich miejsce.Minęło 15 minut i pizza była gotowa.Wyjęłam ją z piekarnika i podzieliłam na sześć części.
-Pomóc ci w czymś?
Przede mną pojawił się Johann w koszulce mojego taty.Co za połączenie...
-Nie będę wykorzystywała gości.
-Co za gościnność.Dodaj jeszcze niechcianych i będzie perfecto!-zrobiło mi się głupio.W końcu mam na swoim koncie dobry uczynek i może zreinkarnuję się w coś dobrego.Gdyby moja babci usłyszała w co wierzę to chyba wysłałaby mnie na egzorcyzmy.
-Już nie przesadzaj.Nie jestem aż taką złą jędzą na jaką wyglądam.
Odniosłam wrażenie,że to jemu zrobiło się teraz głupio.Aby go choć trochę pocieszyć bez namysłu palnęłam:
-Słodko wyglądasz w tej koszulce.-popatrzył się na mnie z niedowierzaniem,a ja cała czerwona ze wstydu próbowałam sprostować:-Znaczy yyyy... tata dostał ją ode mnie na urodziny i za często w niej nie chodzi i po prostu miło jest nią w końcu na kimś widzieć.-powiedziałam na jednym wdechu.
-Rozumiem.Zam ten ból,gdy kupujesz coś komuś,a ta osoba z tego nie korzysta.-rzekł z nutą złości w głosie delikatnie uderzając pięścią w blat.
-Usiądź i podziwiaj moją kuchnie.-włożyłam biały fartuszek mojego taty oraz czapkę kucharską,wzięłam dwa talerze.Położyłam je na stole i w drodze po kolację zaczęłam gadać co mi do głowy przyjdzie z francuskim akcentem:-Szefowa kuchniii Daria prezentuję swoja wspaniała arcydziełooo.Nazwałam je od zamrażalnikaa do piekarnikaa.-położyłam moje cudeńko na stole i już zupełnie normalnie dodałam:-Co sobie życzysz do picia?-obserwujący cały czas mnie Forfang,wtedy już konający ze śmiechu odpowiedział:
-Wodę poproszę.
Przyniosłam dwie szklanki i butelkę wody gazowanej.Wzrok Johanna cały czas podążał moim śladem.Niespodziewanie wypowiedział zdanie,które na długo utkwiło mi w głowie:
-Słodko wyglądasz w tym fartuszku.-rzekł z melancholią,a ja prawie upuściłam szklanki.-Znaczy to nie miało tak zabrzmieć tak trochę bardziej...to może ja naleję wody a ty już sobie usiądź.-natychmiast wziął ode mnie wszystko co niosłam i podał szklankę z wodą.
Po zjedzeniu posiłku Johann pomógł mi zanieść naczynia do kuchni.Ja próbowałam poradzić sobie z rozsznurowaniem fartucha,ale nie wychodziło.Zwróciłam się z pomocą do mojego rodaka:
-Johann,czy mógłbyś rozsznurować ten węzeł,bo ja nie dostaję.
-Pewnie.-uklęknął za mną i zaczął walkę z niefortunnie zawiązanym sznurowadłem.Przy okazji wypytywał o moich rodziców.
-A tak w ogóle to gdzie są twoi rodzice?
-Hmmm...jakby to nazwać?Oboje są na wyjeździe służbowym.
-Służbowym...
-Tak służbowym.Tata takim prawdziwym służbowym,a mama takim relaksacyjnym służbowym.Auu!-krzyknęłam-Uszczypałeś mnie!
-Wybacz,ale to jest tak zawiązane,że tracę powoli nerwy!
-Może chcesz widelec,albo coś w tym stylu.
-Nie,spróbuję zębami.-zrobiłam wielkie oczy.
-Tylko mnie nie ugryźć!
-Spróbuję...
-Moja mama to by chyba zemdlała gdyby zobaczyła do jakich celów ty używasz zębów!
-Racja.To musi dziwnie wyglądać,gdy za własną córką stoi obcy facet i czegoś szuka łbem w jej dupie...-delikatnie się zaśmiałam.
-Nie,chociaż...Wiesz ona jest dentystką i zęby to dla niej świętość.
-Proszę.-rzekł wstając i podając mi spadły na ziemie fartuch.-Na twoim miejscu bałbym się takich służbowych wyjaździków rodziców.
-Czemu?-zapytałam patrząc czy gryzoń Forfang nie przegryzł mi koszulki.
-Wiesz...z takich wyjaździków powstałem ja.
-No musiałeś jakoś powstać!-prychnęłam oburzona.On i jego insynuacje.
-No tak i mam o 16 lat starszego brata,który też zostawał sam w domu.A potem pojawiłem się ja!
Popatrzyłam na niego ze strachem w oczach.Coś w tym było...Nie wiem co bym zrobiła gdyby okazało się,że będę mieć młodsze rodzeństwo...
-Weź ty już nic nie mów.-syknęłam ze złością.
-No ale zastanów się.Co by było gdyby okazało się,że nie będziesz tą jedyną,najukochańszą córeczką.-Czy on czytał mi w myślach?!-Wiesz ja miałem lepiej bo byłem tym młodszym,na którym wszyscy skupiali uwagę.
-Wtedy ich najukochańsza,jedyna córeczka też by se strzeliła bachora i po kłopocie.
W środku się gotowałam.Nigdy nie chciałam mieć młodszego rodzeństwa.Ani brata,ani siostry a na pytanie czemu odpowiadałam,że to ja mam być tą jedyną...i wszyscy wybuchali śmiechem mówiąc:"Co za cudna dziewczynka!"Tym bardziej nie chciałam mieć jakiegoś gówniarza w domu z osiemnastoma latami różnicy.
-Uuuu jedziesz ostro,ale spokojnie to tylko zwykły wyjazd służbowy.Czyż nie tak?-i ta jego ironia w głosie.Ta sama,z którą mówił do mnie podczas odprowadzania do szkoły.
-Tak.Zwykły wyjazd służbowy.-odparłam z udawanym spokojem chociaż wiedziałam,że to ten pieprzony wyjazd służbowy.Prawdziwy!!!
-No widzisz!A teraz już się tak nie złość bo ci zmarszczki wyjdą.
Pozostałam głucha na jego uwagę i odwiesiłam fartuch.Pan Johann zwiedzał salon przyglądając się wszystkiemu jak na wycieczce szkolnej.Stanął przed regałem pełnym różnych pamiątek mojego taty.Ojciec uważał jej za świętość.Pocztówki,monety,znaczki wszystko w tematyce skoków.Mama uważa je za zagracające miejsce śmieci,na których zbiera się kurz a potem nikt nie ma ochoty tego czyścić. 
-Niezła kolekcja.Twojego taty? 
Podeszłam bliżej i kolejny raz spojrzałam na pełne od skokowych gadżetów półki. 
-Tak.To trochę dziwne przyznaję,ale każdy ma taką swoją chorą manie. 
-Chorą manie?-pisnął jak mała dziewczynka. 
-Tak,chorą manie.-potwierdziłam.
-To jest świetne!Twój tata nie jest może przypadkiem Japończykiem?
-Nie!Wiem,że ta kolekcja jest w iście japońskim stylu,ale nie,nie jest Japończykiem. 
Naszą dyskusje przerwał dźwięk mojego telefonu.Johann udał się w stronę telewizora a ja sprawdziłam nową wiadomość od Klary. 
Miłego wieczoru:* Nie pozagryzajcie się :P 
I ty Klaro przeciwko mnie?Forfang skakał z kanału na kanał.Pewnie myślał,że znajdzie coś ciekawego.Odblokowałam telefon i spojrzałam na zegarek:22:42. 
-O tej porze nie znajdziesz nic ciekawego.-rzuciłam w jego stronę. 
-Ja wszystko potrafię!-oburzył się.-Zaraz znajdę coś fajnego. 
-Taaa powodzenia.O tej porze lecą tylko niskobudżetowe horrory i pornole. 
Usiadłam obok niego z założonymi rękami i obserwowałam jego telewizyjne poszukiwania.Naciskał na przyciski pilota z ogromnym zaangażowaniem,ale ze znikomym skutkiem.Na jednej stacji reklama,na drugiej powtórka jakiegoś serialu,na następnej napisy końcowe,znów reklama.Kolorowe programy migały bardzo szybko przed oczami.Nie dało się zauważyć nawet tego co aktualnie było na danym kanale.
-Weź wolniej to przełączaj,bo nawet nie wiem co teraz idzie. 
-Dobrze.Twe życzenie jest dla mnie rozkazem. 
Z bardzo szybkiego tempa zwolnił na ślamazarne.I znowu reklama...,napisy końcowe a na następnym reklam.Świat zwolnił tempa.W końcu zatrzymaliśmy się na 144 kanale za namową Johanna. 
-O,tu idą ciekawe rzeczy. 
Aż podskoczył chociaż ja widziałam same reklamy. 
-Taa, reklama pasty do zębów.Moja mama byłaby wniebowzięta po prostu. 
-Bądź cierpliwa!-zganił mnie.-O tej porze na tym kanale zawsze lecą fascynujące programy.Jeszcze nigdy się nie zawiodłem. 
Bez większego przekonania czekałam na jego "fascynujący program".Nareszcie!Forfang delikatnie uszczypnął mnie w bok.Aż podskoczyłam z zaskoczenia a jego to bawiło. 
-Weź się ogarnij! 
W odwecie poczochrałam mu włosy. 
-Ej,tylko nie moja fryzura!-jęczał.-Wiesz jak ciężko je ułożyć! 
On poprawiał swą piękna szopę,a ja wpatrzona byłam w ekran telewizora.Chociaż film się już zaczął to nie było widać nic więcej oprócz lasu i pojawiających się napisów.Wtem Forfang wyskoczył z pytaniem: 
-Masz łaskotki? 
Popatrzyłam się na niego jak na wariata.Nie zdążyłam skojarzyć faktów,bo już zwijałam się ze śmiechu. 
-Nie zostaw mnie!Przestań!-krzyczałam próbując wydostać się ze szponów napierającego ze wzmożoną siłą Forfanga.On jednak sprytnie przysuwał mnie do siebie jak tylko odrobinę się odsunęłam. 
-A teraz stopy. 
-Nie tylko nie stopy.Proszę. 
Na nic zdały się moje błagania.Leżałam na brzuchu i czołgałam się byle jak najdalej od wstrętnego Forfanga.Skoczek jednak jednym ruchem pociągnął mnie za nogi i już byłam w jego potrzasku.Jedną ręką trzymał mnie za kostki a drugą gilgotał moje stopy.Myślałam,że zwariuję.Mimo tego głośno się śmiałam i próbowałam odepchnąć rękami.Bolał mnie już cały brzuch z powodu śmiechu i zajmowanej pozycji.Musiałam użyć innego bardziej drastycznego środka.Z całej siły,a było jej sporo,obróciłam się w prawą stronę i chwyciłam dużą poduszkę.Kosztowało mnie to sporo wysiłku i trochę zabolało,ale było warto,bo Forfang dostał nią w głowę.Chwilę jego otumanienia wykorzystałam,aby obrócić się na plecy i podnieść.Jednak gdy byłam już w połowie w pozycji siedzącej on chwycił mnie za kolana i przysunął do siebie.Straciłam równowagę i z powrotem opadłam na sofę.Nie chciałam znowu być w potrzasku.Wierzgałam nogami jak koń,aby utrudnić mu zadanie.Odepchnęłam się dłońmi od kanapy,po raz kolejny czułam,że tracę równowagę i instynktownie chwyciłam Forfanga za szyję.On chyba nie spodziewał się takiego obrotu sprawy,bo też stracił grunt pod nogami.Znowu osunęłam się na sofę a razem ze mną Johann.Leżałam na plecach,a na mnie wpół zgięty Johann,którego mocno trzymałam za szyję.Dłonie położył po obu stronach mojej głowy i spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem.Spojrzałam mu w oczy pełne błysku.Miał szerokie źrenice,w których widziałam swoje odbicie.Czułam na sobie jego ciężar,ale wcale mi to nie przeszkadzało.Przeciwnie,poczułam lekki przyjemny dreszcz i ukłucie w brzuchu.Delikatnie zatopiłam palce w jego włosach lekko je mierzwiąc.Czułam,że muszę z tym skończyć tym bardziej,że Johannowi podobało się ostrożne pociąganie za czuprynę.Przysunął głowę bliżej mojej.Czułam jego ciepły oddech na mojej szyi.Wiedziałam,że muszę przestać,coś powiedzieć.Zapomniałam o otaczającym nas świecie.Nie...zapomniałabym gdyby Johann niechcący nie nadepnął na pilot i nie przygłośnił telewizora.W przeciągu sekundy wróciłam do teraźniejszości...chłodnej teraźniejszości.Przypomniałam sobie co mieliśmy robić,a słysząc głos lektora wypowiadający tytuł filmu dziękowałam Bogu,że znalazłam pretekst,aby przerwać tę całą niezręczną sytuację. 
-Johann ty zboczeńcu co ty oglądasz po nocach? 
Obrócił głowę w stronę telewizora i zrobił kwaśną minę.Uświadomił sobie w jakim położeniu się znajdowaliśmy i wstał przeczesując potargane przeze mnie włosy.Sama wstałam i usiadłam.Johann zrobił to samo.Oboje wpatrzyliśmy się w telewizor.Chwilę tkwiliśmy w tej sytuacji po czym wybuchłam śmiechem.Ukryłam twarz w dłonie i chichotałam.Zdezorientowany Forfang zapytał mnie z niepokojem w głosie: 
-Coś się stało? 
Popatrzyłam się na niego z łzami w oczach i powiedziałam: 
-Takie rzeczy się po nocach ogląda co?-po raz kolejny wybuchłam śmiechem. 
-Jakie,że niby co? 
-Kurewna Śnieżka?!
-A,że to? 
Chwilę ciszy przerwał cichy śmiech Johanna.
-Nie ładnie Forfi,nie ładnie.Noce się zarywa,żeby pooglądać gołe baby w telewizorze. 
-A ty...-kolejna dawka śmiechu przerwała jego wypowiedź.-A ty skąd to znasz co? Kto tu kogo moralizuje hę?Hę? 
Oboje zwijamy się ze śmiechu.W końcu jednak znajduję odrobinę tchu,aby odpowiedzieć na jego pytanie. 
-Kiedyś z koleżanką przeglądałyśmy historię internetową jej brata i z ciekawości klikłyśmy i obejrzałyśmy. 
-I kto tu kogo nazywa zboczeńcem?-Johann robi minę obrażonego dziecka i odwraca się ode mnie. 
-No już ciii.-Moja ręka automatycznie zmierza w kierunku jego włosów.Chwilę wykonuje te same ruchy co przed chwilą,ale gdy tylko uświadamiam sobie moje zachowanie,natychmiast ją stamtąd zabieram.Już nieobrażony Forfang odwraca się do mnie uśmiechnięty. 
-A pani nie powinna przypadkiem jutro iść do szkoły?-rzucił do mnie pytaniem w iście moralizującym tonie.
-Nie!Wybłagałam przez telefon u taty urlop na żądanie,więc mogę sobie jutro dłużej pospać...mamo. 
Pokazałam mu język i poprawiłam poduszki. 
-To co robimy,bo ten film już znamy...-powiedział wyłączając telewizor. 
-Obejrzałabym sobie jakąś komedie albo film disney'a. 
-A ja horror.Dużo krwi,kosmici i te sprawy.
-Nie,absolutnie.Jak obejrzymy film o Ufo to będziesz musiał w nocy chodzić ze mną do łazienki.-Johann próbował coś wtrącić,ale szybko podbiegłam do mojej filmowej kolekcji i z demonicznym uśmieszkiem podałam pudełko z najlepszym horrorem jaki kiedykolwiek obejrzałam.Nie wyglądał na szczęśliwego. 
-Przecież to stare... 
-Ale z klasą! 
-No nie wiem czy to dobry pomysł.-jęknął przestraszony. 
Poklepałam go po ramieniu pocieszając:
-Nie bój się.Chyba nie wierzysz w takie głupoty.Może jest w tym trochę prawdy,ale trzeba być wyjątkowym pechowcem żeby coś takiego się zdarzyło 
-Pfff!Ja się niczego nie boję.Może odrobinę mojej ciotki,ale tylko odrobinę...Czy ja powiedziałem,że nie chcę go obejrzeć?Nie,a poza tym ty tu rządzisz.
-Świetnie,ale może najpierw zadbamy o kinową atmosferkę. 

Razem z Johannem przygotowaliśmy przekąski.Głośno się śmialiśmy i rzucaliśmy w siebie jedzeniem.Mieliśmy tylko rozsypać do misek chipsy,popcorn i znaleźć gdzieś ukryte słodkości mojego taty,a skończyło się kuchennym armagedonem.Amunicją była mąką,ryż,orzechy...Wszystko czym dało się rzucać.Nie popisałam się celnością i większość strzałów chybiłam.W przeciwieństwie do Johanna.Jego sportowy instynkt działał także na linii frontu.Pomijając fakt,że jest ode mnie dużo szybszy,a moja koordynacja ruchowa pozostawia sporo do życzenia,mogę uznać to starcie za całkiem przyzwoite. 
Stojąc na palcach i po omacku szukając w szafce makaronu natrafiłam na coś szklanego. 
-Co my tu mamy?-powiedziałam sama do siebie. 
To coś było dosyć pokaźnych rozmiarów.Nagle poczułam na plecach zimną ciecz.Forfang wykorzystał chwilę mojego zagapienia i oblał moje plecy wodą.Zacisnęłam mocno zęby przed głośnym krzykiem.Johann stał tuż koło mnie podle się śmiejąc. 
-Co jest?Odpuszczasz?-zapytał triumfalnie. 
-Pewnie,że nie!-odwróciłam się i obsypałam go mąką.-Nic nie rób,bo coś znalazłam i nie chcę tego rozbić. 
Johann zsypywał z siebie biały proszek,a ja już ze spokojem wyjęłam dużą pękatą butelkę.Wypełniona była czymś czerwonym i o ile nie myliło mnie doświadczenie to była to najlepsza nalewka pod słońcem.
-Co znalazłaś? 
Obróciłam butelkę w celu znalezienia jakichkolwiek informacji.Nie przeliczyłam się.Wydałam z siebie głośny pisk i zakomunikowałam: 
-No Johann ciekawe jak mocną masz głowę?-Zaciekawiony Forfang spojrzał na mnie ze zdziwieniem.-Dzisiaj będzie uczta. 
-Ciekawe czy twoi rodzice zgadną kto im wychlał procenty?Hmmm,pomyślmy...Ty!-jego palec wskazujący wyraźnie wskazywał na mnie.
-Oj tam,oj tam...Zwalę na tatę jak zawsze z resztą. 
-Ty wiesz lepiej.-odpowiedział wyraźnie uradowany Forfang. 
-A teraz...-nie zdążyłam dokończyć.Z moich włosów spływało coś pomarańczowego.Powoli odwróciłam się w stronę zakłopotanego Johanna.Przez zaciśnięte zęby zapytałam:-Czy to było jajko?-nic nie odpowiedział.Stał jak wryty.-Johann! 
-Ja...ja...ja...Ja cię tak bardzo przepraszam.To nie tak miało wyglądać.
Krzątał się po kuchni szukając ręcznika papierowego. 
-A jak? 
-Chciałem tylko zakończyć tę bitwę z akcentem.I nie wyszło...-położył mi na włosach kawałek ręcznika papierowego,co mnie rozbawiło.
-Ani trochę... 
Na mój nieznaczny uśmiech Johann odpowiedział wzruszeniem ramionami i miną przestraszonego dziecka.Oparł się na blat i spuścił głowę.Pewnie myślał,że wyskoczę na niego z pazurami i wyrzutami.
"Czy ja jestem aż tak niemiła i zła?"-pomyślałam 
-Przepraszam. 
Szczere przeprosiny jeszcze bardziej dały mi do myślenia.Postanowiłam nie roztrząsać tej całej sytuacji i puścić to jak najszybciej w niepamięć. 
-No dobra!Nie róbmy z tego katastrofy.Udało ci się!-Podeszłam do niego bliżej i szepnęłam do ucha:-To było najlepsze zakończenie bitwy jakie widziałam.-Puściłam Johannowi oczko no co się uśmiechnął i powiedział: 
-To ja może tu posprzątam a ty idź ogarnij włosy,bo jak to wyschnie to po nich.
-Tak masz racje.Ja idę wziąć kąpiel a ty nie sprzątaj tylko włącz film i zanieś jedzenie do salonu. 
-Jesteś pewna,że chcesz ten syf zostawić nie posprzątany? 
-Nie zawracajmy sobie głowy.Jutro się tym zajmę.


Johann 

Daria poszła i kazała mi nie sprzątać tego burdelu.No cóż ona tu rządzi,więc nie będę się wtrącał.Wezmę miski z jedzeniem i położę je na stoliku. 
Gotowe.Co by tu jeszcze...Aaaa no racja.Pójdę do kuchni po butelkę z truneczkiem i kieliszki.
Jak to wszystko ładnie wygląda.I kto by pomyślał,że ja i Daria możemy razem wytrzymać i...dogadać się.Kto się czubi ten się lubi. 
Czegoś mi tu jeszcze brakuję.
Wchodzę do swojego pokoju.Widoki są lepsze niż w hotelu.Nie tylko jeżeli chodzi o samo pomieszczenie ale o krajobraz za oknem.Światło latarni oświeca ośnieżone choinki.Dokładniej się przyglądając można zauważyć,że już od pewnego czasu sypie śnieg.Drzewa delikatnie się poruszają.Na zewnątrz musi być straszny ziąb.Co ja bym zrobił gdyby nie Daria?Dzisiejszy skok na Vikersundbakken byłby moim ostatnim.No właśnie Vikersundbakken.Świetnie się prezentuje w nocy.Swoją drogą nocne konkursy są jeszcze ciekawsze niż te odbywające się za dnia.O,termometr.Przyświecam lampą błyskową w szybę i odczytuję temperaturę:-27...Na samą myśl o wyjściu na zewnątrz nawet w grubej kurtce robi się zimno.Biorę ze sobą ogromny koc i ruszam na dół.Przechodząc obok łazienki nie mogę się powstrzymać i głośno wołam: 
-Umyć ci plecki? 
Przystawiam ucho do drzwi i słyszę o dziwo łagodną i serdeczną odpowiedź: 
-Spóźniłeś się.Dwie minuty i byś się załapał... 
Kręcę głową i ostrożnie stawiam nogi na stopniach,aby nie przewrócić się o długi koc. 
Siadam na sofie.Przyglądam się wszystkiemu wokół.Bardzo tu przytulnie.Właściwie jestem tu od może trzech godzin a czuję się jak u siebie w Trondheim.Czuję się naprawdę szczęśliwy.Dzisiaj wykonałem świetną robotę.Pierwszy raz stanąłem na podium,cudem uniknąłem śmierci i jeszcze moje kontakty z Darią uległy pozytywnej zmianie.Czuję się spełniony,ale czegoś mi jeszcze brakuję.Ten jeden moment,w którym doznałem maksimum szczęścia gdzieś był.Ta chwila,gdy jej palce delikatnie pociągały za moje włosy.Ten krótki czas,który doprowadził mnie do szaleństwa.Za krótki przebłysk szczęścia. 
Siedzę jeszcze przez chwilę i rozmyślam,marze,pragnę.Ze stanu nieważkości sprowadza mnie na ziemie niespodziewany dzwonek do drzwi.Mija chwila zanim do podświadomości dochodzi wiadomość,że muszę wstać i otworzyć drzwi.Kolejny raz słychać już nerwowe ding-dong.Prawie,że biegnę.Jest po dwunastej w nocy.Kto to może być?Z lekkim poddenerwowaniem otwieram drzwi.Moim oczom ukazują się dwie postacie.Mężczyzna i kobieta...z walizkami?O co tutaj chodzi.Nie potrafię ukryć zdziwienia i pewnie moja mina mówi sama za siebie.Czuję,że wychodzi mi gęsia skórka przez panujący na dworze mróz.Mężczyzna niemniej zdziwiony ode mnie rozgląda się wkoło i szuka jakiegoś wyjaśnienia.Nie mam pomysłu o co zapytać.Może w czym pomóc albo...nie to nie będzie dobry pomysł.Przecież tutaj nie mieszkam.
-Przepraszam,chyba pomyliliśmy domy.-Mówi mężczyzna.Pierwsze co przechodzi mi przez głowę to "aha...".Już zbieram się na zamknięcie drzwi i szybkie wskoczenie do ciepłego pomieszczenia,ale nieznajomy szybko mi w tym przeszkadza.-Nie!Dobrze,numer 33.
Momentalnie odsuwam się robiąc przejście dla...właściwie to nie wiem kogo.Nieznany mi pan w średnim wieku przechodzi do środka tachając dwie walizki.Nie rozgląda się,po prostu wkracza jakby znał każdy centymetr kwadratowy tego domu.Kobieta wchodząc zmierza mnie wzrokiem od góry do dołu.Czuję się speszony.Nie mam zielonego pojęcia co powinienem powiedzieć.Drapiąc się po głowie przechodzę za nieznajomymi do salonu,staję i ze wzrokiem pełnym ogłupienia patrzę na ich poczynania.Do tego pana już chyba doszła powaga  sytuacji,a ta pani...no cóż ja mogę powiedzieć?Oprócz tego,że ma piękne perfumy to zachowuje pełen spokój nieznacznie mrużąc oczy jakby rozjaśniając obraz.Przyglądając się jej doszedłem do wniosku,że ma podobne rysy twarzy do Darii.Te same policzki,to samo czoło,te same oczy.Czyżby to.... 
-Daria?-głośno wołam wchodząc po schodach na górę.
Nie spuszczam oczu z obcych mi osób,albo już nie tak bardzo obcych jakby się mogło wydawać.Zderzam się z pędzącą na dół Darią.Włosy ma mokre,ubrana jest w sam błękitny szlafrok.Przepuszczam ją,aby szła pierwsza.Ale ze mnie tchórz...Podążam za nią krok w krok.W mgnieniu oka znajdujemy się już przed yyy przed...ciężko to teraz określić. 
Daria wydaje z siebie dźwięk zdziwienia.
-Mama...Tata?Co wy tutaj robicie? 
Poprawia sobie kapiące włosy i z pełnym strachem czeka na odpowiedź. 
Mama,tata?No masz...ja chyba na każdego przenoszę pecha,a sam mam ogromne szczęście.
-Nie przeszkadzamy?-pyta ironicznie jej...ojciec kierując wzrok na specjalnie przygotowanym miejscy przed telewizorem. 
-Tak!Znaczy nie!Nie!Mieliście wrócić jutro po południu. 
Tym razem do akcji wkracza jej mama.Ciekawe po kim Daria odziedziczyła charakter,bo na pierwszy rzut oka to chyba po ojcu.
-Ojciec skończył już wczoraj,a ja nie mogłam wytrzymać z tymi studencikami.Więc wróciliśmy.A ty...-przerywa patrząc złowieszczo raz w moją,raz w Darii stronę-świetnie się bawisz. 
"Świetna zabawa" wcale nie brzmi aż tak kpiąco jak mogłem się spodziewać po jej wzroku.Zdecydowanie gorsza sprawa jest z jej ojcem...Gość ykhmm...znaczy Pan tata Darii jest cały czerwony.Nie wiem czy jest to wywołane zmianą temperatury czy złością,ale nie wygląda to pocieszająco.Chciałbym jakoś pomóc mojej wybawicielce,ale nie mam pojęcia jak... 
-Tak świetnie.-mówi z udawanym entuzjazmem.-A wy przypadkiem nie macie swoich kluczy tylko dzwonicie po nocach! 
-Ja swoich zapomniałam,a ojciec jest taką niedorajdą,że zgubił gdzieś po drodze... 
-A ty przypadkiem nie powinnaś już spać.-Wtrąca jej tata.-Sama lub...z kimś.
Jego ostatnie słowo skierowane jest prosto w moją stronę. 
-Nie zapominaj,że to TY pozwoliłeś mi jutro zostać w domu więc nie będę się pchała do łóżka SAMA,o tak wczesnej porze.
-Lars!-krzyczy jej mama.-Ty pozwoliłeś jej jutro nie iść do szkoły?!Ty wiesz ile ona ma zaległości? 
Cała ta rozmowa zmierza w kierunku kłótni. 
-Znaczy,bo....to teraz nieistotne.Ważniejszą sprawą jest to,kim jest pan i co on tutaj robi! 
Czuję,że muszę się natychmiast wtrącić i wytłumaczyć,ale mam tak prosto z mostu powiedzieć,że Tom Hilde wyrzucił mnie z pokoju,a pana córka okazała się na tyle uprzejmą osobą,że pozwoliła spać u siebie w domu...Daria próbuje ratować sytuację,ale przerywa jej wściekły ojciec. 
-Nie wiem czym mam być bardziej przestraszony?Tym,że moja córka przyprowadziła sobie do domu jakiegoś chłopaka i robi z nim Bóg wie co,czy tym,że ma on na sobie koszulkę z napisem najlepszy tata na świecie?! 
Natychmiast patrzę na przód koszulki i rzeczywiście coś tam pisze,ale ciężko jest cokolwiek odczytać z odwróconych liter.Daria zasłania mnie i chce coś wtrącić,ale mój honor mi na to nie pozwala.Trzeba wziąć sprawy w swoje ręce. 
-Nie Daria.Nie tłumacz się za mnie.-Delikatnie przesuwam ją w bok i patrzę w oczy.Odczytuję z nich,że nie mogę powiedzieć całej prawdy.Robię krok w przód i głęboki wdech.Rozpoczynam z powagą w głosie:-Proszę się nie denerwować,to nie wygląda tak jak pan myśli.Daria po prostu wyświadczyła mi przyjacielską przysługę.-Przerywam i szukam małego kłamstewka przy okazji patrząc na rozwścieczonego ojca i lekko poddenerwowaną matkę.Krótka chwila ciszy nie gra na moją korzyść,bo pan tata Darii zwraca się do niej z humorem: 
-Ten twój "kolega" wygląda jak ten młody skoczek z kadry,co ostatnio został mistrzem świata juniorów...Jak on miał Forfang,ale nie Daniel tylko...
To dodaje mi odwagi i zaczynam od nowa z nową strategią.
-Johann!Nie Daniel tylko Johann. 
-O tak dokładnie.Ciągle go mylę z jego starszym bratem.Też skoczkiem. 
-Tak,byłym skoczkiem.-Grzecznie wtrącam i kontynuuję:-Dziękuję za tak miłe porównanie do przyszłej gwiazdy skoków.-.Daria lekko uderza mnie w ramię,co pozwala mi przejść do najważniejszej sprawy.-Ale niestety nie mam żadnego kontaktu ze skokami narciarskimi.Wszyscy mi mówią,że jestem do niego podobny,ale niestety...Co do tej całej niezręcznej sytuacji...Jestem bardzo wdzięczny Darii,że pomogła mi w niezbyt ciekawym położeniu.Chodzimy razem do szkoły i świetnie się znamy... 
-Przecież on nie jest podobny do Svena...-przerywa pan tata Darii kierując do niej te słowa. 
-Tato!Czy ja mam tylko jednego kolegę?Nie!Więc słuchaj i nie dramatyzuj za wcześnie. 
Oczy Darii zwrócone są na moją osobę.Cała jej nadzieja na bezszkodowe wyjście z tej sytuacji spoczywa na mnie. 
-Tak,a więc mój starszy brat zrobił sobie imprezę pod nieobecność naszych rodziców i wyrzucił mnie z domu.Nie znam tutaj za wiele osób... 
-Joh...Znaczy Joseph jest nowym uczniem i nie zna tutaj dużo osób.Właściwie tylko mnie.-przerywa Daria i tym razem ona ratuje sytuacje,bo prawie to zepsułem. 
-Tak!Mój najukochańszy braciszek powiedział,że mam mu nie przeszkadzać i zostałem sam na dworze,ale na całe szczęście spotkałem Darię.-Czuję,że coś spieprzyłem.Myśl Johannie znaczy Josephie.Jakiś jeden logiczny ciąg słów.-Jest ona bardzo gościnną osobą i bez problemu pozwoliła mi się przespać.-Gubię się,gubię...-Znaczy nie z nią tylko u niej w domu.Osobno! 
-Tak...-jej ojciec robi podejrzliwą minę.-Oczywiście...Rozumiesz coś z tego Ester? 
-Wszystko.Chłopaka brat wyrzucił z domu,nie miał się gdzie podziać a nasza córka nie jest taką skończoną egoistką za jaką się uważa. 
Ledwo powstrzymałem się od śmiechu.Już polubiłem jej mamę. 
Panuje niezręczna cisza.Daria stoi z założonymi rękami i z miną pełną wyrzutów patrzy na speszonego ojca.Wydaję mi się,że tylko ja i jej mama jesteśmy rozbawieni.
-Widzisz TATO...Tu nic się nie dzieje.A teraz idę dokończyć kąpiel. 
Jak mówi tak robi.Pan tata Darii stoi i macha bezwładnie ramiona w kierunku swojej żony,która zwraca się do mnie:
-A więc skoro się już poznaliśmy. 
-Tak poznaliśmy...-przerywa pan tata.

-Tak Lars!Jestem Ester a to jest...
Mężczyzna podchodzi do mnie i ściska moją rękę:
-Jestem Lars ojciec tej małej pyskatej z dobrym sercem. 
Jego uścisk jest mocny,a spojrzenie wnikliwe mówiące:trzymaj się z dala od mojej córki. 
Przyjmuję to do wiadomości i mówię:
-To ja może pójdę już do pokoju i... 
Ruszam na górę lecz nie idę do swojego pokoju tylko czekam na Darię pod łazienką.Ku mojemu zaskoczeniu nie trwa to długo.Nie spodziewa się mojego widoku.
-Johann,ale mnie przestraszyłeś. 
-Tak?Upiekło nam się. 
-Nie wiem czemu miało nam się upiec przecież nie robimy nic złego. 
-Może i my wiemy swoje,ale twoi rodzice nie koniecznie. 
Słyszę cichy śmiech Darii.Uśmiecham się w jej stronę. 
-Przepraszam cię za tatę.Nie wiem co go ugryzło,że zrobił się taki podejrzliwy.W ogóle cię przepraszam za tą całą sytuację.To nie tak miało być... 
Zatrzymujemy się i patrzymy sobie w oczy.Nieznacznie się uśmiecha.Powinna to robić częściej,bo wygląda niezwykle uroczo. 
-Tego nikt nie przewidzi.Ale dlaczego Josephie? 
Wybucha śmiechem i ukrywa twarz na moim ramieniu. 
-Pierwsze co przyszło mi na myśl.Chyba,że wolałeś Julianie? 
-Nie!Joseph brzmi o niebo lepiej...egoistko. 
-Nie widać?-wskazuje na siebie po czym nerwowo odwracamy się w kierunku jej ojca,który zawzięcie do nas przemawia: 
-Co wy zrobiliście z kuchnią? 
Zatrzymuje się i mierzy nas spojrzeniem.Uświadamiam sobie,że z boku wygląda to jakbyśmy się przytulali.Szybko odsuwam się od Darii.Mój policzek od razu spływa rumieńcem. 
-Chce ci córeczko powiedzieć,że nastąpiła zmiana planów i jutro idziesz do szkoły. 
-Ale,że co?-oburza się Daria. 
-No wybacz,robiłem co mogłem w starciu z twoją matką,ale bezskutecznie. 
-Ty wiesz,która jest godzina?Przecież się nie wyśpię! 
-Mama powiedziała,że jej to nie obchodzi i mam cię rano zawieźć. 
-Pantoflarz! 
Patrzę na nią i myślę o nas.Chociaż zupełnie do siebie nie pasujemy ona wzbudza we mnie ciekawość i chęć poznania.Jej oczy.Okrągłe,zielone,kocie,roześmiane...Działają na mnie jak magnes.Chcę ją poznać,ale zupełnie nie wiem jak się za to zabrać...
Dlaczego nigdy nie jesteśmy tak odważni jak w naszych myślach? 



Witajcie po dłuższej przerwie.Odkułam się trochę z biologią i znalazłam chwilę czasu,aby dokończyć ósemkę.Nie miałam zupełnie pomysłu na tytuł więc niczego w nim nie napisałam.
Szczerze,to mam mieszane uczucia co do tego czegoś.Miałam ten rozdział napisany w 98% ale uważałam go za .....Jednak postanowiłam coś w końcu dodać.Jest 29 Września i powracam trochę szybciej niż zapowiadałam.Mam nadzieję,że nie macie mi tego za złe. 
Co do komentarzy w spamie postaram się ogarnąć to czego jeszcze nie ogarnęłam jak najszybciej... 
Kiedy nowy?Pewnie gdzies w połowie października.
Dziękuję Wam za wszystkie komentarzr :***







10 komentarzy:

  1. Hej kochana! :*
    Przepraszam na opóźnienia, ale kurczę, życie studenckie + brak internetu to niezbyt ciekawe połączenie. :x
    Cieszę się, że wróciłaś wcześniej, czekałam na ten rozdział! :)
    No i jest on świetny, nie wiem czego chcesz od niego. :P
    Daria dobra duszyczka przenocowała biednego Forfanga.. Czułam, że to będzie dobra noc w ich wykonaniu, haha. Szkoda tylko, że nic między nimi nie zaszło.. Głupi Johann, że też musiał się tak wiercić i przygłośnić ten telewizor! :D A ta "bitwa" na jedzenie.. mistrzostwo, haha! :D
    a To rodzice zrobili niespodziankę! :o myślę jednak, że powiedzienie im prawdy było by lepsze niż te kłamstwa.. ech.
    Czekam na nastepny!
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha,dziękuję za komentarz :*
      Jakbym była ta "inteligJętna" to bym Cię poinformowała,ale wszystko odkładam na weekend :P Dzięki,że jesteś.Czekam na nowość u Ciebie :*

      Usuń
  2. Melduję się :) Wybacz ten poślizg, ale szkoła to podłe stworzenie... -.-
    Kochana, ty wiesz, że ja cię uwielbiam, nie? ^^ Świetny rozdział! Mamy ci mieć za złe, że wracasz wcześniej? Nie żartuj nawet :D
    Przygarnięcie Johanna pod swój dach musiało mieć jakieś "konsekwencje". W końcu to Norweg, a z nimi nie można się nudzić :)
    Hmm... chyba jednak powiedzenie prawdy rodzicom byłoby lepszym rozwiązaniem. Kłamstwa mają jednak krótkie nóżki...
    Czekam na kolejne!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej. :)
    Wpadłam tu przypadkiem i mówię, że zostaję :)
    Bardzo mi się podoba :) Nadrobiłam wszystkie rozdziały! :)
    A co do tego: ta bitwa na jedzenie... genialna :D Przerażony Johann też super :D
    Kurewna Śnieżka??? :D hahaha ok, nie wnikam :D
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie na: liebe-kann-berge-versetzen.blogspot.com
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha,może lepiej nie wnikaj ;) Jasne,że wpadnę :*

      Usuń
  4. Jestem :D
    Rozdział bardzo sympatyczny :D
    Powiem , ze uśmiałam się :)
    Bitwa na jedzenie :D
    Kurewna śnieżka :D
    Czytam drugi raz i nadal nie mogę przestać.
    Czekam na kolejny!.
    Pozdrawiam , buziaki i weny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział? :D Cudeńko! :D
    Normalnie mam takiego banana na twarzy, że masakra. :D
    Stęskniłam się za Darią i Johannem. :D
    A jednak nasza dwójka potrafi się dogadać. I bardzo dobrze.
    Daria zaczęła myśleć empatycznie? Podoba mi się to. ^^
    W ogóle przedstawiłaś naszych bohaterów zupełnie inaczej niż zazwyczaj, co bardzo, bardzo, bardzo mi się podoba. :D
    Chyba każda z nas wierzyła, że będą potrafili się ze sobą dogadać, ale chyba każda z nas była tym rozdziałem niesamowicie zachwycona. Bynajmniej tak było ze mną. ;)
    Johann w koszulce "najlepszy tata na świecie"? No chyba padłam. :'D
    Bitwa? Super. ♥
    Jednakże mnie i tak łaskotki najbardziej się podobały. I chyba każdy wie dlaczego. :)) Niech żyje niezgrabność Forfanga! No kurde, gdyby nie ten głupi pilot, na bank by się pocałowali! ♥♥
    Kurde, rodzice? No tego to się nie spodziewałam! W ogóle. :P
    Daria ma niesamowite kontakty z rodzicami, bo gdyby moi zobaczyli mnie i jakiegoś chłopaka w takiej sytuacji jak oni Darię, to raczej nie skończyłoby się na kulturalnej rozmowie. Chociaż, kto wie. :P Jednak, gdyby zobaczyli kuchnię w takim stanie, w jakim zostawili ją Daria i Johann... no na pewno o kulturalnej rozmowie nie byłoby mowy. xd
    Czekam na więcej! ♥
    xxx

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejoł! ;*
    Wybacz, ze tak późno, jednakże czas wolny jest ostatnio towarem deficytowym. :( Ech. :(
    Jednakże istnieje coś dobrego, a są to na pewno Twoje rozdziały! Ucieszyłam się, widząc powiadomienie o nowości! ;D
    Można było się uśmiać- świetna odskocznia, za którą dziękuję! ;D
    Ogólnie, o Johannie się nie wypowiem, bo nie znam słów, by móc go scharakteryzować. :D
    Jedynie czekam na kolejne! ;D

    P.S.: Zapraszam przy okazji do siebie! ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. To zachowanie Darii i Forfanga jest moim zdaniem bardzo dziecinne. Oni najpierw się dość nie lubili, a teraz zaliczyli wszystkie najdurniejsze zachowania. Przynajmniej mam takie wrażenie. Wydawał mi się, że czytam o dzieciach z podstawówki, a nie dorosłych osobach. Lanie wodą, łaskotki, rozbicie jaja na głowie (niechcący, ale jednak) i te ich przekomarzanie mnie śmieszyły. Miło się o tym czytało, ale nie biorę ich teraz na poważnie. Bardziej jak gimnazjalistów, którzy wreszcie przestali drzeć koty i potrzebują dziecinnej rozrywki, bo mają jeszcze mleko pod nosem. Tym bardziej, że to kłamstwo było kompletnie bez sensu. Czemu nie wyznał, że jest skoczkiem? Czemu nie powiedział prawdy? Może trochę podkolorowanej, ale przynajmniej podobnej, do tego co się wydarzyło. Nie rozumiem ich za bardzo:D Ale pomysł z powrotem rodziców, świetny. Pozdrawiam! ;*

    I zapraszam na nowości do siebie;)
    sila-jest-we-mnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytane - genialny rozdział. :)
    Dłuższy komentarz pod kolejnym rozdziałem. Obiecuję
    Buziaki. ❤

    OdpowiedzUsuń