niedziela, 10 maja 2015

3.Świat nie kręci się wokół mnie...a jednak!


Kolejny dzień był idealny na obejrzenie konkursu.Całą noc mocno sypał śnieg i świat pokrył się białym puchem.O dziwo rano nie zapomniałam tego co planowałam wieczorem.Czekałam na tego jednego,na tego,który sprawił,że znowu oglądam skoki narciarskie z wielkim uśmiechem na twarzy.Gregor!Nawet zaczęłam odliczać dni do konkursów w Lillehammer.Co się ze mną dzieje?To pytanie zadawałam sobie przed każdą serią.To nie było zwykłe oglądanie skoków i patrzenie w ekran telewizora.Żyłam każdym skokiem.Niech wszyscy skaczą krócej niż Gregor!W przeciągu dwóch tygodni nadrobiłam zaległości sprzed wielu bezsensownie obejrzanych sezonów.Starałam się zbytnio nie okazywać,że z dnia na dzień zaczęłam interesować się skokami,chociaż czułam,że robię to tylko po to,aby zobaczyć Gregora!

W dniu wyjazdu do Lillehammer byłam niesamowicie szczęśliwa.Mama nie ukrywała zdziwienia,że potrafię się cieszyć z "wycieczki na te przeklęte skoki".Czy rodzice muszą wszystko wiedzieć?Chyba tak,skoro nawet moja mama ,niezainteresowana skokami wiedziała,że zakochałam się w Gregorze.Czy aż tak głośno go dopingowałam i życzyłam spieprzenia roboty innym?

Ciepło ubrana i gotowa na przygodę(i ja to mówię?!) pożegnałam się z mamą:
-Pa,my wrócimy w niedziele wieczorem.
-Wracajcie jak najszybciej.Jak wam się chce oglądać te nudy i to jeszcze na żywo pod skocznią.
-Mamo!Przecież wiesz,że tata beze mnie by się nudził!Muszę mu trochę podokuczać jak przegra zakład!
Dzień bez komentarza mojego taty,to dzień stracony.Zaczął się bronić atakiem:
-Tak na pewno twój Schlieri wygra.Ten zakład będzie twoją największą porażką córeczko!
-Zobaczymy! 


Jesteśmy,witaj Lillehammer!Kwalifikacje.Z jednej strony ciekawe,bo można pooglądać nowych zawodników.Jednym z nich był młody norweg:Johann Andre Forfang.Publika kocha nowych skoczków,szczególnie młode (norweskie) talenty."Skok powyżej punktu K Johanna,to daje duże szanse na występ juniora w jutrzejszym konkursie".Spiker najwyraźniej szczęśliwy,że kolejny Norweg w konkursie.Razem z tata staliśmy w bardzo dobrym miejscu na łapanie autografów.On łapał,a ja czekał na Gregora.Skakali kolejni zawodnicy.Widziałam każdego z nich po skoku.Jakiś gość sprawdzał im kombinezony,narty i inne pierdołki,które są im potrzebne do skoku.Na stanowisku lidera cały czas ten młody Norweg.Wyglądał na szczęśliwego z dobrego skoku.Jest Gregor!Tata tylko obrzucił mnie zabójczym spojrzeniem.Trzeba przyznać,że jak na panujące warunki Schlieri skoczył bardzo dobrze.Pożerałam go wzrokiem i marzyłam żeby go pocałować.Jaka ze mnie wariatka,przez jednego Gregora moja twarda skorupa zaczyna znikać.Melancholijny nastroik przerwało przekleństwo,które padło z ust Forfanga:

-Kur*a-i rzucił kaskiem o ziemie.Oparł się o barierkę i spuścił głowę.Był wściekły,wziął swoje rzeczy i szybkim krokiem udał się w stronę domków.Jedyne co przeszło mi przez głowę-rozpieszczony dzieciaczek z niego.Dyskwalifikacja,nie pierwsza i nie ostatnia.Niestety Gregor nie pojawił się aby rozdawać autografy.Jutro też jest dzień... 


Po pierwszej serii konkursu trwały 2 wojny Norwesko-Austriacka,Schlieri walczył z Fannemelem,oraz konflikt na linii córka-ojciec.W mojej głowie kłębiła się myśl:Gregor wygraj to!Jest już na belce.Zaświeciło się zielone światło,zamknęłam oczy i..."138,5 metra Gregora Schlierenzauera!".Nerwowy moment,zliczane punkty za odległość,styl,wiatr i belkę.Gregor stał i wpatrywał się w tablice wyników z uśmieszkiem jakby wiedział co ma nastąpić.Patrzyłam się na tatę,a on na mnie.Z głośników wydobył się krzyk spikera:"Gregor Schlierenzauer zwycięzcą dzisiejszego konkursu!"Tata chyba nie dowierzał,że wygrał Gregor i w to,że przegrał ze mną zakład.  

Drugi dzień nie obfitował w tyle emocji i szczęścia.Ten przeklęty wiatr!Gregor wypadł średnio,z czego tata był mega zadowolony.Uff,dobrze,że zakład nie obejmował niedzielnego konkursu.Przez ten wiatr było strasznie zimno.Nie cierpię gdy zawody są przerywane przez warunki.Odetchnęłam z ulgą,gdy ten cały niedzielny cyrk wreszcie się skończył.Jak tylko wróciłam do domu,padłam na łóżko i zasnęłam. 


Przez te wszystkie dni po pierwszej "turze" skoków w Norwegii moje życie opierało się na stwierdzeniu:byle do przodu.Święta zbliżały się wielkimi krokami.Boże Narodzenie=prezenty.Trochę się zdziwiłam,gdy Agnes zaproponowała mi wspólne zakupy.Jakoś zbytnio za sobą nie przepadamy.Hmm...gdzie dziewczyny mogą poznać się lepiej?Na zakupach!Nie chciało nam się siedzieć w szkole,na dodatek fizyce,więc postanowiłyśmy zrobić sobie wagary.Oslo było nasze i z pewnością nie żałuję,bo to co się wydarzyło może się zdarzyć tylko mi(w pozytywnym słowa tego znaczeniu) 


Choinki,wszędzie choinki,wszędzie mowa o prezentach,o radości,o wspólnych chwilach,o prezentach!Mój umysł rozdarty był pomiędzy tym,co dostanę i tym co ja kupię.Moi rodzice nie umieją dochować niespodzianki(na szczęście ja umiem) i już od pewnego czasu doskonale wiem,co znajdę pod choinką.Razem z Agnes miałyśmy niezłą bekę,gdy jeden gość zapytał się nas czy nie powinnyśmy być w szkole.Był chyba cudzoziemcem,bo mówił po angielsku z mocno wymawianym RRR.Jestem na to dość przeczulona.Nie ma to jak tłumaczenia,że jest zbyt dużo śniegu żeby wyjść z domu.A jednak!W pewnym momencie zobaczyłam coś co całkowicie wybiło mnie z równowagi.Dwóch gości,jeden z nich był przebrany za niedźwiedzia.Zatrzymałam się i przeczytałam tabliczkę,na której napisane było wszystko.Wynikło z tego tyle,że za każde zrobione zdjęcie z "miśkiem" to pomoc dla chorej na białaczkę dziewczynki.Nic dziwnego,że ktoś chce pomóc.Czytam ostatnie zdanie:"a w naszą akcję osobiście zaangażowali się Tom Hilde i Andreas Stjernen.." i ogarnia mnie myśl,że muszę zrobić sobie zdjęcie z Hildo-niedźwiedziem.Tom ze wszystkimi robił dziwne pozycje,nie mogę być gorsza.Gdy podeszłam do ^^niedźwiadka^^ Stjernen popatrzył się na mnie i rzucił lekki uśmieszek do Hilde.Czy on coś knuje?Nie!To niemożliwe, świat nie kręci się wokół mnie.Zrobiłam głupią minę i tyle.Trochę żałowałam,że ten diabelski uśmieszek Stjernena nie oznaczał jakiejś intrygi w stosunku do mnie.Chociaż pewnym jest,że Hilde i Stjernen to dwa "trochę" nie ogarnięte ludki.Nie pomyliłam się.No może nie od razu,jedno jest pewne,ta sytuacja była dosyć dziwna.Gdy razem z Agnes szłyśmy po parkingu moim oczom ukazał się....Hilde i Stjernen.Znowu!Zachowywali się głośno,więc trudno było ich nie zauważyć.Andreas żartował sobie z Toma,że wygląda w tym stroju jak jego ciotka,gdy nie zrobi sobie makijażu.Próbowałam przejść koło nich i nie wybuchnąć śmiechem.Patrzyłam prosto przed siebie i myślałam o kotkach,samochodach.Niestety musiałam pomyśleć o niedźwiedziach!To skojarzenie całkowicie mnie pogrążyło!Zaczęłam się śmiać coraz głośniej.Agnes popatrzyła się na mnie jak na wariatkę.Zrobiło się cicho,jedyne co przerywało tę ciszę to mój śmiech.Zorientowałam się,że skoczkowie patrzą się centralnie na mnie.Zasłoniłam buzię ręką.To było silniejsze ode mnie,chociaż robiłam z siebie totalną idiotkę,za każdym razem jak popatrzyłam na Hilde,to przybywała kolejna dawka śmiechu.W końcu Tom wziął sprwy w swoje ręce,a raczej łapy: 

-No co? 
-Nie,nic.-i znowu ten śmiech! 
-Bądź szczera i mnie nie rań.Czy ten strój mnie pogrubia? 
Spoważniałam i zaczęłam głęboko oddychać. 
-Znaczy się,twój strój jest bardzo w czas! 
-Co to znaczy w czas?Mówiłem żebyś mnie nie raniła-powiedział głosem jakby zaraz miał się rozpłakać-No dobrze wybaczam ci! 
Do tej całej sytuacji musiał oczywiście wtrącić się Stjernen: 
-No a teraz przytul misiaaa. 
Poczułam jak coś w miękkiego na mnie ląduje.Tom ratujący się przed upadkiem(oczywiście mną)nieźle się wkurzył.Kopnął Andersa w tyłek i zaczęła się wojna na przytulanie.
-Stjernen ty idioto,chciałeś żebym zabił koleżankę.Idź ją przeproś i przytul! 
Andreasowi nie trzeba było mówić,co robić i sam "posłusznie" szedł w moją stronę z ramionami,które mówiły same za siebie.Mocno się do mnie przytulił.Tak mocno,że nie mogłam oddychać.Muszę im się odwdzięczyć.Przewracałam oczami w stronę Agnes.Chwyciła haczyk: 
-No dobra chłopaki,my musimy się zbierać,chodź Daria! 
Stjernen jak na komendę wypuścił mnie ze szczęk.Nie wiedziałam,że skoczkowie mają tyle siły.o nie,nie,nie!To nie koniec!Wzięłam Agnes za rękę i popchnęłam na Toma!Spodobało mu się,że to nie koniec bitwy i się do niej wtulił.Agnes chyba niekoniecznie to całe bliskie spotkanie przypadło do gustu.Odepchnęła Norwega z całej siły i wściekła podeszła do mnie.Jej ręce powędrowały na moje ramiona a potem....Bohaterski Stjernen złapał mnie w ostatniej chwili.Byłam w szoku i cała się trzęsłam.Tom i Andreas stali jak wryci.
Hilde tylko powiedział szczerą prawdę: 
-Widzę,że twoja koleżanka nie zna się na żartach,co nie? 
Tak oto kończą się przygody ze skoczkami narciarskimi! 



Hejoo!W pierwszych słowach chciałam przeprosić za dwie rzeczy.Po pierwsze za to,że pod ostatnim rozdziałem nie było nic powiedziane ode mnie i ten błąd już się nigdy nie powtórzy!Po drugie przepraszam za użycie słowa beka.Nie przepadam za tym wyrazem no ale cóż...Trochę czasu minęło,ponieważ miałam problem z przelaniem weny na kartkę,a gdy już byłam napalona na pisanie pojawiła się nauka!Mam nadzieję,że dialogi są już bardziej przejrzyste.Tak wiem to zawsze była moja jedna z dwóch pięt Achillesowych,drugą jest interpunkcja.Pamiętajcie,aby zostawić po sobie malutki komentarz nawet gdyby miałby być mało przyjemny!