poniedziałek, 29 czerwca 2015

5."Jak ty mi działasz na nerwy!"

Z Klarą spędzałyśmy mnóstwo czasu.Oprowadzałam ją po Vikesund.Czasami towarzyszył nam Fannis.Tak,mogę mu mówić Fannis :D Jedank w takich momentach wolałam,aby byli tylko we dwoje.Nawet nie wiedziałam,że Wikingowie mieli trenować w Vikersund.Poznałam bliżej Hilde i
Stjernena.Oni na prawdę nie są w 100% ludźmi.Moje tysięczne postanowienie noworoczne znów nie wypaliło.wolałam spędzać czas z Klarą,którą zaczęłam traktować jak siostrę,niż siedzieć pięć razy w tygodniu w szkole.Rodzice albo zapracowani,albo na wyjeździe. 

Pod koniec tygodnia,po długim porannym spacerze z Klarą wybrałyśmy się na siłownie.Fannis "gentleman" zapewnił nam wejście w każdy kąt budynku.Nawet do szatni ale to nie było najlepszym pomysłem.Widok ćwiczących skoczków nie robił na nas specjalnego wrażenia.Poszłyśmy do barku.
-To co zamawiamy?-Rzuciłam pytaniem i uśmieszkiem. 
-Ja zamawiam Colę. 
-Oj Klara nie bądź taka.Może coś mocniejszego? 
-Wiem co ci po głowie chodzi ale myślisz,że to dostaniemy? 
-Ja to załatwię.Trzeba to zrobić szybko.Nie może wyczuć twojego strachu.
-Co panie sobie życzą? 
-Dwa piwa.-Odpowiadam i wracam szybko do rozmowy z moją nową znajomą. 
-A ma pani osiemnaście lat?-Gość strasznie przepisowy. 
-A nie wyglądam? 
-To może jakiś dowodzik? 
Klara wybucha śmiechem a ja przeszukuję kieszenie.Szeroko uśmiecham się w stronę barmana. 
-No zapomniałam,taka ze mnie niezdara. 
-To niestety wszystko jest do pani dyspozycji oprócz procentów. 
-Pan też miał kiedyś te naście lat.-Maślane oczka nie pomogły.-No dobra.Niech będzie Cola. 
-Dla mnie też.-Jak echo powtarza Klara.  
Czekając na zamówienie żartowałyśmy sobie z całej sytuacji. 
-Pamiętaj:nie może wyczuć twojego strachu! 
-Haha.Będziesz mi to teraz wypominać do końca życia? 
Gdy tylko zbliżył się do nas barman przestałyśmy.Próbowałyśmy powstrzymywać się od śmiechu.Jakże miłą atmosferę przerwał dźwięk tłuczonego szkła.Poczułam straszny ból w prawej ręce.Popatrzyłam się na nią i zobaczyłam dosłownie potok krwi.
-Auuu!-Zrobiło mi się słabo.Mroczki przed oczami i przeprosiny barmana.Klara wzięła mnie za zdrową rękę mrucząc coś pod nosem.Na sali zderzyłyśmy się z jakimś chłopakiem. 
-Cześć!Forfang tak?Czy mógłbyś nam pomóc i przynieść jakieś bandaże? 
Pierwsze moje wrażenie to skąd ona wszystkich zna?Mój wzrok powędrował na tego gościa.W pamięci szukałam jego imienia.Co to w ogóle jest ten Forfang?
-Łołołoło...spokojnie!Co ty taka napalona.Po pierwsze skąd ty mnie znasz?A po drugie co ci się stało w rękę?-Ostatnie zdanie skierował do mnie.Gość był jakiś nie poważny.Zadawał pytania jak na wieczorku zapoznawczym i chyba nie raczył zwrócić uwagi,że cała podłoga zrobiła się czerwona.Co za palant!
-Kurwa koleś!Nie widzisz,że ja tu krwawię?!To teraz nieistotne skąd ona cię zna,więc rusz dupę i przynieś tę apteczkę. 
Klara popatrzyła na mnie jak na smoczyce ziejącą ogniem.Moje lekkie uniesienie poskutkowało,bo skoczek w podskokach,co jest raczej adekwatne do jego zawodu pobiegł po apteczkę.Wrócił ale raczej tego nie chciał.Rozkazał mi usiąść i podać rękę.
-Sama sobie dam radę.-Warknęłam 
-No nie wydaję mi się.
Ból był nie do wytrzymania więc w końcu uległam i wyciągnęłam rękę w jego stronę.Zaczął brać się za wyciąganie szkła. 
-Auuu!To boli! 
-Nie ma innej opcji.Musi boleć. 
-Robisz to źle i dla tego boli.-Zacisnęłam zęby i starałam się nie zwracać na jego poczynania uwagi.Nie był najdelikatniejszy. 
-Pawian w zoo by to lepiej zrobił niż ty!-Odpowiedział mi na to mocnym zaciśnięciem bandaża.
-Auuuuu!Chcesz mnie zabić?To nie tak się robi. 
-A ty co studiujesz medycynę czy twoja stara to pielęgniarka hę? 
Co za bezczelny gbur.Moja noga jak z automatu uderzyła go w to najcenniejsze dla mężczyzny miejsce.
-Głupia jesteś? 
-No chyba raczej ty! 
-Przestańcie!Zachowujecie się jak dzieci!!!-Klara nieźle się wkurzyła ale co jej do tego? 
-A ty się nie wtrącaj!-Powiedziałam to w tym samym czasie co Forfang.Spojrzałam na niego z obrzydzeniem i zrobiłam co najmniej wytrzeszcz oczu.Gdy dokończył "dzieło" poszłam jak najszybciej do wyjścia.Za chwile podbiegła do mnie Klara. 
-Gdzie byłaś?-zapytałam 
-Musiałam mu podziękować.W końcu nie musiał nic zrobić. 
-Taa jasne.Zabandażował mnie jak jakąś mumię,w ogóle nie mogę ruszać ręką. Pomożesz mi znaleźć coś przeciwbólowego?Chyba zjem całą paczkę tabletek.  
-Pewnie. 

Czułam się jak niepełnosprawna.Ciężkie jest życie gdy ma się do dyspozycji jedną a w dodatku lewą rękę.W pokoju hotelowym każda żyła w swoim świecie.Postać Forfanga budziła we mnie obrzydzenie ale dziwnie intrygowała. 
-Ej Klara?Jak ma Forfang na imię? 
-Johann Andre.Jakoś tak. 
-Dzięki. 
Dosyć szybko znalazłam go na Instagramie.Oho,lubi się chłopak chwalić.Nowe Nike,nowy iPhone,nowy Mac.
Do pokoju wpadł Hilde.Szybko zablokowałam telefon.
-No dziewczyny wy tutaj a za chwile zacznie się konkurs w Sapporo.Raz dwa wstawać idziecie za mną.
-Z tobą gdzie?-zapytała Klara. 
-Do pokoju Andersa? 
-Mam się bać?-odparła Klara wskazując na butelkę w rękach Toma. 
-Czy ja wyglądam na niezrównoważonego psychicznie?Nic nie mów!Obejrzymy konkurs,trochę się pośmiejemy z Fannisa i jego wyższości nad nami a potem się zobaczy. 
-Nie jestem pewna.To był dzień pełen przygód. 
Musiałam się wtrącić.Spotkania ze skoczkami zawsze są fajne. 
-Klara nie daj się prosić.Popatrz tylko na to małe biedne Hildziątko.Czy kiedykolwiek nudziłaś się z Norwegami? 
-Hmm.Nie? 
-No to chodźmy z Tomem. 
-No dobra przekonałaś mnie! 
Pokój Fannisa to bardzo wszechstronne miejsce służące nie tylko do spania ale również jako sala kinowa i kosz na śmieci.Rozsiadłam się na miejscu,które powinno być dla Fannemela.W końcu jestem od niego wyższa o całe 7 cm!Średnio na 10 skoków tylko podczas jednego było zupełnie cicho.Gdy skakał Norweg wszyscy się wstrzymywali od niepotrzebnych uwag i dosłownie dawali wiatr pod narty.Pora na Gregora.Mocno ściskam kciuki.Całkiem nieźle ale nie ustał.Przeklęłam po norwesku i zaczęłam zasypiać.Z drzemki obudził mnie krzyk dobiegający z telewizora.Ktoś upadł.Na powtórce zobaczyłam skoczka w charakterystycznym fioletowym kasku z Milką.Wellinger....albo Schmitt.Czyli Wellinger.Klara niesamowicie się tym przejęła.Prosiła Toma żeby dowiedział się co z Wellim.
-Daria?-zapytała roztrzęsionym głosem. 
-Tak? 
-Pójdziesz ze mną do pokoju?
-Jasne.

Usiadłyśmy na łóżku.Klara cały czas patrzyła w jeden punkt.Nic nie mówiła.Ciszę przerwał telefon.Nie mój dzwonek więc pewnie Klary.Wstałam,popatrzyłam na wyświetlacz:Andi.Jeżeli to jest ten Andi ,o którym ja myślę...Z niedowierzaniem podałam jej telefon.Z krótkich i nerwowych odpowiedzi przyjaciółki stwierdziłam,że to jednak jest on-Andreas Wellinger.Bóstwo wszystkich nastolatek,z wyjątkiem mnie,ale muszę przyznać,że oczy ma śliczne...Po skończonej rozmowie próbowałam jakoś pocieszyć Klarę. 
-Wszystko będzie dobrze,zobaczysz. 
-No nie wiem.Przewożą go do Norwegi.Co jeśli to coś poważnego? 
-Gdyby to było coś poważnego to kazali by mu siedzieć w Japonii a nie wieźli przez pół świata. 
-Tak myślisz? 
-Tak.W Norwegii są dobrzy lekarze ale w Japonii jeszcze lepsi.-Nie wiedziałam czy to prawda ale trzeba coś wymyślić. 
-Dzięki.Trochę się uspokoiłam. 
-Widzisz.A teraz idź połóż się spać.Jutro...znaczy się już dzisiaj będzie lepiej.-Zważając jaka jest godziny jutro to dziś. 
-Dobranoc Daria.
-Pchły na noc Klara. 

Bezszelestnie weszłam do domu.Wolnym krokiem zmierzałam do swojego pokoju świecąc sobie telefonem.Wszyscy już spali.Powoli i delikatnie zamknęłam  drzwi.Ściągnęłam plecak,którego nawet nie otwierałam.Popatrzyłam na opatrunek.Nie chciałam psuć sobie humoru widokiem rzeźni więc położyłam się spać. 

Wstałam około południa.Sądząc po dźwięku,cały czas otwierających i zamykając się drzwi,rodzice byli w domu. 
Włożyłam na siebie bluzę,aby ukryć rękę.Zostałam gorąco przywitana przez mamę: 
-Wstała nasza księżniczka.Co sobie życzysz na śniadanie? 
-Hmm.Zdaję się na ciebie. 
Nalałam sobie wody i usiadłam przy stole.Mama próbowała nawiązać jakiś kontakt. 
-Jak było wczoraj w szkole? 
-Ujdzie.Byle do przodu.
-Tylko tyle? 
-Tylko. 
Nastała nieprzyjemna chwila ciszy.Mama nie dawała za wygraną.
-Dlaczego tak późno wróciłaś? 
-Późno.No późno,późno.-Co tu wymyślić?-Po szkole poszłam do koleżanki pomóc jej z chemii.Trochę mi zajęło zanim cokolwiek zrozumiała.Potem obejrzałyśmy film i zrobiło się późno.
-No i wszystko jasne.Ojciec knuł różne teorie spiskowe. 
-Teorie spiskowe? 
-Tak.Bardzo ciekawe zresztą. 
-Jakie?-Zżerała mnie ciekawość. 
-Ucieczka,randka...chłopak. 
-Pfff.On to ma wyobraźnie. 
-Nie gorąco ci w bluzie.Jesteś cała czerwona. 
Jasne,że gorąco ale co miałam zrobić. 
-Nie no co ty.Zimno jest. 
Czułam,że z ręką coś nie tak. 
-Wiesz co,muszę iść do łazienki. 
Zatrzasnęłam drzwi,ściągnęłam bluzę,zdjęłam opatrunek i...
-Auuu!  
-Daria co się dzieje?
Czy ona zawsze wszystko wie? 
-Nie nic.-Szybko odpowiedziałam,zawinęłam rękę w bluzę i wybiegłam z łazienki jak poparzona.Przy okazji wpadłam na zaniepokojoną mamę.Nie trzeba było długo czekać na jej pytanie. 
-Co się dzieje?Dlaczego trzymasz się za rękę.Pokaż mi ją natychmiast!-Jej ton stał się głośny i stanowczy.Niepewnie wyciągam rękę w jej kierunku.Delikatnie bierze mnie za dłoń i cała blednie.Próbuję się jakoś bronić.
-Mamo to był wypadek.To nic poważnego. 
-Nic poważnego?!Siadaj natychmiast. 
Posłusznie siadam na sofie i czekam na swoją mammy.Za chwile przychodzi z dużą apteczką i zaczyna przesłuchanie
-Jak i gdzie to się stało?
-Ale co? 
-Nie udawaj głupiej dobrze?Zadałam ci pytanie! 
-Oj już nie denerwuj się...-Zaczynam panikować.Nie mam nic na swoją obronę. 
-No czekam. 
Jak ona delikatnie dezynfekuje rany i zawija bandaż.Nie ma porównania do tego zwierzęcia Forfanga.Johanna Andre na dodatek...
-W szkole... 
-Ale jak?! 
-No jakoś tak wyszło,nawet nie wiedziałam jak.
-Co wy tam robicie,że twoja ręka wygląda jak pobojowisko? 
-No co my tam robimy...co...no uczymy się.A co mamy robić? 
-Uczycie czego?Chyba sobie zadzwonię do twojej szkoły i spytam jak ty nie chcesz mi powiedzieć! 
-To dzwoń! 
I tak się wyda... 

Poniedziałek był bardzo dziwnym i szalonym dniem.Rano śpieszyłam się do szkoły.Wiedziałam,że mama tam zadzwoni i wszystkiego się dowie.Trzeba była przy najmniej trochę załagodzić całą sytuację.Prędko przemierzałam przez ulice Vikersund.Nagle czyjaś dłoń złapała mnie za ramie.
-Hej Daria,prawda?-zapytał nieznajomy obojętnym głosem. 
-Tak a pan...?-popatrzyłam w ciemnozielone oczy ukryte gdzieś pod kapturem grubej kurtki.Szukałam w nich odpowiedzi na swoje pytanie.-Forfang. 
-Tak.Mam pytanie co z twoją ręką?-ton jego głosu był co najmniej chłodny a pytanie zadane z przymusu. 
-Wszystko okej możesz już iść wykonałeś zadanie. 
-Zadanie.Skąd wiedziałaś?-trochę się ożywił-Yyyy znaczy się yyy... 
-Błagam cię...Jakbyś się bardziej postarał to zamroziłbyś tym pytaniem całą Norwegię na wieki wieków.Trener cię wysłał?
-Tak.Znaczy nie...ale no... 
-No zdecydujesz się wreszcie! 
-Zasadniczo to tak. 
Zaczęłam chichotać.
-Z czego się śmiejesz?Jestem zielony? 
-Nie,tylko pogubiłam się w odpowiedziach i nie wiem co o tym wszystkim myśleć.  
-Może:jaki dobry chłopak albo bardzo posłuszny z niego skoczek.-Szeroko się uśmiechnął i wskazał palcami na siebie.
-Nie raczej:co za fałszywy gość. 
-Fałszywy?Ja fałszywy?Nie mam powodów żeby być fałszywym. 
-Nie wcale.Nie chcę mi się komentować tego co się ostatnio stało,bo wiem co sobie o mnie myślisz i wcale nie chcę tego zmieniać ale... 
-Czy musisz zaczynać każde zdanie od "nie"?-przerwał mi w połowie zdania. 
-Nie!Skoro ostatnio zachowywałeś się jak ostatni cham to czemu teraz tak strasznie się o mnie troszczysz.Pomijając fakt,że trener wydał ci taki rozkaz. 
-Pomijając fakt,że trener wydał mi ten rozkaz to ty prowokowałaś.Przypomnę ci:głupi pawianie i mocne kopnięcie w... 
-Sam byłeś sobie winien!-tym razem ja mu przerywam. 
-Powiedziałem jedno zdanie a ty przeciwko mnie kilkadziesiąt gorszych.Przepraszam ale jak ktoś tutaj zachowywał się jak cham to tylko ty! 
Jego słowa dały mi do myślenia.Może rzeczywiście potraktowałam go zbyt ostro.Nie był niczemu winien,chciał pomóc...O nie,na pewno nie dam za wygraną,nie teraz,tym bardziej,że za bardzo przypomina mi... 
-Ha i tu cię mam!-krzyknął triumfalnie. 
-I co zadowolony?Idź już i nie marnuj sobie czasu.-nie potrafiłam ukryć złości.W końcu zagiął mnie jakiś chłopczyna w rurkach Forfang.
-Co to,to na pewno nie!Dostałem polecenie bezpiecznego odprowadzenie cię do szkoły i zamierzam się z niego wywiązać!-I ten jego ironiczny uśmieszek.
-A czy ja wyglądam jak małe pięcioletnie dziecko,które zgubi się we własnym domu!? 
-Pięcioletnie dzieci są bardziej zaradne od ciebie. 
-Jak ty mi działasz na nerwy!Chodź już,bo się spóźnię ale ostrzegam jedno słowo...-krzyczę grożąc palcem. 
-Ty schowaj ten paluszek i chodź,bo się spóźnisz. 





Hejoo!Kolejny rozdział trochę dłuższy ale mam nadzieję,że to nie problem.Tym razem pojawia się Forfang.Bardzo kluczowa postać.Różowo między nimi nie jest...
Są wakacje i będę częściej w szczególności w deszczowe dni takie jak teraz pisać.Mam w głowie pewien pomysł na coś zupełnie nowego ale raczej na razie zostawię to dla siebie...no chyba,że kompletnie oszaleję.Życzę miłych i dłuuuugich wakacji.Do zobaczenie w następnym :***














sobota, 13 czerwca 2015

4.Moja intuicja nigdy nie zawodzi,czyli spotkanie wielu skutków.

Nie wiem co stało się Agnes.Wracałam sama i szczerze to nie obchodziło mnie to czy w ogóle żyje.Miałam nadzieję,że rodzice nic nie wiedzą o wagarach.Byłam przygotowana na kazanie i nawet mówiłam sobie w głowie cały scenariusz i linie obrony. Niepotrzebnie.O nic nie pytali.Ufali mi.Byli tak zapatrzeni w moją sumienność i prawdomówność,że pozwalali mi robić więcej i więcej.Bardzo wygodne,prawda?Miało to swoje dobre strony.Częste wyjścia,wagarowanie,które zaczęło mi się zdarzać coraz częściej i ich obojętność.Postanowiłam się zmienić.Nie myśleć o przeszłości i nie popadać w wyrzuty sumienia.Koniec z zamartwianiem się i robienie planów:co by było gdyby?Dają mi wolność?Proszę bardzo! 
Punktem zwrotnym,który "nieco" popsuł nasze relacje był sylwester.Wróciłam odrobinę później niż powinnam i trochę w złym stanie.No ojej,o jedną szklaneczkę za dużo i cały dywan w.....no przecież każdemu się może zdarzyć.Pomijając fakt,że powiedziałam zbyt wiele na temat,o którym szczególnie oni nie powinni wiedzieć.Te kilka procentów zaszkodziło mi na tyle,że cały następny dzień musiałam słuchać jaka ja to jestem nieodpowiedzialna i,że nieładnie tak nazywać koleżankę.Jednak po burzliwej naradzie wysoki sąd wydał wyrok w postaci pouczenia i stwierdzenia,że w moim wieku trzeba się wyszaleć.Każdy na moim miejscu by się cieszył ale w mojej głowie zaświeciło się czerwone światełko.Każdy normalny i zdrowy na umyśle człowiek będący rodzicem,dałby mi dożywotni szlaban i kontrolował na każdym kroku.A oni?Nic,nic kompletne.Odniosłam wrażenie,że są wprost szczęśliwi z faktu,że ich siedemnastoletnia córeczka przechodzi spóźniony nastoletni bunt.Z jakiegoś dziwnego powodu nie miałam przyjaciółki,z którą mogłabym porozmawiać,zwierzyć się z tego,co mnie denerwuje i niepokoi.Jedyną taką osobą był Sven.Muszę przyznać,że kumplem jest świetnym.Mama zawsze powtarza,że chłopak cię lepiej zrozumie niż dziewczyna.Jej poglądy są oryginalne ale u mnie nie działają w 100%.Svenowi mówiłam o tych różnych sytuacjach z rodzicami ale przecież nie będę mu opowiadać o tym,że jestem zauroczona pewnym skoczkiem Gregorem S. i wyobrażam sobie różne dziwne rzeczy.Nawet on by tego nie zrozumiał.Potem już odpuściłam sobie rozmowy o rodzicielach ponieważ za każdym razem mówił mi,że oddał by wszystko,żeby mieć takich starszych.Dosyć szybko przeszły mi wyrzuty sumienia,które już nigdy się nie pojawiły.Mój nowy tok myślenia podążał za stwierdzeniem-"facet to świnia ale Gregora biorę w ciemno" Wystarczy,że raz miałam złamane a raczej poćwiartowane serce.W szkole bywałam gościem przez moje wypady to tu,to tam...wycieczki krajoznawcze w czasie lekcji.Podróże kształcą,a mi bardzo pomogły odbudować się psychicznie.Odkopałam swoją gitarę z grubej warstwy kurzu i przypominałam sobie chwyty.Instrument,który był na liście życzeń sprzed kilku lat wrócił do łask.Nie tylko on.Skoki narciarskie-sport mojego dzieciństwa też stał się bardzo ważny.Jedynym momentem wspólnego spotkania dłuższego niż 15 minut,mnie i taty to weekend'owe konkursy ale i wtedy więcej nas dzieliło niż łączyło.On Norwegia,ja Austria.On Fannemel,Bardal,Jacobsen,Velta,ja Schlierezauer.Nie potrafił się powstrzymać od ostrych komentarzy.Ja głupia,zbyt często wybuchałam. 
-Haha 8-0 dla mnie Daria.Twojego lalusia znów nie ma na podium,a reszta bandy Kuttina daleko...z tyłu. 
-I co w związku z tym?-Udawana obojętność zupełnie mi nie wychodzi,co zawsze  kończy się ucieczką do pokoju i mocnym trzaśnięciem drzwi. 
-Oj,nie denerwuj się.Przecież ktoś też musi zapełniać środek tabeli. Młodość jest głupia,a ty wybrałaś złego gościa do wzdychania i wieszania na ścianie.W formie plakatu oczywiście. 
-Jesteś zwykłym szowinistą!  
-Nie złość się już,to tylko żarty. 
-Nie śmieszne.Może zamiast wytykać mi,że wolę Austriaków niż Norwegów i śmiać się z tego na każdym kroku,zapytałbyś  jak u mnie,czy mnie coś nie denerwuję!-Najwyraźniej to rozbawiło go jeszcze bardziej,bo zapytał: 
-No dobrze,czy coś cie denerwuje? 
-Tak,ty mnie denerwujesz! 
Machnął tylko na to bezradnie ręką i wrócił przed telewizor.Poszłam do pokoju,dopełniłam swój rytuał,trzaskając drzwiami i wzięłam swoja gitarę.Próbowałam zagrać coś sensownego ale nic nie wychodziło.Porzuciłam swoje kompozytorskie zapędy i wsłuchałam się w kłótnie rodziców. 
-Porozmawiałbyś z nią,a nie tylko siedział bezczynnie,gdy masz chwile czasu! 
-Co ty masz do mnie pretensje?To ona... 
Nie chciało mi się tego już słuchać.Wzięłam telefon i zaczęłam sprawdzać posty na Facebook'u.Długo to jednak nie potrwało,bo do mojego pokoju wszedł niespodziewany gość-ojciec.Jaki z niego pantoflarz,wystarczy,że mama trochę go okrzyczy,a on wykonuje wszystkie jej rozkazy.Usiadł koło mnie i zaczął swój monolog: 
-Hmm.Głupio wyszło.No ale przyznaj,że miałem trochę racji.-Podniosłam głowę sprzed telefonu i zmroziłam go spojrzeniem.On jednak kontynuował: 
-No dobrze,skończmy ten temat.Jak tam w szkole? 
Cisza. 
-To chyba oznacza,że nie tak źle. 
Znowu cisza.Jego determinacja zaczęła maleć.Rozglądał się po pokoju szukając tematu do rozmowy. 
-A chłopaka masz? 
Z nim się nie da wytrzymać!Zablokowałam telefon,rzuciłam na poduszkę i wybuchłam: 
-Wal się! 
-I tak właśnie wygląda z tobą rozmowa!Zobaczysz jak będziesz czegoś chciała... 
-Wyjdź stąd już! 
-Bezczelna!Zobaczysz!

Następnego dnia 


"Tym razem muszę iść do szkoły!"Przylepiłam sobie karteczkę z tym napisem na szafkę nocną.Taka mała motywacja a raczej rozkaz.Budzik zadzwonił jak zwykle o 6:45.Odzwyczaiłam się od tak wczesnego wstawania.Rodziców praktycznie całymi dniami nie ma w domu,więc mogę pozwolić sobie na dni wolne.W mojej głowie trąbi,maszeruje,dobija się jedna myśl-nie mogę tyle opuszczać!Tak bardzo mi się nie chciało.Jeszcze tylko maleńkie 5 minutek i wstaję.5,10,15,30...."I want to die!"Znowu budzik.Niechętnie wstałam z łóżka i się przeciągnęłam.Z grymasem popatrzyłam jeszcze raz na przylepioną karteczkę."Nie bądź idiotką wstawaj","Idź się połóż i śpij".Dobro walczy ze złem.Zeszłam na dół.Pusto jak zwykle.Mocna kawka na dobry początek dnia.Ogarnięta i gotowa,patrze na zegarek-7:54.Co?O nie w poniedziałki mam na 8! Uuuu jak zimno!Szybkim krokiem zmierzam do szkoły.Biegnę!Wparowałam do klasy z 15 minutowym spóźnieniem. 

-Widzę,że ktoś raczył zaszczycić nas swoją obecnością.-Nauczyciel jest bezpośredni ale zarazem miły. 
Przeprosiłam za spóźnienie i usiadłam koło Svena.
-Cześć.Co się stało,że przyszłaś? 
-Cześć.Postanowienie noworoczne. 
-Które z kolei? 
Skwitowałam to uśmiechem. 
Pod koniec lekcji obudził mnie nauczyciel,który jak na złość musiał stać koło mnie! 
-Waszym zadaniem domowym będzie napisać wywiad. 
-Nieeee!-cała klasa w jęk. 
-Ale to nie będzie taki zwykły wywiad.Macie wczuć się rolę.Wybierzcie jedną postać i zadajcie jej rzeczowe pytanie.Radzę wam niech to będzie postać,którą lubicie,bo musicie na nie odpowiedzieć. 
-Nieeee!-I znowu jęk...  
Postać?Znana,moja ulubiona,pytania,odpowiedzi.Wybór jest prosty Gregor!Pierwsze pytanie:Jaki jest ideał Pana dziewczyny?Odpowiedź:Oryginalna,najlepiej z mahoniowymi włosami,taka jak pani dziennikarko(Gregor puszcza oczko).
Lekki uśmieszek zagościł na mojej twarzy. 
-Tak,tak!Radzę wam się do tego przyłożyć.Ostrzegam,ten kto tego nie odda,niech pożegna się z dobrą oceną na koniec!-Ostatnie zdanie wypowiedział kierując swój wzrok na mnie.

Po powrocie do domu przeczytałam wszystko,co tylko się dało,aby wczuć się w postać Gregora.O ile pytania wychodziły średnio ale wychodziły,to z odpowiedziami było ciężko.Trudno odpowiadać w czyimś imieniu więc odłożyłam to na później. 

Męczący,bez sensu,żałosny,samotny tydzień w szkole.Bez pomysły w głowie.Przerwany przez jeszcze bardziej samotny weekend.Rodzice pojechali sobie i zostawili mnie samą.
-Masz dom dla siebie.Tylko pamiętaj nie przesadzaj!-Złowieszcza rada mojej mamy nie wywarła na mnie wrażenia.Nie miałam ochoty na imprezy.Chciałam być sama i odespać cały weekend.Jaki idiota wymyślił szkołę rano przez prawie cały tydzień?Spojrzałam w kalendarz:Styczeń 2015.O matko,ja chcę wakacje! 

Lotnisko w Oslo. 

Przyloty,odloty,łazienki.Mnóstwo osób z wielu krajów.Inni się żegnają ,inni witają.Miejsce idealne dla mnie.Nie wiem czemu wybrałam to miejsce.Intuicja mówiła mi,że może spotkam tu kogoś ciekawego.Wyciągnęłam gitarę i dałam wodzę fantazji.Pewna siebie grałam kolejny cover.Raz się żyje coś zaśpiewam.  

Rest in me and I'll comfort you
I have lived and I died for you
Abide in me and I vow to you
I will never forsake you

They'll never see
I'll never be
I'll struggle on and on to feed this hunger

Burning deep inside of me

Odwróciłam głowę i zobaczyłam dziewczynę,która głośno bije brawo.Zrobiło mi się miło.Norwegowie nie są tacy pogodni i otwarci od razu,trzeba ich poznać Uśmiechnęłam się szeroko i wskazałam na ławkę. 
-Cześć,jestem Daria 
-A ja Klara.Mieszkasz tutaj? 
-W sumie to tak.Ale bardziej w okolicy Vikersund. 
-O to  super,bo ja pochodzę z Polski i jestem tutaj pierwszy raz.Właśnie próbuję dostać się do Vikersund ale zupełnie nie wiem gdzie to jest.-Wiedziałam,że nie Norweżka!Mogę jej pomóc,być w nowym miejscu i to na dodatek chyba samemu.. 
-Nie martw się znam tę okolicę jak własna kieszeń.Ze mną nie zginiesz! 
-To dobrze.Ale jak mogę się dostać do Vikersund? 
-Polecam taksówkę ale możesz pojechać też autobusem lub nawet wynająć helikopter.-No co ona tak patrzy? 
-Uff co za ulga!-Popatrzyłam w tą samą stronę i wszystko jasne. 
-Widzę,że fanka Norwegów co?Ja osobiście jestem w dość dziwnym związku z Gregorem Schlierenzauerem.-Na żarty nigdy za późno.Na jej twarzy zagościło zdziwienie.  
-Co ty?Że jak?Ja słyszałam,że on chodzi z nie jaką Sandrą! 
-No tak bo on o nas nie wie.Hahahaha!-Skoro ona uwierzyła to i inni mogą.Nie,może lepiej nie.To by było głupie. 
-Hahahaha.Prawie ci uwierzyłam. 
-Prawie.Skoro lubisz Norwegów,to musisz lubić skoki narciarskie? 
-Tak.Nawet bardzo.Byłam nawet na ostatnim konkursie w Zakopanem z koleżanką.Ach,ta atmosfera gdy konkursy są w Polsce. 
-Tak słyszałam.Mój kolega był rok temu w Polsce na skokach.Podobno zajebiście.Ja byłam  ostatnio w Lillehammer.Tylko strasznie wiało.Nie cierpię tego. Ale przynajmniej wygrał Gregor. 
-Haha,przynajmniej. 
Moja nowa znajoma nagle wstała i podbiegła do jakiegoś niskiego gościa.Rzuciła mu się na szyje i szeptała do ucha.Szczerze to trochę jej zazdrościłam.Przyjechała do obcego kraju najprawdopodobniej dla tego gościa,który ja teraz przytula.Ej no,zaraz.Ten gość to...Nie niemożliwe.Tak przynajmniej myślałam dopóki Klara mi go nie przedstawiła:
-Daria,to jest Anders... 
-Fannemel-dokończyłam 
-Tak dokładnie Fannemel.Anders Fannemel. 
-Ja jestem Daria.-Myślałam co by tu jeszcze powiedzieć.Miałam palnąć:"Mój tata by się chyba zsikał jakby cię yyy pana zobaczył"ale to chyba zbyt szczere na pierwsze i najprawdopodobniej ostatnie spotkanie.Popatrzyłam na Klarę.Krótka chwila wystarczyła żebym ją na prawdę polubiła.Nie wyglądała za dobrze.Jej oczy zmęczone wędrowały w stronę wyjścia.Anders był szybszy ode mnie:
-Widzę Klara,że jesteś zmęczona. 
W taksówce czułam się nieswojo.Nie chciałam im przeszkadzać.W końcu się chyba musieli znać. 
W drodze do hotelu szłam obok Fannemela niosącego Klarę na rękach.Jaki on czuły.No ja nie wytrzymam,to takie romantyczne. 
-Dzięki Daria.-Podziękowania Fannemela zrobiły na mnie duze wrażenie. 
-Za co? 
-Że pewnie gdybym nie przyleciał do Oslo to byś ją tu zaprowadziła i dała kilka rad jak nie zostać zjedzonym przez niedźwiedzia. 
-Pewnie tak.Nie ma sprawy.Pa.-Miałam już wychodzić,gdy Klara nagle złapała mnie za rękę. 
-Hej co się stało?Dlaczego wychodzisz? 
-Przecież nie jestem tutaj potrzebna.Miałam tylko zaprowadzić cię do Vikersund i tyle.A poza tym jak widzę nie potrzebujesz już mojej pomocy.-Oczekiwałam odpowiedzi typu "Spoko,dzięki,żegnaj" ale się przeliczyłam.Pozytywnie przeliczyłam. 
-Co ty gadasz?Myslisz,że on będzie na każde moje zawołanie?Fannemel musi trenować więc ktoś będzie musiał oprowadzać mnie po mieście.A po za tym co ja będę sama robić w pokoju?Hmm..no nie daj się prosić tylko zostań.-Mówił ci ktoś,że możesz zostać adwokatem? 
-Ostatecznie na parę dni mogę się zgodzić i tak mój dom zajęli rodzice więc...trochę spokoju się przyda. 
Myślę,że gdy to mówiłam nie spodziewałam się,że wszystko potoczy się w takim kierunku. 


Hejoo!Jest nowy rozdział.Powiem szczerze,że pisałam go na raty.To burza,to nie ma internetu zadupie ,to po prostu jakiś sprawdzian.Głowna bohaterka w końcu poznaje Klarę.Przysięgam,że teraz będzie ostro,gorąco i ciekawie!Cieszę się,że ktoś tu w ogóle jest!DZIĘKUJĘ WAM ;* To opowiadanie to takie oderwanie od rzeczywistości.Zapraszam do komentowanie pozytywnego,które motywuje i negatywnego,które daje obraz na to gdzie trzeba się poprawić.Dzięki jeszcze raz i buziaczki :***