poniedziałek, 20 kwietnia 2015

2.Born To Survive-A więc jestem dziwnym przypadkiem!



Do pokoju wpadli rodzice.

-Co się tu dzieje?

-Nic,mam tylko mały problem ze spaniem w jednym miejscu.

Tata nic sobie z tego nie robił,za to mama wyglądała na dosyć zdenerwowaną:

-Nic ci się nie stało?

-Nie,tylko się trochę stłukłam-pewnie,że się stało ale nie będę teraz o tym im opowiadać

-Jakby co krzycz

-Ok.Dzięki.

Położyłam się na łóżku i popatrzyłam na telefon-5:30-dopiero.

Obudziłam się około południa.W domu panował niezły zamęt.Co chwile ktoś wnosił meble,tata coś podpisywał a ja czułam się jak na innej planecie.Cały czas nie mogę pojąć co i jak to się stało.

Była środa wieczorem.Pierwszy dzień mojego powrotu do Norwegii.Zamiast zwiedzać i odświeżać pamięć starałam się jakoś zająć czas.Rodzice mówili,że moja pomoc przyda im się najbardziej,gdy trzeba będzie rozprawić się z moim nowym pokojem.Przy kolacji palnęłam chcąc nie chcąc:

-Co ze szkołą?

Tata nie wahał się ani sekundy:

-Do końca tygodnia zostaniesz w domu.Lepiej żebyś ochłonęła.

Co to znaczy ochłonęła?Zresztą,nie mam ochoty iść znowu do szkoły i zaczynać wszystkiego od początku.

Czas mijał szybko i nudno.Pierwszy raz w życiu byłam tak zrezygnowana.Odpowiadałam z wymuszonym uśmiechem na pytania rodziny,patrzyłam w okno jak tutaj wszystko obumarło.W Szwajcarii jest piękna jesień,a tu zaczyna się zima.Piękna to pora roku,trzeba przyznać ale dlaczego tak szybko?

Weekend.Sobota miała być kolejnym dniem spędzonym w domu.Znowu powinno być nudno.Tata zauważył moje przygnębienie i znowu spróbował mnie pocieszyć :

-Mam dla ciebie niespodziankę!Wsiadaj o samochodu.

Niespodzianka.Ucieszyłam się.Gdzieś jedziemy.Wsiadłam do samochodu.Chwile jechaliśmy.No cóż w centrum Vikersund było strasznie dużo osób.Nienaturalnie dużo.Zatrzymaliśmy się na jakimś parkingu.

-Jesteśmy na miejscu-powiedział tata i wyjął za schowka flagę Norwegii i marker. Tylko się uśmiechnęłam.Po co mu ta flaga?Szliśmy kawałek.Większość osób też miała flagi.W końcu stanęliśmy chyba w nawet dobrym miejscu.Przyjechał jakiś autokar.Tłum powitał go brawami.Co tu się dzieje?Zagadka a raczej niespodzianka rozwikłana.To była norweska drużyna skoczków narciarskich.Machali do wszystkich.Spiker zapowiedział,że "bohaterowie zimy przyjechali spotkać się z fanami,przed już nie długo rozpoczynającym się sezonem".Wow,a więc to są ci idole mojego taty.Weszli na scenę.Było ich 5.Najbardziej moją uwagę przykuł skoczek z długimi włosami.Cały czas robił śmieszne miny i dziwne pozy.Trzeba przyznać,że polubiłam go najbardziej.Jego jedynego zresztą...Drugi,który stał obok śmieszka był najniższy z nich wszystkich i miał blond włosy.Kolejny zdecydowanie wyższy,nie przypadł mi specjalnie,taki trochę ponury.Co ja gadam,też miałam minę jak trup!Ostatni dwaj byli chyba najstarsi.Jeden wyglądał jak...szczeniaczek.Nie wiem skąd to porównanie.Czy coś ze mną nie tak?Ostatni miał czarne włosy i nic nie zdradzał ani ruchami,ani słowami.Najbardziej rozgarnięty z nich wszystkich.Oni odpowiadali na pytania dotyczące sezonu i chyba mistrzostw świata,a mi było strasznie zimno.Nie wiedziałam jak się nazywają,lepiej żebym o to teraz nie pytała.Okazało się,że "bohaterzy" będą rozdawać autografy i robić zdjęcia z każdym kto chcę.Start!Do skoczków zrobiła się niesamowicie długa kolejka,w której stanął mój tata.Nie chciałam przeszkadzać w tak "cudownej" chwili i postanowiłam zejść na bok.Oparłam się o ścianę i zaczęłam przeglądać zdjęcia,które zrobiłam w Szwajcarii.Nie było to wspaniałe uczucie,wszystko wróciło.Ze złością schowałam telefon do kieszeni i energicznie ruszyłam do przodu.Zapomniałam,że w Norwegii trwać zaczęła wieczna zmarzlina i wywróciłam się na śliskiej powierzchni.Serio?Znowu stłukłam sobie dupę i chyba zacznę nienawidzić zimy!Ktoś podał mi rękę.Wysoki chłopak zapytał:

-Wszystko okey?

Już miałam krzyczeć,że nic nie jest okey.Na szczęście się powstrzymałam.Lekko się uśmiechnęłam i grzecznie odpowiedziałam:

-Tak,już tak-myślałam,że to koniec naszego spotkania,on jednak,ku mojemu zdziwieniu,mówił dalej:

-Uff,to dobrze,bo nie wyglądało to ciekawie.Mówisz po norwesku?

-Tak,jestem Norweżką i tutaj mieszkam.-dodałam żeby nie było

-Serio?Nie widziałem cie wcześniej.

-Dopiero się przeprowadziłam-jego entuzjazm mnie przerażał.Starałam się być miła i chyba nawet wychodziło.

-Uuu,tak w ogóle to jestem Sven-i podał mi rękę

-Daria,miło poznać-trochę się odważyłam i zapytałam:-chodzisz może tutaj do szkoły?

-Tak,jestem w drugiej klasie

Muszę przyznać,że Sven spadł mi z nieba.Może przy odrobinie szczęścia poznałam osobę,która mnie wprowadzi w "norweski tryb życia".Pierwszy raz od przyjechania tutaj szczerze się uśmiechnęłam i pół żartem pół serio dodałam:

-Fajnie się składa,bo ja też będę w drugiej już w najbliższy poniedziałek-Sven uśmiechnął się i chyba czytał mi w myślach:

-Wiesz,jeżeli chcesz to mogę cie oprowadzić,zapoznać z kilkoma osobami w szkole-trochę się speszył

-Dzięki.Na pewno skorzystam.Miło,że proponujesz mi pomoc-znowu mocno i szczerze się uśmiechnęłam

Tata mnie zauważył.Był podjarany jak mała dziewczynka.Jego entuzjazm trochę ucichł gdy zobaczył Svena.

-Widzę,że poznałaś kolegę-powiedział to z taką ironią...czas na wojnę słowną

-Tak.To jest Sven-powiedziałam pewniej-będziemy razem chodzić do klasy.

-Cieszę się.Widzisz w znajdowaniu znajomych jesteś mistrzynią!

Całą tą sytuację przerwał dzwoniący telefon,oho mama:

-Halo?

-Długo jeszcze będziecie prześladować biednych skoczków i męczyć ich?

-I ty wiedziałaś??

-Pewnie,że tak.Trudno nie wiedzieć.Wszyscy o tym mówili od tygodnia.

-Serio?No dobra my zaraz wracamy.

Pożegnałam się ze Svenem i weszłam do samochodu.Usiadłam na przednim siedzeniu.Tata dał mi flagę z podpisami skoczków.Humor mi wrócił,więc postanowiłam się z nim podroczyć:

-Hmm jakie to wspaniałe.Pewnie powiesisz ją na ścianie i zrobisz ołtarzyk?

-Widzę,że wrócił ci nastrój.Cieszę się,że niespodzianka podziałała.Wiedziałem,że skoki potrafią czynić cuda!

Tak na pewno skoki.Tak,tak...Pewnie,że nie.Właściwie to nie wiem co.

PONIEDZIAŁEK:

Sven dotrzymał obietnicy i pomógł mi w zaklimatyzowaniu się w szkole.Dzięki niemu dosyć szybko znalazłam się w pewnej grupie osób,które spędzają razem czas.Wszystko cacy-racy ale czy wszyscy Norwegowie (z wyjątkiem mnie) muszą tak ekscytować się skokami?Przyjazd drużyny skoczków to była niemała sensacja.Wszyscy chwalili się zdjęciami zrobionymi z nimi.Był tego mały plus.Przy najmniej wiem jak się nazywają.Starałam się aby uniknęło mnie to jedno niewygodne pytanie,które niestety padło z ust Agnes:

-Daria,a ty co upolowałaś?

Prawda czy nie prawda?Oto jest pytanie.Postanowiłam podjąć słuszną decyzję:

-Właściwie to skoki mnie nie kręcą...

-Serio?Dziwny przypadek...

Uff,Sven przyszedł z pomocą:

-Nie martwcie się.My ją już wyleczymy!-I zaczął się śmiać,a razem z nim inni.Musiałam dodać coś od siebie:

-Uważajcie jestem DZIWNYM I CIĘŻKIM do wyleczenia przypadkiem!



Dom,słodki dom!Chociaż w szkole było lepiej niż się spodziewałam,to mój pokój stał się moim ulubionym miejscem.Trzeba przyznać,że w szkole zapomniałam o tym,o czym długo jeszcze pamiętałam-Chris,Szwajcaria,obietnica.A gdy wracałam do domu całe moje pozytywne myślenie,przemieniało się samoudrękę.Większość czasu spędzałam na rozmyślaniu-Co by było,gdybym została w Bazylei?Skutkiem tego była smutna mina.Rodzice się tym zaniepokoili:

-Co się dzieje?

-Nic.Po prostu mam zły dzień.

To spławienie przez pewien czas działało,niestety na krótko.Przyszedł moment,gdy limit "mam zły dzień" się wyczerpał.Raz na jakiś czas w szkolę rodzice spotykają się inywidualnie z nauczycielami.Dlaczego???

Siedziałam na dywanie w pokoju i przeglądałam bez sensu podręcznik do biologi.Nagle wpadła mama:

-Co robisz?

Stać mnie było na jedno zwykłe:

-Nic.

-I pewnie masz zły dzień?-zaczęła robić się podejrzliwa

-A co to ma do tego,że próbuję pojąć jak wygląda życie wirusów i bakterii?

-Ty sobie nie żartuj dobrze?-ups,chyba to nie było dobre rozpoczęcie rozmowy.

-Ale o co chodzi,bo to,co powiedziałam raczej udanym żartem nie było?

-Rozmawiałam z twoim wychowawcą.

-I?-z moim entuzjazmem "na pewno" coś osiągnę!

-W szkole nie jesteś taka załamana.Podobno zachowujesz się zupełnie normalnie.Rozmawiasz,śmiejesz się.Dlaczego nie jesteś taka w domu?

Odwróciłam się i położyłam głowę na kolana:

-Ty wiesz dlaczego!

-Ile razy mam ci to tłumaczyć?Musimy tu być!

-I ja mam przez to cierpieć?

Mama postanowiła mnie zagiąć:

-Przecież w szkole nie cierpisz?-udało jej się!!

Odwróciłam się.

-Szkoła to co innego-mój ton głosu był już żywszy

-Widzisz to połowa sukcesu.Przyzwyczaisz się!-nastrój mamy się poprawił i dodała:

-A może ci coś kupimy,hmm?Co byś chciała?

Czyli wszystko po staremu!Ucieszyłam się,że nie musimy dalej zgłębiać tego tematu.Jedno jest pewne.Jeżeli mama sugeruje "kupimy ci coś" to oznacza tylko jedno-nawet największa moja zachcianka się spełni.Po każdej przeprowadzce moi rodzice mają wyrzuty sumienia.Jak byłam mniejsza to były zabawki,zdalnie sterowany samolot(R.I.P),chomik,sukienka i takie tam.Jednak gdy zdałam sobie sprawę,że mogę posunąć się na bardziej drastyczne kroki wykorzystywałam to bezbłędnie.Rodzice pozwolili mi zrobić pierwszy tatuaż w 16 urodziny.Teraz mam ich więcej.Każdy to łup i symbol przeprowadzki.Tylko się chytrze uśmiechnęłam i dodałam:

-No wiesz,myślałam nad nowym tatuażem.

-Tak?No cóż chyba nie mam innego wyboru jak zmniejszyć twoje cierpienie.Porozmawiam z tatą.

-Dzięki.Wiesz,że cię kocham.

-Wiem!Ale ja ciebie bardziej!



Kilka tygodni później...

Cały ten czas przeminął spokojnie.Mam nowy tatuaż.Tak,kolejny symbol przeprowadzki.Born to survive-to chyba znaczy wszystko.Pewnego wspaniałego listopadowego wieczoru tata wyrwał mi pilot z ręki tłumacząc:

-Koniec tych głupot.Teraz czas na najwspanialszy sport na świecie.Pełen walki i krwi!

-Myślałam,że o tej porze nie ma jeszcze boksu.

-Co?Nie!Właśnie zaraz zacznie się pierwszy konkurs skoków!Drużynówka na dodatek!

Skoki?Już?Zapomniałam o nich!Miałam ochotę pójść do pokoju i robić cokolwiek innego.Tata jednak mnie udupił:

-Czyli co,miłe chwile w rodzinnym gronie?Chyba nie przegapisz pierwszego konkursu?!

No tak!Przecież jeszcze z 8 miesięcy temu,gdy kończył się sezon to obiecałam mu,że na 100% obejrzymy razem następny!

-No nie,pewnie,że nie przegapię.-trzeba dotrzymywać obietnic...

Pierwsza grupa zawodników:jacyś Rosjanie,Polacy,Niemcy,Japończycy,Czesi... i są Norwegowie!Pierwszy jakiś Velta.A,już wiem to ten skoczek,który przypominał mi trupa.Teraz wygląda całkiem inaczej...Dziwne!I to w HD!!!Przemknął na progu szybko,że nawet pora na Austriaków!I tak przez kilkadziesiąt minut!I nagle mnie olśniło.Pierwszą serie kończył Gregor Schliereznzauer.Zaraz,zaraz...No tak!To przecież jemu kibicowałam przez cały poprzedni sezon.Nie wiem czy po to,żeby zrobić na złość mojemu tacie,czy był inny powód?Zapomniałam przez te 8 miesięcy bez skokowej neutralności.Gdy zdjął kask wszystko mi się przypomniało.Przystojny i wysoki.Tak to on!W przerwie pomiędzy seriami weszłam na Wikipedię i trochę poczytałam o nim.Jest bardzo młody i już tyle osiągnął.Wow!Młody,utalentowany,przystojny.Zauroczyłam się...Szybko ustawiłam sobie jego zdjęcie jako tapetę na telefonie i wróciłam szczęśliwsza na drugą serię!Gdy była jego kolej,wstałam z fotela i zaczęłam ściskać kciuki.Mówiłam coraz głośniej-daleko,leć,jeszcze dalej.Wylądował.Usiadłam na fotelu.Nie był chyba zadowolony,bo kręcił przecząco głową.Tata patrzył na mnie jak na konfidenta.Ja,Norweżka z krwi i kości jestem za Austriakiem i to jeszcze Schlierenzauerem!Tylko zażartował:

-Daleko ten twój Greguś nie zaleci z takim wynikiem!-spławiłam go szerokim uśmiechem.

Mój daddy był szczęśliwy,że Norwegowie stanęli na podium.Ja tylko postanowiłam go skontratakować:

-Oj,co to?Tylko trzecie miejsce?

-Ty zdrajco nic nie mów!Gdzie austriacy czekaj,oj nie widzę ich!

Najlepszy sposób na ironię to ironia:

-Przecież ja jestem za naszymi walecznymi wikingami.

-Aaa,idź już spać dziecko!

Gdy dowiedziałam się,że jutro jest konkurs indywidualny,szczerze się ucieszyłam.Pierwszy raz miałam ochotę na skoki narciarskie i jeszcze Lillehammer!Chwilo trwaj!Niech przyśni mi się Schlierenzauer 



poniedziałek, 13 kwietnia 2015

1.Złe dobrego początki, znaczy:przecież obiecałeś!

Wszystko zaczyna się układać!Mieszkam w najpiękniejszym miejscu na Ziemi,mam najlepszą przyjaciółkę pod słońcem i chłopaka Christophera.I jeszcze zostaję tu na dłużej.W tym świetnym humorze wracałam do domu.Była piękna pogoda wczesnej jesieni.W Szwajcarii wygląda to cudownie.Jest mój dom,mój piękny dom!W końcu to miejsce zamieszkania mogę nazwać domem.Niestety ten rzadko spotykany u mnie powiew romantyczności przerwała nerwowa atmosfera w domu.Tata gdzieś dzwonił i nerwowo chodził z pomieszczenie do pomieszczenia.Mamy nie było.Tata chyba bukował bilety.Gdzieś wyjeżdża?Oho,coś się kroi.Nie chcę nawet wiedzieć co...nie to raczej mało prawdopodobne.Wbiegłam na górę,rzuciłam plecak gdzieś do pokoju i wróciłam na dół.Tata chyba już kończył,bo potwierdzał coś nerwowo.Dobra już mogę. 
-Tato coś się dzieje? Gdzie mama chyba miała wolne dziś i pojechała na zakupy beze mnie?-zaczęłam trochę spokojniej i bardziej z podstępem jeżeli ma mi powiedzieć 100% prawdy. Zadziałało,bo trochę się speszył.
-Znaczy się,mama jest w twojej szkole?
-Szkole?Po co?Nie chcesz chyba powiedzieć,że..że..że-nie to nie możliwe przecież obiecał! 
-Posłuchaj,mama jest w szkole załatwia wszystkie te sprawy,bez których się nigdzie nie ruszymy. 
-Po co mamy się gdzieś ruszać?-to było głupie pytanie-Nie,nie,nie,nie i NIE!Ja nigdzie nie jadę.
-To nie taka prosta sprawa.Wszystko się zmieniło.Musimy stąd wyjechać.Zadzwonili z firmy,że mnie przenoszą. 
Nie chciało mi się go słuchać.Zamknęłam drzwi od pokoju z wielkim hukiem i położyłam się na łóżku.Dlaczego teraz,kiedy wszystko zaczynało się układać?Obiecał.Wyciągnęłam telefon z plecaka i sprawdziłam nową wiadomość od Chrisa-"Jutro o 17 w tym parku niedaleko twojego domu ;)".Nie mam pomysłu co mu napisać,bo chyba raczej nie"Tak pewnie tylko za kilka dni wyjeżdżam,trzymaj się,buziaki".Prawda przez telefon,"świetnie,świetnie,świetnie". 

Gdy się obudziłam było wpół do siódmej.Nic przez sen mnie nie olśniło.Zeszłam na dół.Mama już wróciła.Razem z ojcem omawiali plan wyjazdu.Rodzice przywitali mnie z bolesną ironią.
-Ochłonęłaś już? 
Nic nie odpowiedziałam.W salonie panowała niezręczna cisza.Mama próbowała ratować sytuację.
-Tata ci to źle wytłumaczył. 
-Obiecaliście...-chciałam mówić dalej ale mama brnęła dalej 
-Posłuchaj to nie było planowane.Jeszcze wczoraj o tej porze mogłabym ci przysiąc,że zostaniemy tu na dłużej.Uwierz mi,że ten telefon był tak samo dziwny dla ciebie jak i dla mnie.Ale teraz wszystko się zmieni i na pewno.. 
-Nie,nie na pewno.Tak samo mówiliście w wakacje,cytuję-"Na pewno tu zostaniemy,zdasz tu maturę,poznasz nowych ludzi,będzie wspaniale".I co,teraz znowu będzie jak kiedyś!-Tym razem postanowił się wtrącić tata: -Nawet nie zapytałaś się,gdzie się przeprowadzamy. 
-Niby gdzie? 
-Do Norwegii!Wracamy do domu!Firma dała mi nową umowę.Teraz będę realizował projekty tylko w naszym kraju,czasami tylko wyjadę na kilka dni,ale to nie wpłynie na nasze miejsce zamieszkania. 
Norwegia.Czym dla mnie jest Norwegia,może lepiej czym była?Istniała dla mnie do 6 roku życia,kiedy zaczęła się moja "wędrówka" po świecie.Pamiętam tyle,że wtedy mogłam nazwać ten kraj moim domem.Teraz to Szwajcaria miła być moim domem!Jest moim domem.Tu mieszka Simona i przede wszystkim Chris! 
-Ale ja nie mogę się przeprowadzić,bo...(już prawie się wydałam) jest środek roku szkolnego! 
-Przecież nie raz wyjeżdżaliśmy w środku roku,a poza tym mama już wszystko załatwiła!
Czuję się przegrana:-Muszę iść do łazienki.
Usiadłam na wannie i zaczęłam analizować.Najchętniej to chciałabym tutaj zostać.Jak wytłumaczę Chrisowi,że się wyprowadzam?Dlaczego nie mam tutaj jakiś cioci,babci.Rodzice nie pozwolą mi tu zostać ale przecież mogłabym tutaj przyjeżdżać i odwiedzać Chrisa i Simone?Dobra,przeprowadzka potrwa kilka dni,a jutro zadzwonię do Chrisa i mu wszystko na spokojnie wytłumaczę.Na pewno mnie zrozumie!Wyszłam zdecydowana i lekko pocieszona. 
-Kiedy mamy samolot-to miało być pytanie retoryczne,i znowu pech! 
-Jutro o 19 mamy samolot . 
-Co?Tak szybko? 
-Wiesz,musimy być w Norwegi najszybciej jak to możliwe. 

Szybko napisałam Sms-a do Chrisa z prośbą o spotkanie się zaraz po szkole w parku,zgodził się! 
Nie poszłam do szkoły.Cały dzień pomagałam mamie w przeprowadzce.O 15 miałam spotkać się z Chrisem,nakłamałam jej że około tej godziny muszę iść się pożegnać ze znajomymi.Cała szczęścię nie jest konfliktowa.Przez cały ten czas myślałam jak mu to wszystko wytłumaczyć.Jedno było pewne:jak najdelikatniej.Tylko żebym się nie speszyła. 
Gdy przyszłam,Chris już na mnie czekał. 
-Cześć,nie było cię dziś w szkole-i pocałował mnie w policzek. 
-Cześć,musiałam pomóc mamie.-dobrze że nie pytał w czym.
-To gdzie idziemy?Kino?Romanticzna kolacyjka?-humor mu dopisywał. 
-Obawiam się,że nie-chyba źle zaczęłam 
-Co? 
-Bo wiesz..nie wiem jak ci to wszystko wytłumaczyć,od czego zacząć...musisz mnie zrozumieć-gubiłam się w słowach.Tyle rzeczy do powiedzenia,które trzeba powiedzieć pewnie i delikatnie.
-Hej,spokojnie,powoli.Spróbuję zrozumieć 
Jak będę się z tym tak pieprzyć to na pewno nie zrozumie.Powiem to teraz:-Chris nie możemy nigdzie iść bo za 4 godziny mam samolot do Norwegii! 
-Czekaj,czekaj,że co?Nic z tego nie rozumiem. 
-Przeprowadzam się z rodzicami do Norwegii i za chwile wyjeżdżam... 
-I teraz mi to mówisz! 
-Sama się dowiedziałam wczoraj po szkole,też jestem w szoku!-połowa wszystkiego za mną teraz tylko muszę mu to wszystko wytłumaczyć. 
-Nie to niemożliwe,nie można się przeprowadzić w przeciągu dnia. 
-Można.Ojciec dostał nowy kontrakt.Musimy tam być najszybciej jak się da.Chris zrozum mnie że to mi też nie pasuję.Wolałabym tu zostać z tobą,z simoną-Chris nic nie odpowiadał-Powiedz coś! 
-Nie wiem co. 
-Cokolwiek!Może ci się wydaję że wszystko skończone,ale ja nad tym dużo myślałam.Będziemy do siebie dzwonić,będę cie odwiedzać najczęściej jak tylko to możliwe...-przez cały czas Chris stał zamyślony,a ja paplałam jak zdesperowana-będzie dobrze zobaczysz! 
-Nie!Nie będziemy do siebie dzwonić,odwiedzać,gadać przez Skype!Nie! 
-Co?-co on mówi?-teraz ja nie rozumiem!-nasza rozmowa zaczęła przeradzać się w kłótnie. 
-Myślisz,że co?Wyjedziesz sobie do jakiejś Norwegii i będzie tak samo jak teraz? 
-Nie rozumiem cię!Wczoraj jeszcze mówiłeś mi jaka ja dla ciebie jestem ważna,a teraz? 
-Wczoraj miałaś tu mieszkać,wczoraj wszystko wyglądało inaczej!-to zabolało-nie uznaję związków na odległość.Największa głupota! 
Stałam bezczynnie i patrzyłam się jak krzyczy i wymachuje rękami.Miałam ochotę zabarykadować się w pokoju i wypłakać się na śmierć.Chris zakończył sprawę:-Wiesz co,lepiej będzie jak rozstaniemy się teraz i każdy pójdzie w swoją stronę.Powodzenia na nowej drodze życia.Pa!-odwrócił się jakby niby nic i poszedł. 
Zaczęłam płakać.Było tak pięknie!I znowu to samo!Od teraz będzie inaczej!Ogarnęłam się trochę i wróciłam do domu z kamienną twarzą, 
Mama tylko spytała:-I co,jak poszło? 
-Ciężko-i wróciłam do pokoju  
Za kilka minut tata zawołał:-Daria za 5 minut w samochodzie,sprawdź czy wszystko wzięłaś.  
Napisałam jeszcze sms-a do simony i zeszłam na dół. 

W samolocie siedziałam smutna i o wszystkim dokładnie myślałam,aż w końcu tata chcąc mnie pocieszyć zasugerował: 
-Kupiłem bilety na skoki do Lillehammer i nie mam z kim jechać.Mama powiedziała,że za nic na to nie pójdzie,może pojedziemy razem?
Ja tu cierpię,przeżywam,mam dość a on tylko o skokach.No ale w końcu próbował mnie pocieszyć.Trochę się zamyśliłam i:-Pewnie,lepsze to niż siedzenie w domu-i się uśmiechnęłam.Szczerze,to nawet nie myślałam o tym zbyt poważnie.Skoki narciarskie w wykonaniu mojego taty,hmmm:"No skacz,jeeest,nie ma,udało się,naprzód Norwegia".Jak na typowego norwega przystało wielki fan skoków,biegów,biathlonu,kombinacji-wszystkiego co ze sportami zimowymi związane!Szczególnie skoki.Przyznam,że jak byłam młodsza to razem dawaliśmy nieźle popalić mamie.Krzyki,płacz,plucie pod narty przeciwnikom:P Wszystko mi zbrzydło.Jak długo można słuchać gadania o skokach,skoczkach,skoczniach,norwegach...Nie mam nic do skoków.Nawet obejrzałam cały poprzedni sezon,bez większej pasji,takich emocji.Nie rozumiem tylko jednego!Ok sport,walka itp ale dlaczego wszyscy traktują tych skoczków jak bogów?Najwyraźniej nie jest mi dane bycie piszczącą fanką jednej drużyny. 
Z lotniska odebrali nas dziadkowie.Było mi trochę niedobrze,kręciło mi się w głowie.Za dużo wrażeń jak na jeden dzień!Zasnęłam w samochodzie i chyba przegapiłam kilka pytań babci o podróż,szkołę i inne straszne w tej chwili rzeczy.
Obudziła mnie mama:Jesteśmy,poznajesz to miejsce?                                                                
Gdy obraz trochę mi się rozjaśnił zobaczyłam jakiś dom.No dobra nie jakiś.To tutaj spędziłam 6 najpiękniejszych lat mojego życia.Taa cisza przed burzą.W środku było jeszcze pusto.Jedyne o czym myślałam,to żeby iść wreszcie spać!Ten dzień był jeszcze gorszy od poprzedniego.Co będzie jutro?Nie chcę teraz o tym myśleć!Spać,łóżko,sypialnia,kocyk i lulu. 
Takie pesymistyczne niemyślenie odbiło się z wielkim hukiem o moją podświadomość.Przewracałam się z boku na bok.We śnie wszystkie wydarzenie z 48 godzin mieszały mi się w jeden koszmar.Obudziłam się z dość pokaźnym stłuczeniem.Spadłam z łóżka.Auć,dzięki za obudzenie!Drugi sen był jeszcze gorszy.Śniło mi się,że jestem na skokach.Sama pośród tłumu  kibiców,którzy jak zombie chodzili za skoczkami.Nic dziwnego a jednak takie straszne dodając,że wyglądali jak trupy.Auć!I znowu na ziemi.Niech to się już skończy! 

Hejoo! I oto jest pierwszy rozdział!Dzisiaj jeszcze trochę wprowadzenia do całej historii.Pojawił się już motyw skoków,którego będzie coraz więcej!Szczerze to trochę się stresuję,bo to w końcu początek i nie wiem jak zostanie przyjęty.Do odważnych świat należy!!! Zapraszam Was do komentowania,czy się Wam podoba.Następny rozdział postaram dodać gdzieś pod koniec tygodnia ;) Miłego czytania :* 
PS. Pamiętajcie KOMENTUJĘ = MOTYWUJĘ 

sobota, 11 kwietnia 2015

Prolog:Wszystko zaczęło się układać..

,, … Nadzieja przychodzi do człowieka wraz z drugim człowiekiem … ‘’
Na początku wszystko zaczynało się układać. Nowi znajomi, dom, pierwsza miłość… Wystarczył jeden telefon i wszystko legło w gruzach. Zawalił się cały mój dotychczasowy świat. Nauczyłam się jednak że nigdy nie warto tracić nadziei…
Jedna osoba potrafi na nowo zbudować twoje życie. Czasem jednak trzeba na nią poczekać…
No trochę trzeba było poczekać. Trochę się namęczyć, podołować. Ale może najpierw wszystko od początku…
Moi cudowni rodzice nie potrafili usiedzieć na jednym miejscu. Mój ojciec pracuje jako architekt, przez co zmieniamy miejsce zamieszkania częściej niż przeciętny Amerykanin. Dla sprostowania nie,nie mieszkam w Ameryce. Aktualnie żyję w Bazylei w Szwajcarii razem z rodzicami. Wkurza mnie to, że przez pracę ojca ciągle zmieniamy miejsce zamieszkania. Nie mam przyjaciół, bo gdy już prawie zaklimatyzuję się w nowym miejscu znów się przeprowadzam. I tak w kółko, i w kółko. Błędne koło. Tym razem miało być inaczej. Kapulet obiecał mi, że tym razem zostaniemy tu na zawsze.
Dzisiaj był cudowny dzień. Ostatnio pisałam bardzo ważny egzamin z majcy. Jak zawsze przed wynikami trzęsły mi się ręce. Z moim pesymizmem i moją wiedzą liczyłam na… dopa. Hehe dostałam  pięć  ;p Jakby tego było mało poznałam najwspanialsza przyjaciółkę na świecie –Simona to typowa łysa, blondynka z czarnymi włosami!  Z jednej strony szurnięta i (jakby to delikatnie powiedzieć) mało inteligentna, ale przynajmniej zawsze mogę na nią liczyć. Szczególnie jeśli chodzi o Christophera. Już od pierwszego dnia cos między nami zaiskrzyło. A DZIŚ zostałam jego dziewczyną. Jestem najszczęśliwsza osoba na świecie.
Godzina 15:00. Freeeeedom! Nareszcie wolna. Jestem pewna że jutro będzie równie zajebiście jak dziś, ponieważ czeka mnie romantyczna randka z Chrisem. To będzie wspaniały dzień, przynajmniej mam pewność że nieoczekiwanie wyjedziemy.  - Wykrakałam…

Hejoo  Witam wszystkich bardzo serdecznie. Właśnie zaczynam swoja przygodę z pisaniem. Zainspirowała mnie moja przyjaciółka Milka, która też pisze opowiadania o skokach narciarskich. Tak to będzie opowiadanie o skokach narciarskich, będzie to historia Darii z jej opowiadania. Wszystko co przeżyła , zobaczyła, bądź słyszała  zostanie opisane tutaj(oczywiście z jej perspektywy). Niech nie zmyli was przeciętny Chris!  
Bardzo serdecznie zapraszam do komentowania. Pierwszy rozdział pojawi się niedługo, następne postaram się dodawać regularnie raz w tygodniu. Miłego czytania ;* 
PS. Pamiętajcie KOMENTUJĘ = MOTYWUJĘ