Do pokoju wpadli rodzice.
-Co się tu dzieje?
-Nic,mam tylko mały problem ze spaniem w jednym miejscu.
Tata nic sobie z tego nie robił,za to mama wyglądała na dosyć zdenerwowaną:
-Nic ci się nie stało?
-Nie,tylko się trochę stłukłam-pewnie,że się stało ale nie będę teraz o tym im opowiadać
-Jakby co krzycz
-Ok.Dzięki.
Położyłam się na łóżku i popatrzyłam na telefon-5:30-dopiero.
Obudziłam się około południa.W domu panował niezły zamęt.Co chwile ktoś wnosił meble,tata coś podpisywał a ja czułam się jak na innej planecie.Cały czas nie mogę pojąć co i jak to się stało.
Była środa wieczorem.Pierwszy dzień mojego powrotu do Norwegii.Zamiast zwiedzać i odświeżać pamięć starałam się jakoś zająć czas.Rodzice mówili,że moja pomoc przyda im się najbardziej,gdy trzeba będzie rozprawić się z moim nowym pokojem.Przy kolacji palnęłam chcąc nie chcąc:
-Co ze szkołą?
Tata nie wahał się ani sekundy:
-Do końca tygodnia zostaniesz w domu.Lepiej żebyś ochłonęła.
Co to znaczy ochłonęła?Zresztą,nie mam ochoty iść znowu do szkoły i zaczynać wszystkiego od początku.
Czas mijał szybko i nudno.Pierwszy raz w życiu byłam tak zrezygnowana.Odpowiadałam z wymuszonym uśmiechem na pytania rodziny,patrzyłam w okno jak tutaj wszystko obumarło.W Szwajcarii jest piękna jesień,a tu zaczyna się zima.Piękna to pora roku,trzeba przyznać ale dlaczego tak szybko?
Weekend.Sobota miała być kolejnym dniem spędzonym w domu.Znowu powinno być nudno.Tata zauważył moje przygnębienie i znowu spróbował mnie pocieszyć :
-Mam dla ciebie niespodziankę!Wsiadaj o samochodu.
Niespodzianka.Ucieszyłam się.Gdzieś jedziemy.Wsiadłam do samochodu.Chwile jechaliśmy.No cóż w centrum Vikersund było strasznie dużo osób.Nienaturalnie dużo.Zatrzymaliśmy się na jakimś parkingu.
-Jesteśmy na miejscu-powiedział tata i wyjął za schowka flagę Norwegii i marker. Tylko się uśmiechnęłam.Po co mu ta flaga?Szliśmy kawałek.Większość osób też miała flagi.W końcu stanęliśmy chyba w nawet dobrym miejscu.Przyjechał jakiś autokar.Tłum powitał go brawami.Co tu się dzieje?Zagadka a raczej niespodzianka rozwikłana.To była norweska drużyna skoczków narciarskich.Machali do wszystkich.Spiker zapowiedział,że "bohaterowie zimy przyjechali spotkać się z fanami,przed już nie długo rozpoczynającym się sezonem".Wow,a więc to są ci idole mojego taty.Weszli na scenę.Było ich 5.Najbardziej moją uwagę przykuł skoczek z długimi włosami.Cały czas robił śmieszne miny i dziwne pozy.Trzeba przyznać,że polubiłam go najbardziej.Jego jedynego zresztą...Drugi,który stał obok śmieszka był najniższy z nich wszystkich i miał blond włosy.Kolejny zdecydowanie wyższy,nie przypadł mi specjalnie,taki trochę ponury.Co ja gadam,też miałam minę jak trup!Ostatni dwaj byli chyba najstarsi.Jeden wyglądał jak...szczeniaczek.Nie wiem skąd to porównanie.Czy coś ze mną nie tak?Ostatni miał czarne włosy i nic nie zdradzał ani ruchami,ani słowami.Najbardziej rozgarnięty z nich wszystkich.Oni odpowiadali na pytania dotyczące sezonu i chyba mistrzostw świata,a mi było strasznie zimno.Nie wiedziałam jak się nazywają,lepiej żebym o to teraz nie pytała.Okazało się,że "bohaterzy" będą rozdawać autografy i robić zdjęcia z każdym kto chcę.Start!Do skoczków zrobiła się niesamowicie długa kolejka,w której stanął mój tata.Nie chciałam przeszkadzać w tak "cudownej" chwili i postanowiłam zejść na bok.Oparłam się o ścianę i zaczęłam przeglądać zdjęcia,które zrobiłam w Szwajcarii.Nie było to wspaniałe uczucie,wszystko wróciło.Ze złością schowałam telefon do kieszeni i energicznie ruszyłam do przodu.Zapomniałam,że w Norwegii trwać zaczęła wieczna zmarzlina i wywróciłam się na śliskiej powierzchni.Serio?Znowu stłukłam sobie dupę i chyba zacznę nienawidzić zimy!Ktoś podał mi rękę.Wysoki chłopak zapytał:
-Wszystko okey?
Już miałam krzyczeć,że nic nie jest okey.Na szczęście się powstrzymałam.Lekko się uśmiechnęłam i grzecznie odpowiedziałam:
-Tak,już tak-myślałam,że to koniec naszego spotkania,on jednak,ku mojemu zdziwieniu,mówił dalej:
-Uff,to dobrze,bo nie wyglądało to ciekawie.Mówisz po norwesku?
-Tak,jestem Norweżką i tutaj mieszkam.-dodałam żeby nie było
-Serio?Nie widziałem cie wcześniej.
-Dopiero się przeprowadziłam-jego entuzjazm mnie przerażał.Starałam się być miła i chyba nawet wychodziło.
-Uuu,tak w ogóle to jestem Sven-i podał mi rękę
-Daria,miło poznać-trochę się odważyłam i zapytałam:-chodzisz może tutaj do szkoły?
-Tak,jestem w drugiej klasie
Muszę przyznać,że Sven spadł mi z nieba.Może przy odrobinie szczęścia poznałam osobę,która mnie wprowadzi w "norweski tryb życia".Pierwszy raz od przyjechania tutaj szczerze się uśmiechnęłam i pół żartem pół serio dodałam:
-Fajnie się składa,bo ja też będę w drugiej już w najbliższy poniedziałek-Sven uśmiechnął się i chyba czytał mi w myślach:
-Wiesz,jeżeli chcesz to mogę cie oprowadzić,zapoznać z kilkoma osobami w szkole-trochę się speszył
-Dzięki.Na pewno skorzystam.Miło,że proponujesz mi pomoc-znowu mocno i szczerze się uśmiechnęłam
Tata mnie zauważył.Był podjarany jak mała dziewczynka.Jego entuzjazm trochę ucichł gdy zobaczył Svena.
-Widzę,że poznałaś kolegę-powiedział to z taką ironią...czas na wojnę słowną
-Tak.To jest Sven-powiedziałam pewniej-będziemy razem chodzić do klasy.
-Cieszę się.Widzisz w znajdowaniu znajomych jesteś mistrzynią!
Całą tą sytuację przerwał dzwoniący telefon,oho mama:
-Halo?
-Długo jeszcze będziecie prześladować biednych skoczków i męczyć ich?
-I ty wiedziałaś??
-Pewnie,że tak.Trudno nie wiedzieć.Wszyscy o tym mówili od tygodnia.
-Serio?No dobra my zaraz wracamy.
Pożegnałam się ze Svenem i weszłam do samochodu.Usiadłam na przednim siedzeniu.Tata dał mi flagę z podpisami skoczków.Humor mi wrócił,więc postanowiłam się z nim podroczyć:
-Hmm jakie to wspaniałe.Pewnie powiesisz ją na ścianie i zrobisz ołtarzyk?
-Widzę,że wrócił ci nastrój.Cieszę się,że niespodzianka podziałała.Wiedziałem,że skoki potrafią czynić cuda!
Tak na pewno skoki.Tak,tak...Pewnie,że nie.Właściwie to nie wiem co.
PONIEDZIAŁEK:
Sven dotrzymał obietnicy i pomógł mi w zaklimatyzowaniu się w szkole.Dzięki niemu dosyć szybko znalazłam się w pewnej grupie osób,które spędzają razem czas.Wszystko cacy-racy ale czy wszyscy Norwegowie (z wyjątkiem mnie) muszą tak ekscytować się skokami?Przyjazd drużyny skoczków to była niemała sensacja.Wszyscy chwalili się zdjęciami zrobionymi z nimi.Był tego mały plus.Przy najmniej wiem jak się nazywają.Starałam się aby uniknęło mnie to jedno niewygodne pytanie,które niestety padło z ust Agnes:
-Daria,a ty co upolowałaś?
Prawda czy nie prawda?Oto jest pytanie.Postanowiłam podjąć słuszną decyzję:
-Właściwie to skoki mnie nie kręcą...
-Serio?Dziwny przypadek...
Uff,Sven przyszedł z pomocą:
-Nie martwcie się.My ją już wyleczymy!-I zaczął się śmiać,a razem z nim inni.Musiałam dodać coś od siebie:
-Uważajcie jestem DZIWNYM I CIĘŻKIM do wyleczenia przypadkiem!
Dom,słodki dom!Chociaż w szkole było lepiej niż się spodziewałam,to mój pokój stał się moim ulubionym miejscem.Trzeba przyznać,że w szkole zapomniałam o tym,o czym długo jeszcze pamiętałam-Chris,Szwajcaria,obietnica.A gdy wracałam do domu całe moje pozytywne myślenie,przemieniało się samoudrękę.Większość czasu spędzałam na rozmyślaniu-Co by było,gdybym została w Bazylei?Skutkiem tego była smutna mina.Rodzice się tym zaniepokoili:
-Co się dzieje?
-Nic.Po prostu mam zły dzień.
To spławienie przez pewien czas działało,niestety na krótko.Przyszedł moment,gdy limit "mam zły dzień" się wyczerpał.Raz na jakiś czas w szkolę rodzice spotykają się inywidualnie z nauczycielami.Dlaczego???
Siedziałam na dywanie w pokoju i przeglądałam bez sensu podręcznik do biologi.Nagle wpadła mama:
-Co robisz?
Stać mnie było na jedno zwykłe:
-Nic.
-I pewnie masz zły dzień?-zaczęła robić się podejrzliwa
-A co to ma do tego,że próbuję pojąć jak wygląda życie wirusów i bakterii?
-Ty sobie nie żartuj dobrze?-ups,chyba to nie było dobre rozpoczęcie rozmowy.
-Ale o co chodzi,bo to,co powiedziałam raczej udanym żartem nie było?
-Rozmawiałam z twoim wychowawcą.
-I?-z moim entuzjazmem "na pewno" coś osiągnę!
-W szkole nie jesteś taka załamana.Podobno zachowujesz się zupełnie normalnie.Rozmawiasz,śmiejesz się.Dlaczego nie jesteś taka w domu?
Odwróciłam się i położyłam głowę na kolana:
-Ty wiesz dlaczego!
-Ile razy mam ci to tłumaczyć?Musimy tu być!
-I ja mam przez to cierpieć?
Mama postanowiła mnie zagiąć:
-Przecież w szkole nie cierpisz?-udało jej się!!
Odwróciłam się.
-Szkoła to co innego-mój ton głosu był już żywszy
-Widzisz to połowa sukcesu.Przyzwyczaisz się!-nastrój mamy się poprawił i dodała:
-A może ci coś kupimy,hmm?Co byś chciała?
Czyli wszystko po staremu!Ucieszyłam się,że nie musimy dalej zgłębiać tego tematu.Jedno jest pewne.Jeżeli mama sugeruje "kupimy ci coś" to oznacza tylko jedno-nawet największa moja zachcianka się spełni.Po każdej przeprowadzce moi rodzice mają wyrzuty sumienia.Jak byłam mniejsza to były zabawki,zdalnie sterowany samolot(R.I.P),chomik,sukienka i takie tam.Jednak gdy zdałam sobie sprawę,że mogę posunąć się na bardziej drastyczne kroki wykorzystywałam to bezbłędnie.Rodzice pozwolili mi zrobić pierwszy tatuaż w 16 urodziny.Teraz mam ich więcej.Każdy to łup i symbol przeprowadzki.Tylko się chytrze uśmiechnęłam i dodałam:
-No wiesz,myślałam nad nowym tatuażem.
-Tak?No cóż chyba nie mam innego wyboru jak zmniejszyć twoje cierpienie.Porozmawiam z tatą.
-Dzięki.Wiesz,że cię kocham.
-Wiem!Ale ja ciebie bardziej!
Kilka tygodni później...
Cały ten czas przeminął spokojnie.Mam nowy tatuaż.Tak,kolejny symbol przeprowadzki.Born to survive-to chyba znaczy wszystko.Pewnego wspaniałego listopadowego wieczoru tata wyrwał mi pilot z ręki tłumacząc:
-Koniec tych głupot.Teraz czas na najwspanialszy sport na świecie.Pełen walki i krwi!
-Myślałam,że o tej porze nie ma jeszcze boksu.
-Co?Nie!Właśnie zaraz zacznie się pierwszy konkurs skoków!Drużynówka na dodatek!
Skoki?Już?Zapomniałam o nich!Miałam ochotę pójść do pokoju i robić cokolwiek innego.Tata jednak mnie udupił:
-Czyli co,miłe chwile w rodzinnym gronie?Chyba nie przegapisz pierwszego konkursu?!
No tak!Przecież jeszcze z 8 miesięcy temu,gdy kończył się sezon to obiecałam mu,że na 100% obejrzymy razem następny!
-No nie,pewnie,że nie przegapię.-trzeba dotrzymywać obietnic...
Pierwsza grupa zawodników:jacyś Rosjanie,Polacy,Niemcy,Japończycy,Czesi... i są Norwegowie!Pierwszy jakiś Velta.A,już wiem to ten skoczek,który przypominał mi trupa.Teraz wygląda całkiem inaczej...Dziwne!I to w HD!!!Przemknął na progu szybko,że nawet pora na Austriaków!I tak przez kilkadziesiąt minut!I nagle mnie olśniło.Pierwszą serie kończył Gregor Schliereznzauer.Zaraz,zaraz...No tak!To przecież jemu kibicowałam przez cały poprzedni sezon.Nie wiem czy po to,żeby zrobić na złość mojemu tacie,czy był inny powód?Zapomniałam przez te 8 miesięcy bez skokowej neutralności.Gdy zdjął kask wszystko mi się przypomniało.Przystojny i wysoki.Tak to on!W przerwie pomiędzy seriami weszłam na Wikipedię i trochę poczytałam o nim.Jest bardzo młody i już tyle osiągnął.Wow!Młody,utalentowany,przystojny.Zauroczyłam się...Szybko ustawiłam sobie jego zdjęcie jako tapetę na telefonie i wróciłam szczęśliwsza na drugą serię!Gdy była jego kolej,wstałam z fotela i zaczęłam ściskać kciuki.Mówiłam coraz głośniej-daleko,leć,jeszcze dalej.Wylądował.Usiadłam na fotelu.Nie był chyba zadowolony,bo kręcił przecząco głową.Tata patrzył na mnie jak na konfidenta.Ja,Norweżka z krwi i kości jestem za Austriakiem i to jeszcze Schlierenzauerem!Tylko zażartował:
-Daleko ten twój Greguś nie zaleci z takim wynikiem!-spławiłam go szerokim uśmiechem.
Mój daddy był szczęśliwy,że Norwegowie stanęli na podium.Ja tylko postanowiłam go skontratakować:
-Oj,co to?Tylko trzecie miejsce?
-Ty zdrajco nic nie mów!Gdzie austriacy czekaj,oj nie widzę ich!
Najlepszy sposób na ironię to ironia:
-Przecież ja jestem za naszymi walecznymi wikingami.
-Aaa,idź już spać dziecko!
Gdy dowiedziałam się,że jutro jest konkurs indywidualny,szczerze się ucieszyłam.Pierwszy raz miałam ochotę na skoki narciarskie i jeszcze Lillehammer!Chwilo trwaj!Niech przyśni mi się Schlierenzauer