Stjernena.Oni na prawdę nie są w 100% ludźmi.Moje tysięczne postanowienie noworoczne znów nie wypaliło.wolałam spędzać czas z Klarą,którą zaczęłam traktować jak siostrę,niż siedzieć pięć razy w tygodniu w szkole.Rodzice albo zapracowani,albo na wyjeździe.
Pod koniec tygodnia,po długim porannym spacerze z Klarą wybrałyśmy się na siłownie.Fannis "gentleman" zapewnił nam wejście w każdy kąt budynku.Nawet do szatni ale to nie było najlepszym pomysłem.Widok ćwiczących skoczków nie robił na nas specjalnego wrażenia.Poszłyśmy do barku.
-To co zamawiamy?-Rzuciłam pytaniem i uśmieszkiem.
-Ja zamawiam Colę.
-Oj Klara nie bądź taka.Może coś mocniejszego?
-Wiem co ci po głowie chodzi ale myślisz,że to dostaniemy?
-Ja to załatwię.Trzeba to zrobić szybko.Nie może wyczuć twojego strachu.
-Co panie sobie życzą?
-Dwa piwa.-Odpowiadam i wracam szybko do rozmowy z moją nową znajomą.
-A ma pani osiemnaście lat?-Gość strasznie przepisowy.
-A nie wyglądam?
-To może jakiś dowodzik?
Klara wybucha śmiechem a ja przeszukuję kieszenie.Szeroko uśmiecham się w stronę barmana.
-No zapomniałam,taka ze mnie niezdara.
-To niestety wszystko jest do pani dyspozycji oprócz procentów.
-Pan też miał kiedyś te naście lat.-Maślane oczka nie pomogły.-No dobra.Niech będzie Cola.
-Dla mnie też.-Jak echo powtarza Klara.
Czekając na zamówienie żartowałyśmy sobie z całej sytuacji.
-Pamiętaj:nie może wyczuć twojego strachu!
-Haha.Będziesz mi to teraz wypominać do końca życia?
Gdy tylko zbliżył się do nas barman przestałyśmy.Próbowałyśmy powstrzymywać się od śmiechu.Jakże miłą atmosferę przerwał dźwięk tłuczonego szkła.Poczułam straszny ból w prawej ręce.Popatrzyłam się na nią i zobaczyłam dosłownie potok krwi.
-Auuu!-Zrobiło mi się słabo.Mroczki przed oczami i przeprosiny barmana.Klara wzięła mnie za zdrową rękę mrucząc coś pod nosem.Na sali zderzyłyśmy się z jakimś chłopakiem.
-Cześć!Forfang tak?Czy mógłbyś nam pomóc i przynieść jakieś bandaże?
Pierwsze moje wrażenie to skąd ona wszystkich zna?Mój wzrok powędrował na tego gościa.W pamięci szukałam jego imienia.Co to w ogóle jest ten Forfang?
-Łołołoło...spokojnie!Co ty taka napalona.Po pierwsze skąd ty mnie znasz?A po drugie co ci się stało w rękę?-Ostatnie zdanie skierował do mnie.Gość był jakiś nie poważny.Zadawał pytania jak na wieczorku zapoznawczym i chyba nie raczył zwrócić uwagi,że cała podłoga zrobiła się czerwona.Co za palant!
-Kurwa koleś!Nie widzisz,że ja tu krwawię?!To teraz nieistotne skąd ona cię zna,więc rusz dupę i przynieś tę apteczkę.
Klara popatrzyła na mnie jak na smoczyce ziejącą ogniem.Moje lekkie uniesienie poskutkowało,bo skoczek w podskokach,co jest raczej adekwatne do jego zawodu pobiegł po apteczkę.Wrócił ale raczej tego nie chciał.Rozkazał mi usiąść i podać rękę.
-Sama sobie dam radę.-Warknęłam
-No nie wydaję mi się.
Ból był nie do wytrzymania więc w końcu uległam i wyciągnęłam rękę w jego stronę.Zaczął brać się za wyciąganie szkła.
-Auuu!To boli!
-Nie ma innej opcji.Musi boleć.
-Robisz to źle i dla tego boli.-Zacisnęłam zęby i starałam się nie zwracać na jego poczynania uwagi.Nie był najdelikatniejszy.
-Pawian w zoo by to lepiej zrobił niż ty!-Odpowiedział mi na to mocnym zaciśnięciem bandaża.
-Auuuuu!Chcesz mnie zabić?To nie tak się robi.
-A ty co studiujesz medycynę czy twoja stara to pielęgniarka hę?
Co za bezczelny gbur.Moja noga jak z automatu uderzyła go w to najcenniejsze dla mężczyzny miejsce.
-Głupia jesteś?
-No chyba raczej ty!
-Przestańcie!Zachowujecie się jak dzieci!!!-Klara nieźle się wkurzyła ale co jej do tego?
-A ty się nie wtrącaj!-Powiedziałam to w tym samym czasie co Forfang.Spojrzałam na niego z obrzydzeniem i zrobiłam co najmniej wytrzeszcz oczu.Gdy dokończył "dzieło" poszłam jak najszybciej do wyjścia.Za chwile podbiegła do mnie Klara.
-Gdzie byłaś?-zapytałam
-Musiałam mu podziękować.W końcu nie musiał nic zrobić.
-Taa jasne.Zabandażował mnie jak jakąś mumię,w ogóle nie mogę ruszać ręką. Pomożesz mi znaleźć coś przeciwbólowego?Chyba zjem całą paczkę tabletek.
-Pewnie.
Czułam się jak niepełnosprawna.Ciężkie jest życie gdy ma się do dyspozycji jedną a w dodatku lewą rękę.W pokoju hotelowym każda żyła w swoim świecie.Postać Forfanga budziła we mnie obrzydzenie ale dziwnie intrygowała.
-Ej Klara?Jak ma Forfang na imię?
-Johann Andre.Jakoś tak.
-Dzięki.
Dosyć szybko znalazłam go na Instagramie.Oho,lubi się chłopak chwalić.Nowe Nike,nowy iPhone,nowy Mac.
Do pokoju wpadł Hilde.Szybko zablokowałam telefon.
-No dziewczyny wy tutaj a za chwile zacznie się konkurs w Sapporo.Raz dwa wstawać idziecie za mną.
-Z tobą gdzie?-zapytała Klara.
-Do pokoju Andersa?
-Mam się bać?-odparła Klara wskazując na butelkę w rękach Toma.
-Czy ja wyglądam na niezrównoważonego psychicznie?Nic nie mów!Obejrzymy konkurs,trochę się pośmiejemy z Fannisa i jego wyższości nad nami a potem się zobaczy.
-Nie jestem pewna.To był dzień pełen przygód.
Musiałam się wtrącić.Spotkania ze skoczkami zawsze są fajne.
-Klara nie daj się prosić.Popatrz tylko na to małe biedne Hildziątko.Czy kiedykolwiek nudziłaś się z Norwegami?
-Hmm.Nie?
-No to chodźmy z Tomem.
-No dobra przekonałaś mnie!
Pokój Fannisa to bardzo wszechstronne miejsce służące nie tylko do spania ale również jako sala kinowa i kosz na śmieci.Rozsiadłam się na miejscu,które powinno być dla Fannemela.W końcu jestem od niego wyższa o całe 7 cm!Średnio na 10 skoków tylko podczas jednego było zupełnie cicho.Gdy skakał Norweg wszyscy się wstrzymywali od niepotrzebnych uwag i dosłownie dawali wiatr pod narty.Pora na Gregora.Mocno ściskam kciuki.Całkiem nieźle ale nie ustał.Przeklęłam po norwesku i zaczęłam zasypiać.Z drzemki obudził mnie krzyk dobiegający z telewizora.Ktoś upadł.Na powtórce zobaczyłam skoczka w charakterystycznym fioletowym kasku z Milką.Wellinger....albo Schmitt.Czyli Wellinger.Klara niesamowicie się tym przejęła.Prosiła Toma żeby dowiedział się co z Wellim.
-Daria?-zapytała roztrzęsionym głosem.
-Tak?
-Pójdziesz ze mną do pokoju?
-Jasne.
Usiadłyśmy na łóżku.Klara cały czas patrzyła w jeden punkt.Nic nie mówiła.Ciszę przerwał telefon.Nie mój dzwonek więc pewnie Klary.Wstałam,popatrzyłam na wyświetlacz:Andi.Jeżeli to jest ten Andi ,o którym ja myślę...Z niedowierzaniem podałam jej telefon.Z krótkich i nerwowych odpowiedzi przyjaciółki stwierdziłam,że to jednak jest on-Andreas Wellinger.Bóstwo wszystkich nastolatek,z wyjątkiem mnie,ale muszę przyznać,że oczy ma śliczne...Po skończonej rozmowie próbowałam jakoś pocieszyć Klarę.
-Wszystko będzie dobrze,zobaczysz.
-No nie wiem.Przewożą go do Norwegi.Co jeśli to coś poważnego?
-Gdyby to było coś poważnego to kazali by mu siedzieć w Japonii a nie wieźli przez pół świata.
-Tak myślisz?
-Tak.W Norwegii są dobrzy lekarze ale w Japonii jeszcze lepsi.-Nie wiedziałam czy to prawda ale trzeba coś wymyślić.
-Dzięki.Trochę się uspokoiłam.
-Widzisz.A teraz idź połóż się spać.Jutro...znaczy się już dzisiaj będzie lepiej.-Zważając jaka jest godziny jutro to dziś.
-Dobranoc Daria.
-Pchły na noc Klara.
Bezszelestnie weszłam do domu.Wolnym krokiem zmierzałam do swojego pokoju świecąc sobie telefonem.Wszyscy już spali.Powoli i delikatnie zamknęłam drzwi.Ściągnęłam plecak,którego nawet nie otwierałam.Popatrzyłam na opatrunek.Nie chciałam psuć sobie humoru widokiem rzeźni więc położyłam się spać.
Wstałam około południa.Sądząc po dźwięku,cały czas otwierających i zamykając się drzwi,rodzice byli w domu.
Włożyłam na siebie bluzę,aby ukryć rękę.Zostałam gorąco przywitana przez mamę:
-Wstała nasza księżniczka.Co sobie życzysz na śniadanie?
-Hmm.Zdaję się na ciebie.
Nalałam sobie wody i usiadłam przy stole.Mama próbowała nawiązać jakiś kontakt.
-Jak było wczoraj w szkole?
-Ujdzie.Byle do przodu.
-Tylko tyle?
-Tylko.
Nastała nieprzyjemna chwila ciszy.Mama nie dawała za wygraną.
-Dlaczego tak późno wróciłaś?
-Późno.No późno,późno.-Co tu wymyślić?-Po szkole poszłam do koleżanki pomóc jej z chemii.Trochę mi zajęło zanim cokolwiek zrozumiała.Potem obejrzałyśmy film i zrobiło się późno.
-No i wszystko jasne.Ojciec knuł różne teorie spiskowe.
-Teorie spiskowe?
-Tak.Bardzo ciekawe zresztą.
-Jakie?-Zżerała mnie ciekawość.
-Ucieczka,randka...chłopak.
-Pfff.On to ma wyobraźnie.
-Nie gorąco ci w bluzie.Jesteś cała czerwona.
Jasne,że gorąco ale co miałam zrobić.
-Nie no co ty.Zimno jest.
Czułam,że z ręką coś nie tak.
-Wiesz co,muszę iść do łazienki.
Zatrzasnęłam drzwi,ściągnęłam bluzę,zdjęłam opatrunek i...
-Auuu!
-Daria co się dzieje?
Czy ona zawsze wszystko wie?
-Nie nic.-Szybko odpowiedziałam,zawinęłam rękę w bluzę i wybiegłam z łazienki jak poparzona.Przy okazji wpadłam na zaniepokojoną mamę.Nie trzeba było długo czekać na jej pytanie.
-Co się dzieje?Dlaczego trzymasz się za rękę.Pokaż mi ją natychmiast!-Jej ton stał się głośny i stanowczy.Niepewnie wyciągam rękę w jej kierunku.Delikatnie bierze mnie za dłoń i cała blednie.Próbuję się jakoś bronić.
-Mamo to był wypadek.To nic poważnego.
-Nic poważnego?!Siadaj natychmiast.
Posłusznie siadam na sofie i czekam na swoją mammy.Za chwile przychodzi z dużą apteczką i zaczyna przesłuchanie
-Jak i gdzie to się stało?
-Ale co?
-Nie udawaj głupiej dobrze?Zadałam ci pytanie!
-Oj już nie denerwuj się...-Zaczynam panikować.Nie mam nic na swoją obronę.
-No czekam.
Jak ona delikatnie dezynfekuje rany i zawija bandaż.Nie ma porównania do tego zwierzęcia Forfanga.Johanna Andre na dodatek...
-W szkole...
-Ale jak?!
-No jakoś tak wyszło,nawet nie wiedziałam jak.
-Co wy tam robicie,że twoja ręka wygląda jak pobojowisko?
-No co my tam robimy...co...no uczymy się.A co mamy robić?
-Uczycie czego?Chyba sobie zadzwonię do twojej szkoły i spytam jak ty nie chcesz mi powiedzieć!
-To dzwoń!
I tak się wyda...
Poniedziałek był bardzo dziwnym i szalonym dniem.Rano śpieszyłam się do szkoły.Wiedziałam,że mama tam zadzwoni i wszystkiego się dowie.Trzeba była przy najmniej trochę załagodzić całą sytuację.Prędko przemierzałam przez ulice Vikersund.Nagle czyjaś dłoń złapała mnie za ramie.
-Hej Daria,prawda?-zapytał nieznajomy obojętnym głosem.
-Tak a pan...?-popatrzyłam w ciemnozielone oczy ukryte gdzieś pod kapturem grubej kurtki.Szukałam w nich odpowiedzi na swoje pytanie.-Forfang.
-Tak.Mam pytanie co z twoją ręką?-ton jego głosu był co najmniej chłodny a pytanie zadane z przymusu.
-Wszystko okej możesz już iść wykonałeś zadanie.
-Zadanie.Skąd wiedziałaś?-trochę się ożywił-Yyyy znaczy się yyy...
-Błagam cię...Jakbyś się bardziej postarał to zamroziłbyś tym pytaniem całą Norwegię na wieki wieków.Trener cię wysłał?
-Tak.Znaczy nie...ale no...
-No zdecydujesz się wreszcie!
-Zasadniczo to tak.
Zaczęłam chichotać.
-Z czego się śmiejesz?Jestem zielony?
-Nie,tylko pogubiłam się w odpowiedziach i nie wiem co o tym wszystkim myśleć.
-Może:jaki dobry chłopak albo bardzo posłuszny z niego skoczek.-Szeroko się uśmiechnął i wskazał palcami na siebie.
-Nie raczej:co za fałszywy gość.
-Fałszywy?Ja fałszywy?Nie mam powodów żeby być fałszywym.
-Nie wcale.Nie chcę mi się komentować tego co się ostatnio stało,bo wiem co sobie o mnie myślisz i wcale nie chcę tego zmieniać ale...
-Czy musisz zaczynać każde zdanie od "nie"?-przerwał mi w połowie zdania.
-Nie!Skoro ostatnio zachowywałeś się jak ostatni cham to czemu teraz tak strasznie się o mnie troszczysz.Pomijając fakt,że trener wydał ci taki rozkaz.
-Pomijając fakt,że trener wydał mi ten rozkaz to ty prowokowałaś.Przypomnę ci:głupi pawianie i mocne kopnięcie w...
-Sam byłeś sobie winien!-tym razem ja mu przerywam.
-Powiedziałem jedno zdanie a ty przeciwko mnie kilkadziesiąt gorszych.Przepraszam ale jak ktoś tutaj zachowywał się jak cham to tylko ty!
Jego słowa dały mi do myślenia.Może rzeczywiście potraktowałam go zbyt ostro.Nie był niczemu winien,chciał pomóc...O nie,na pewno nie dam za wygraną,nie teraz,tym bardziej,że za bardzo przypomina mi...
-Ha i tu cię mam!-krzyknął triumfalnie.
-I co zadowolony?Idź już i nie marnuj sobie czasu.-nie potrafiłam ukryć złości.W końcu zagiął mnie jakiś chłopczyna w rurkach Forfang.
-Co to,to na pewno nie!Dostałem polecenie bezpiecznego odprowadzenie cię do szkoły i zamierzam się z niego wywiązać!-I ten jego ironiczny uśmieszek.
-A czy ja wyglądam jak małe pięcioletnie dziecko,które zgubi się we własnym domu!?
-Pięcioletnie dzieci są bardziej zaradne od ciebie.
-Jak ty mi działasz na nerwy!Chodź już,bo się spóźnię ale ostrzegam jedno słowo...-krzyczę grożąc palcem.
-Ty schowaj ten paluszek i chodź,bo się spóźnisz.
Hejoo!Kolejny rozdział trochę dłuższy ale mam nadzieję,że to nie problem.Tym razem pojawia się Forfang.Bardzo kluczowa postać.Różowo między nimi nie jest...
Są wakacje i będę częściej w szczególności w deszczowe dni takie jak teraz pisać.Mam w głowie pewien pomysł na coś zupełnie nowego ale raczej na razie zostawię to dla siebie...no chyba,że kompletnie oszaleję.Życzę miłych i dłuuuugich wakacji.Do zobaczenie w następnym :***
Z góry przepraszam za krótki komentarz, ale nie mam za dużo czasu,mimo że są wakacje. ;c
OdpowiedzUsuńRozdział cudny!
Z niecierpliwością czekam na kolejny i weny życzę oraz udanych wakacji.
Buziaki. ;*
Ps.przy następnym komentarz będzie dłuższy,obiecuję. ❤
Zapraszam serdecznie do siebie jeśli będziesz miała chwilkę:
OdpowiedzUsuńGregor Schlierenzauer: ski-jumping-universe-by-british-lady.blogspot.com
Andreas Wellinger: you-did-not-see-that-coming.blogspot.com ;*
Buziaki,
British Lady
Hej Kochana! ♥
OdpowiedzUsuńGorąco zapraszam na jedenastą odsłonę rzeczywistości:
http://wspolnie-odmienmy-rzeczywistosc.blogspot.com
Buziaki! :*
Hej, Kochana! ❤
UsuńSerdecznie zapraszam na dwunastą rzeczywistość;
http://wspolnie-odmienmy-rzeczywistosc.blogspot.com/
Buziaki! :*
No muszę ci powiedzieć, że bardzo mi się podoba ten rozdział :) Pisz szybko następny, bo nie mogę się doczekać :* /Claudie
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle, to jest nowa notka na blogu, zajrzyj jak chcesz :P
http://odkawywoleksiazke.blogspot.com/
Jejku, jakie ja mam opóźnienie... Wybacz kochana, ale mój blogger ostatnio nawala na całej linii... -.-
OdpowiedzUsuńRozdział świetny! Pojawia nam się tutaj pan Forfang... No no, jestem ciekawa, co się z tym wiąże, bo na pewno trochę namiesza, skoro to "bardzo kluczowa postać" :)
Udanego wakacyjnego odpoczynku ♥
Weny i buziaki :**
Hej Kochana, zapraszam na dziesiątkę :**
Usuńhttp://blue-flares.blogspot.com/2015/07/rozdzia-dziesiaty.html
"Kto się czubi, ten się lubi" - nieprawdaż? To powiedzenie chyba sprawdzi się w przypadku Darii i Johanna <3
OdpowiedzUsuńOna chyba trochę przesada, tak bardzo olewając szkołę, no ale nie jestem tu po to, żeby ją moralizować. Lecę dalej!