Daria
Po wejściu do pokoju moją uwagę przykuła,leżąca na biurku długa lista.Rzuciłam plecak w kąt i szybko sprawdziłam co jest jej treścią.Trudno było powstrzymać uśmiech,bo to co było na niej napisane totalnie mnie rozbawiło.Od góry do dołu,a może raczej sądząc po dużych i pewnie stawianych literach,od dołu do góry wypisane były wszystkie szkolne zaległości.Włos jeżył się na głowie.No nie było tak źle.Połowa tych rzeczy to kwestia solidnego powtórzenia,ale osobie,która miała inne plany zdecydowanie nie interesowało bezczynne powtarzanie wiadomości.Z pomieszczenia obok dało się słyszeć dźwięk spadających książek.Niezwykle mnie to zdziwiło.O tej porze ani duchy,ani złodzieje nie wchodzili w grę.Jednak czułam się zobowiązana do sprawdzenia tej niecodziennej sytuacji.Przechodząc obok lekko uchylonych drzwi widziałam zarys męskiej postaci pakującej coś do torby.Przestraszyłam się.Cicho przemknęłam do swojego pokoju i zastanawiałam się nad ewentualną bronią.Wzięłam moją najukochańszą świnko-skarbonkę i wkroczyłam do akcji.
-Ręce do góry!-wykrzyczałam w kierunku postaci,która trzymała ręce uniesione wysoko w górze-Tata?-zapytałam jeszcze bardziej zdezorientowana niż kilkanaście minut wcześniej.
-Uuu,ale mnie przestraszyłaś.
-Co tu się dzieję?Lars pośpiesz się!-krzyczała mama.Chyba nastrój jej się nie poprawił...
-Mama?-rzuciłam pytaniem,tym razem w jej kierunku.
-A kto?!-zasyczała.
-Yyyy,wyjeżdżacie gdzieś?-zapytałam ze strachem.
-Niestety!-odpowiedziała jeszcze groźniej.
-Ale,że tak no yyyy...nie rozumiem.
-Z racji tego,że jestem nowym pracownikiem,ośrodek wysyła mnie na jakiś kurs zapoznawczy.-mówiła wyniosłym tonem pełnym kpiny.
-Bomba!-pisnęłam
-Byłaby to bomba,tylko na tym całym kursie będą sami stażyści i studenci.
-A tata tak jedzie z tobą okazjonalnie?-czas pytań i odpowiedzi uważam za otwarty!
-To tylko dziwny zbieg okoliczności.-szybko wtrąca ojciec.
-Twój tata ma natychmiast zjawić się w jakiejś miejscowości,której nazwy za Chiny nie zapamiętam,bo ma tam coś zobaczyć,pomyśleć...
-Nowy projekt a mama akurat będzie w pobliżu,więc jedziemy razem.-Tata świetnie przedstawia obraz sytuacji.
-Aha,a daleko to?-Pytam,próbując powstrzymać radość.
-Nie wiem,ale sądząc po zdjęciach,to jakieś zadupie.-gorączkowo odpowiada mama.
-Okey,ostatnie pytanie kiedy wracacie?
-Poniedziałek wieczorem.-głośno wykrzyczeli.Chyba nie byli zadowoleni z tej całej sytuacji
-No wiesz MAMO,na twoim miejscu byłabym szczęśliwa,że to będą studenci.-zaczęłam igrać z ogniem.Ojciec uderzył się w głowę,a ja diabelsko uśmiechnęłam.
-Nie!Wszyscy studenci stomatologi to dziwolągi,gdyby było inaczej miałabyś ojca dentystę.
-I nie byłabyś już taka ładna i mądra.Wszyscy dentyści to dziwolągi.-Czasami uwagi mojego taty są całkiem śmieszne.Tamtym razem mama zmroziła go spojrzeniem,a on jak chorągiewka musiał sprostować:-Powiedziałem tylko dentyści,nie dentystki!
-Widziałaś już listę?-rzekła mama szybko zmieniając temat.
-Tak...
-To dobrze.-mówiła dalej,zabierając walizkę i schodząc na dół.-I jeszcze jedno.To,że wyjeżdżamy nie oznacza jakiś luzów.Grzecznie chodzisz do szkoły i powoli nadrabiasz zaległości.
-Tak mamo.-powiedziałam posłusznie i spuściłam głowę na dół.Moje typowe zagranie i tym razem zadziałało,bo mocno mnie do siebie przytuliła.Zrobiło mi się jakoś lżej.Wtulona w jej włosy,czułam zapach jej ulubionych perfum.-Przepraszam.
-Ja też cię przepraszam.Nie zachowałam się wzorowo.Zrozum,muszę mieć cię na oku,bo przechodzisz okres buntu.Nadwyrężyłaś moje zaufanie.
-Wiem,tak bardzo cię za to przepraszam.-Myślałam,że zaraz się rozpłaczę.Nigdy nie potrafiłam się z nią pokłócić i zostawić tego w spokoju.
-A teraz już głowa do góry.Będzie dobrze.
-Będzie...Trzymam za ciebie kciuki mamo....
Po pożegnaniu się z mamą i zatańczeniu tańca zwycięzcy,z okazji wyjazdu rodziców i pogodzenia się z rodzicielką,musiałam odebrać telefon.Na wyświetlaczu pojawił się nieznany mi numer.Pomyślałam,że jeżeli to z obsługi klienta to rozłączę się w stylu mojej babci,mówiąc,że nic nie rozumiem.Nie była to jednak upierdliwa pani z sieci telefonicznej.
-Halo?
-Halo?Daria?-dosyć znajomy męski głos zadaje pytanie a ja poza zwykłym "tak" nie wiem co odpowiedzieć...-Uff,czyli dobrze przepisałem numer.Z tej strony Anders...
-Fannis?-zadając to pytanie wolałam się upewnić.Mnogość różnego rodzaju Andersów w Norwegi jest ogromna.
-Tak,Fannis.Posłuchaj mam pytanie.Nie ma może u ciebie Klary?
-Nie,nie spotykamy się u mnie.
-A nie wiesz może gdzie może być?Dzwonię,piszę,próbuję się z nią spotkać ale nie mam zielonego pojęcia,gdzie ona się podziewa.-siła determinacji w jego głosie napawała strachem.
-Anders posłuchaj,nie mogę ci nic powiedzieć.
-Proszę.To dla mnie mega ważne.Jesteś jej przyjaciółką,co nie?Na pewno mówiła ci co będzie robić.
-Tak,jest moją przyjaciółką i obiecałam jej,że nie powiem nikomu nic o We..-ugryzłam się w język-znaczy o naszych wspólnych sekretach.
-A jak cię ładnie poproszę i załatwię takie fajne wejściówki na konkurs w Vikersund.-Brzmiało kusząc,ale nie sprzedałam tak ważnych i niezwykle delikatnych informacji dla jakiś tam fajnych wejściówek.
-Nie Fannis.Nic już nie mów!Nie powiem ani słowa!Szukaj a znajdziesz.-Po tej zachęcie rozłączyłam się.
Następnego dnia po raz kolejny Forfang spełnił "rozkazy" trenera.Sądząc po ostatniej poprawie naszych kontaktów spodziewałam się mile spędzonego czasu.Niestety już na samym początku wszystko poszło w złą stronę.Nawet go nie zauważyłam.Sam musiał dać znak życia.
-Hej,hej!Nie widzisz mnie czy nie chcesz mnie widzieć?-wołał w moją stronę.Odwracając się zobaczyłam tego samego zakapturzonego Forfanga w okularach przeciwsłonecznych.
-Forfang?-nie potrafiłam ukryć zdziwienia.-Raczej czy ty coś widzisz w tych goglach?
-Wszystko a nawet jeszcze więcej złotko.-jednym ruchem ręki ściągnął je z przed oczu i zrobił falisty ruch brwiami.
-Aaaaa,rozumiem okulary z rentgenem?-powiedziałam naśladując jego ton głosu i zmałpowałam jego ruch brwiami
-Nie?Dziwna jesteś.Nie ma okularów z rentgenem!Pfu,też mi żart.
-To,że jestem dziwna to żadna dla mnie obraza.Wiele osób mi to mówi,ale nie nie jestem idiotką i wiem...
-Tak,tak,tak,Tak!Skończmy ten temat.Nie chcę sobie psuć nastroju.-z powrotem założył okulary i dumnie ruszył do przodu.
-Wiesz co,nie wyglądasz zbyt poważnie.
-Niby dlaczego?
-Okulary przeciwsłoneczne w zimie?Wyglądasz jak wariat!To tak jakby założyć kask i jechać samochodem.
-Ładnemu we wszystkim do twarzy.A poza tym jak się stajesz sławnym to okulary przeciwsłoneczne to podstawa.
-Tak słyszałam,że jedziesz na mistrzostwa,ale to nie robi z ciebie celebryty.Miałam ci nawet pogratulować,ale sobie to chyba daruję.-przyśpieszyłam kroku zostawiając gwiazdkę z tyłu.
-Hej,gdzie tak pędzisz czekaj!-podbiegł do mnie i znowu szliśmy obok siebie.-Nie psuj miłej atmosfery!
-Miłej atmosfery?To,że pojedziesz do Falun i mówią o tym wszystkie stacje telewizyjne to jeszcze nic nie znaczy.
-A co znaczy hę?
-To,że nie oddałeś tam jeszcze ani jednego skoku i nie wiadomo czy będziesz w czwórce trenera a zachowujesz się tak jakbyś został podwójnym mistrzem świata!-wykrzyczałam mu to w twarz przy tym machając rękami.On jednak złapał mnie za dłonie i przycisnął do najbliższego drzewa swoim ciężarem.
-Hej,ciiii.Proszę,nie róbmy kroku wstecz.
-Już zrobiliśmy!-krzyczałam
-To to naprawmy.-czekał na moją reakcję.Ciemnozielone oczy zakryte równie ciemnymi okularami patrzyły się na mnie...
-Puść moje ręce!
-Nie!
-To boli!-natychmiast rozluźnił palce.Odepchnęłam go z całej siły.
-Proszę,nie chcę się z tobą kłócić.
Byłam już kilkanaście kroków przed nim,ale zatrzymałam się,odwróciłam i dodałam:
-Zrobiliśmy krok w tył nieodwracalnie.-Nic nie odpowiedział,nie widziałam jego zachowania,po prostu poszłam przed siebie.
Johann
Poszła.Czy ja jestem aż takim idiotą?Wiedziałem,że te niby "rady" chłopaków o gwiazdorzeniu to nędzny niewypał."Bądź pewny siebie,to ty jesteś teraz na topie".Tak pewnie.Oczywiście,że wyglądam jak palant w tych okularach.Po co ja ich słuchałem?Mam dwie lewe ręce i zawsze wszystko spieprzę.Muszę ściągnąć to dziadostwo z nosa,bo oszaleje.A macie,już nie istniejecie!Kopię,deptam po nich byle zniknęły.
-Chłopcze,opanuj się.-odwracam się i widzę starszego pana trzymającego rękę na moim ramieniu.Robi mi się wstyd,że zachowuję się tak publicznie,a co za tym idzie,wszyscy to widzą.
-Ja...ja...-gubię się w słowach,robi mi się gorąco-ja już idę.
Ruszam prędko do przodu.Nie zwalniam kroku.Mam dość moich niby partnerów z drużyny,którzy chcą najwyraźniej zrobić mi na złość.
Energicznie otwieram drzwi do pokoju hotelowego całkowicie zapominając o Tomie.Głośno trzaskam i szukam torby z rzeczami na trening.Przy okazji nie zauważam stojącego w samym szlafroku Hilde,który natychmiast wypytuje mnie o przyczyny porannej nieobecności.
-Gdzie był nasz mały Johannek?-ironicznie się uśmiecha.Czuje,że nie mam nastroju na żarty.Nie odpowiadam na jego zaczepkę.Sprawdzam czy mam wszystko,bo dzisiaj oddajemy ostatnie skoki treningowe.Tom jednak nie odpuszcza:-Ojoj,nasz mały juniorek nie ma humoru.-mówi do mnie jak matka do dziecka,aby w końcu zjadło warzywa.Próbuję jak najszybciej zmienić przebieg rozmowy.
-Człowieku ty wiesz,która jest godzina?Przed treningiem mamy jeszcze spotkanie z trenerem na skoczni,a ty jeszcze siedzisz jak pan w szlafroku!-mój moralizujący ton głosy wcale nie polepsza sytuacji...
-Dobrze tato!-odpowiada trzepocząc rzęsami a ja spoglądam na niego z wyrzutem.-A raczej mamo!.-za to dostaje ode mnie poduszką.
-Rób co chcesz ja spadam.-biorę torbę i zatrzaskuję za sobą drzwi.W hotelu panuje niezłe zamieszanie,bo już wieczorem przyjeżdża kadra Słowenii na czele z Janusem i Prevcem.
Narzucone przeze mnie tempo chodu powoduje,że czuję się żywszy.Zimne powietrze przyjemnie szczypie mnie w nos i policzki.Za to kocham Norwegię.Za te jedyne w swoim rodzaju urokliwe zimy!
Jestem już na terenie skoczni.Przykładam czip do czytnika.Drzwi odblokowują się,a przede mną już tylko kilka metrów do sali,w której ma odbyć się spotkanie.Wchodzę i siadam na miejscu obok Phillipa.Jesteśmy już prawie w komplecie.Oprócz trenera i Toma są wszyscy.Jak Hilde się spóźni to Stoeckl będzie cały dzień w złym humorze i nawet nieoficjalny nowy rekord świata go nie zadowoli!Trener wchodzi...nie on nie wchodzi,on wkracza.Tak,a więc trener wkracza a za nim przybiega zdyszany Hilde.Stoeckl przymyka oko na minimalnie spóźnionego Toma,najwyraźniej jest w dobrym nastroju.Świadczy o tym chociażby jego uśmiech na twarzy.Od razu przechodzi do rzeczy:
-Witajcie chłopcy!Mam nadzieję,że dobrze się spało.-Nikt nie śmie nawet pisnąć słowa.Gdy Stoeckl jest w dobrym nastroju trzeba go po prostu słuchać.To samo tycze się również złego nastroju...Kontynuował:
-Skoro mamy wybranych już naszych szczęśliwców na mistrzostwa,możemy skupić się na tym weekendzie.Startujemy przed własną publicznością,na najpiękniejszej mamuciej skoczni na świecie.-Nastała chwila ciszy.Szkoleniowiec wbił wzrok na okno,a raczej na tym co było za:Vikersundbakken,po czym wraca do tematu.-Chłopcy czuję,że padnie tutaj nowy rekord świata.Ale...nie możemy pozwolić,aby jacyś Słoweńcy,Niemcy czy Austriacy nam go zabrali!Ma on zostać tutaj w Norwegi,w ojczyźnie skoków narciarskich.-Kto by pomyślał,że zawsze zimny i surowy Alexander Stoeckl w przeciągu kilku chwil wygląda jakby miał się rozpłakać...-Przepraszam chłopcy,po prostu w ten weekend będzie niezła walka.Ja to czuję i chcę was na to przygotować.Nie myślcie sobie,że skoro już wszystko pozamiatane to nie trzeba się starać.Absurd!Macie dać z siebie wszystko,całe 100% a może i więcej...Ja widzę komu zależy,a komu nie.Jesteście czołówką i pokażcie,że wasza praca nie idzie na marne.-Wszyscy zamyśleni,analizują słowa trenera.Po minutowej pauzie Stoeckl sprowadza nas na ziemię:-Tyle chciałem wam przekazać.Teraz trening.Anders-zwraca się do Fannisa-poprowadzi rozgrzewkę.Do roboty!
Bieg,ćwiczenia rozciągające i wisienka na torcie-skoki!Zasiadam na belce.Tutaj na samej górze serce bije szybciej,a w brzuchu czuje się motyle.Widok miasteczka Vikersund,zaśnieżonego Vikersund nie może równać się z niczym innym.Dla każdego norweskiego skoczka liczą się dwie rzeczy Holmenkollen i loty narciarskie.Te dwie tradycje,które pielęgnujemy od najmłodszych lat i,do których dążymy przez całe życie,aby stać się najlepszymi.Ehhh...gdyby zza chmur zechciałoby wyjść słońce czułbym się jeszcze bardziej spełniony.Ciekawe gdzie mieszka ta mała złośnica?No może już nie taka mała...ale złośnica.Z resztą co mi do tego?!I tak już jej pewnie nie zobaczę więc...Przygryzam dolną wargę w oczekiwaniu na znak trenera upoważniający mnie do oddania skoku.Upoważniający,jak to pięknie brzmi.Tak to już jest,absolutnie żadnej samowolki.Jest!Alex energicznie macha chorągiewką.Nawet nie wiem kiedy wylądowałem!Wszystko poszło jak z automatu.Wow,210,5 metra!
Oddaję ostatni skok.Kolejny powyżej granicy 200 metrów.Trybuny jeszcze świecą pustkami,ale już jutro będzie tutaj głośno i tłoczno.Będzie zajebiście!
W ramach releksu postanowiłem zgodzić się na jęki Fannisa i ulżyć mu w cierpieniu.Tak,gramy w ping-ponga.Punkt za punkt,punkt za punkt.Stjernen beznamiętnie dyktuje wynik.
-12-11 dla Johanna,12-12,13-12 dla Andersa,13-13,przewaga Johanna,równowaga.O rety!Kończcie już!!!
Łatwo mu mówić.Wygrać z Fannisem w ping-ponga to tak jakby znokautować Kliczko.Niewykonalne,a jednak jestem tak blisko.Anders pokazuje mi,żebyśmy zrobili chwile przerwy.Nie kłócę się z nim.Siadam obok Fannisa wsłuchanego w rozmowę Stoeckla i Klary.Wynika z niej,że nie będzie jej na konkursie.Wściekły Fannemel wychodzi z sali.
-Wygrałeś walkowerem.-informuje mnie Stjernen.
-Takie zwycięstwo to nie zwycięstwo.
-Ale zwycięstwo!
W drodze powrotnej do hotelu wdaję się w rozmowę z Sjoeenem.Tematem jest nieobecność Klary na zawodach.Jak te wieści szybko się rozchodzą...
-Wiesz co-zaczynam-Anders nie da sobie rady.
-Niby czemu?To profesjonalista,musi radzić sobie z każdą sytuacją!
-Ale bez niej?To może być masakra!Alex powinien coś zrobić.Przecież wszyscy widzą jak ona na niego działa.
-Ach te kobiety!Z nimi źle ale bez nich jeszcze gorzej...
Daria
"Pieprzona gwiazdka się znalazła!"-myślałam.Forfang zachowywał się gorzej niż baba.Raz udawał,że ma mnie gdzieś i powinnam mu na kolanach dziękować za to,że po mnie przyszedł,drugim razem to on mnie błagał na kolanach,żebym to ja z nim szła."Hmm,ja też się tak zachowywałam a on był nieustępliwy.No ale,jak on to powiedział,hormony?Więc jestem usprawiedliwiona"-tak próbowałam zwalać na jego winę.Jednak wcześniej nie sądziłam,że nasze drogi na tak długo się skrzyżują.
Po zdaniu relacji mamie przez telefon,jak spędziłam dzień,czy byłam w szkole i tym podobne położyłam się spać z wielkim znakiem zapytania wymalowanym na czole:Czy on jutro przyjdzie?Szczerze,miałam taką nadzieję.Lubiłam się z nim droczyć i balansować pomiędzy defensywą i ofensywą,ale chyba zapadłabym się pod ziemie,gdybym go spotkała.Moje obawy zostały jednak rozwiane.Czekałam na "naszej" ławce.Zakreślałam różne wzory matematyczne na warstwie śniegu tak w ramach powtórzenia przed zaległym sprawdzianem,gdy czyjeś dłonie zasłoniły mi oczy.Jakże znajomy głos szepnął mi do ucha:
-Akuku.
Gdy tylko odwróciłam głowę w prawo ujrzałam siedzącego obok mnie Svena.
-Sven?Co ty tu robisz?Przecież to nie twoja trasa do szkoły!
-Postanowiłem ją trochę ulepszyć.Nie cieszysz się,że mnie widzisz?-typowy skromny Sven zadał mi pytanie a ja zdezorientowana mu odpowiedziałam.
-Cieszę...?-cicho odrzekłam lecz bez przekonania,szukając samej siebie gdzieś tam zagubionej...-Tak cieszę się!-wypowiedziałam już głośniej i pewniej.-Bardzo się cieszę.Więc chodźmy!-szybko wstałam,a on razem ze mną szczęśliwy z mojej odpowiedzi.
Wieczór spędziłam z Klarą.Opowiadała mi o spotkaniach z Wellingerem,jak świetnie się bawią będąc razem.Wolałam nic nie mówić,ale strasznie żal mi było Andersa.Szukał jej po całym Vikersund a ona z Wellim.Mogła mu to powiedzieć.Uznałam jednak,że nie należy wtrącać się do niczyich relacji,damsko-męskich na dodatek,nawet jeżeli jest to moja przyjaciółka.Zebrałam się jednak na odwagę,aby coś tam naburknąć na ten temat:
-Klara...
-Tak?-zapytała jak zwykle żywo i z ciepłym uśmiechem.To trochę mnie speszyło.
-Bo...-szukałam odpowiedniego rozpoczęcia rozmowy.Nie za delikatnie i nie za ostro-Anders dzwonił do mnie i pytał się o ciebie...-nie zdążyłam nawet dokończyć,bo to poddenerwowana Klara zaczęła mnie wypytywać:
-Chyba mu nie powiedziałaś,że jestem u Andiego?!-to zupełnie wybiło mnie z rytmu.Co ja się znam na związkach?Nic totalnie nic!Lepiej było zupełnie zakończyć sprawę.
-Owszem próbował mnie przekupić,ale...
-Ale?-aż wstała z łóżka i zbliżyła się do mnie ze złowrogą miną.
-Ale...-wbiłam swoje spojrzenie w podłogę i zaczęłam pewniej.-Ale jestem twoją przyjaciółką i nie powiedziałam mu ani jednego słowa!-poczułam,że ktoś wiesza mi się na szyi.
-Jesteś kochana!-te słowa całkowicie mnie udobruchały.Postanowiłam już nic nie mówić na temat tego co myślę.Czasami nie warto.Wróciłam do domu wcześniej niż zakładałam,ale to pozwoliło mi wcześniej położyć się spać.Niestety mój senny maraton został przerwany telefonem od taty.
-Halo?
-Halo,wstawaj już późno-momentalnie spojrzałam na wiszący na ścianie zegar jednak nic nie potrafiłam zobaczyć-wpół do dziewiątej!-wyręczył mnie tata.
-Proszę daj mi spokój to przecież środek nocy!-z powrotem opadłam na poduszkę
-Zabalowało się co?
-Tak,tak oczywiście-rzekłam już powoli odpływając do krainy snów i koszmarów.
-Posłuchaj-od niechcenia otwarłam oczy-wstań i pójdź do naszej sypialni.
-Naszej?-gdy jest się jedną nogą w krainie Morfeusza to bywa,że nawet najprostsze rzeczy bywają niewykonalne.
-No do mojej i mamy w sensie.Coraz gorzej z tobą córciu.
-Teraz?Nie chcę mi się!-powiedziałam mu oburzona.
-Wstawaj!-rzekł srogo i słodko dodał:-Nie pożałujesz.
-Już się boję.-wycedziłam wstając z łożka.Popchnęłam drzwi do pokoju rodziców.-Nom jestem.
-Na etażerce od mojej strony jest taka książka.
-Czekaj,która strona jest twoja?-zapytałam choć doskonale wiedziałam i już miałam swój cel na oku.
-Prawa.
-Ale moja prawa czy twoja prawa.-uwielbiam się z nim droczyć.Tak jak z Forfangiem...
-Przecież masz tylko jedną prawą stronę.To ta druga lewa!
-Dobra już mam nie rób ze mnie blondynki!-wzięłam w wolną rękę grubą książkę.-To ta "Architekura wnętrz i..
-Tak dokładnie "Architektura wnętrz i ogrodów"-gdy wypowiadał te słowa popatrzyłam do środka.Myślałam,że będą tam jakieś fajne zdjęcia jak bywa w katalogach.Zdziwiłam się jednak bardzo:
-Fuuu!Nie ma obrazków!
-Jak tu z ciebie nie robić blondynki!Otwórz ją i...
-Ale takie książki powinny być z obrazkami!Czekaj,coś wypadło!
-To podnieś,bo o to mi właśnie chodziło.-odłożyłam książkę z powrotem na miejsce i podniosłam cztery...chyba bilety.-Masz?
-Mam.Czekaj...-przyjrzałam się dokładniej i:-przecież to bilety na konkurs w Vikersund!
-Tak!Na dziś i na jutro!
-Ale są cztery.
-Myślałem,że pójdziemy razem,ale wyszło jak wyszło.Jeżeli chcesz to możesz iść sama lub drugą osobą.
-Uuuuu dziękuję tato!
-Proszę.Muszę już kończyć.Pa.
-PAAAAAAAAAAAAAA!
Cieszyłam się,bo szczerze miałam obejrzeć zawody w telewizji a Klara miała być z Andim.Pierwsze co nasunęło mi się na myśl to to,że pójdę ze Svenem,ale to mogło by brzmieć jak randka.Potem pomyślałam o Agnes,może i za sobą nie przepadamy,ale warto spróbować to naprawić.Dzwoniłam do niej,ale nie odbierała.W końcu wyszło tak,że poszłam sama.Miałam sporo szczęścia,bo zauważył mnie Stjernen i przyprowadził do miejsca gdzie stoją tylko skoczkowie i członkowie kadry.Miałam doskonały widok nie tylko na skoki,ale też na samych zawodników.Szkoda,że nie było Gregora... Przechodził obok mnie każdy uczestnik konkursu.Zdążyłam porobić sobie sporo zdjęć.Po swoim skoku przechodził obok mnie też Forfang.Gdy tylko go zauważyłam odwróciłam się i udawałam,że czegoś szukam.
Stałam niezadowolona,bo Prevc zdążył poprawić rekord świata.Fannis oddał pierwszy skok dobry,ale bez tego błysku.Bałam się,że jest to spowodowane brakiem Klary.Pod koniec drugiej serii stał się cud.Do vipowskiego sektora wpadła Klara z ogromną flagą Norwegii.Przybyła w idealnym momencie,ponieważ na belce zasiadał właśnie Anders.Nie wiem czy ją widział,ale jej obecność poskutkowała nowym rekordem świata!Do Fannisa podbiegli wszyscy skoczkowie z kadry Norweskiej.Podnosili go,krzyczeli.Podbiegła do niego również Klara.Pocałowali się..."Miłość"-pomyślałam.
Johann
Całkiem porządny skok.Objąłem prowadzenie.Awans do drugiej serii mam w kieszeni.Podaję narty asystentowi trenera i biorę od niego swoją torbę.Oglądam się wkoło.Mnóstwo norweskich kibiców i...czy mnie oczy mylą?Daria?
-Całkiem przyzwoity skok.Mógł być dłuższy,bo minimalnie go spóźniłeś pamiętaj o...-Daniel obowiązkowo musi "skomentować".Tak jest zawsze....Zapominam jednak o naszej umowie.Spoglądam w jej stronę i utwierdzam się w przekonaniu,że to jednak ona.Właśnie robi sobie zdjęcie z Kasaim.Nasze spojrzenia krzyżują się dosłownie na mikrosekundę bo...czy ona upadła?Chcę jej pomóc,ale Daniel trzyma mnie przy sobie.
-Czy ty mnie w ogóle słuchasz?-odwracam głowę w jego kierunku i odpowiadam:
-Tak.-po czym z powrotem kieruję na nią spojrzenie.Ku mojemu zdziwieniu ona wcale nie upadła tylko...zaraz co ona robi?Czy ona czegoś szuka?Wstaje i znowu patrzy w moją stronę i znowu czegoś szuka po ziemi.Co ona odwala?
-Johann!-Daniel krzyczy na mnie i przesuwa w swoim kierunku.-Na co się tak gapisz?Słuchaj!
Daria
Po konkursie siedziałyśmy z Klarą w jej pokoju.Ja jak to ja zawsze po konkursie przeglądam wszelakie portale i strony,w celu znalezienia ciekawych informacji.Taka moja mała mania.Wchodząc na Youtube pośród najczęściej oglądanych filmów był ten,w którym Fannis pocałował Klarę.
-Patrz!-powiedziałam jej podsuwając telefon przed nos.-Lepiej zobacz komentarze.
-Wszystkie są po norwesku.-roześmiała się.
-Haha,zapomniałam.To ja ci jakiś przeczytam...o ten będzie niezły:Co to za lala?A teraz na pocieszenie:Uuuu,ładna,albo:Może nam Fannis zmądrzeje.I takie tam inne.To tylko kilka.
-Szczerze to nie wiem dlaczego inni interesują się tak zaciekle życiem innych?
-Bo nie mają własnego...
Naszą rozmowę przerwał dzwoniący telefon Klary.Pomyślałam o Andim,ale było to błędne skojarzenie,ponieważ moja przyjaciółka krzyczała coś w nieznanym mi języku,Gdy skończyła z oczu pociekły jej łzy.Nie wiedziałam o co chodzi,ale nie mogłam patrzeć na to co się dzieje.
-To była chyba niezbyt miła rozmowa...-zaczęłam
-To był ojciec.
-Ojciec?
-Tak.Powiedział,że już się przed nim nie ukryję i...-kolejna dawka łez powstrzymała Klarę od wypowiedzenia następnego zdania.Choć nic z tego nie rozumiałam,to z własnego doświadczenia wiem,że czasami warto się wygadać.
-Ciiii-mocno ją do siebie przytuliłam i zachęciłam do szczerej rozmowy.Opowiedziała mi dokładnie o konkursie w Zakopanem,poznaniu Fannemela,kopercie,kłótni z matką,Wellingerze i o tym,że od pory ucieczki nie dała rodzinie znaku życia,a jej ojciec jest już w drodze do Norwegii.
Totalnie nie wiedziałam co powiedzieć.Sądziłam,że takie sytuacje zdarzają się tylko w filmach.Najwyraźniej się myliłam.Do pokoju wpadł roześmiany od ucha do ucha Fannis,jednak gdy zobaczył Klarę mina szybko mu zrzedła...
-Co się stało?-zapytał
-Ojciec Klary chce ją z powrotem zabrać do Polski.
-Ojciec?-najwyraźniej Anders wiedział tyle samo co ja przed chwilą.
-Ty nic nie wiesz?
-Nie!
-Klara zanim tu przyjechała zerwała kontakt z rodziną.Oni nawet nie wiedzieli,gdzie wyjechała,ale najwyraźniej obejrzeli dzisiejszy konkurs i się dowiedzieli.
Na twarzy mojego rodaka zagościło zdziwienie i zamyślenie.
-Wstań i chodź ze mną,a mam nadzieję,że nie pożałujesz.-wypowiedziane przez niego słowa spowodowały,że wewnątrz mnie się zagotowało!
-Anders to poważna sprawa!Nie wygłupiaj się tylko wymyśl jak możemy jej pomóc!-moje uniesienie nie poskutkowało.
-Ale ja mówię całkiem poważnie!Znam kogoś kto w tej sytuacji będzie niezastąpiony.
Klara wstała i złapała Andersa za rękę.On dał znak abym szła za nimi.Gdy tylko podeszliśmy pod to "wspaniałomyślne" miejsce Fannisa myślałam,że się przewrócę.
-No lepiej wybrać nie mogłeś!Niby co Tom może poradzić w tej sytuacji?!-byłam wściekła.Moja jedyna przyjaciółka zaraz może zostać zagarnięta jak jakiś bagaż z powrotem do Polski,a pan Fannis myśli,że Tom rzeczywiście wymyśli coś sensownego.Anders jednak gdyby nigdy nic wchodzi do pokoju krzycząc:
-Hilde mamy problem!
Wchodząc do pokoju Toma i chyba kogoś tam jeszcze.Nie miałam pojęcia kogo,ale sądząc po schludnie zaścielonym łóżko i w miarę uporządkowanie poukładane rzeczy,to musiał być to ktoś o wprost odwrotnie proporcjonalnej osobowości niż Hilde.Tom zaczął mówić coś o jakiejś gąbce Andersa.Nie wiem,ciężko jest ich ogarnąć,gdy ma się na głowie Ojca Klary!
Po jeszcze raz opowiedzianej historii mojej przyjaciółki Tom założył babcine okulary i trzeba powiedzieć,że wymyślił może nie zupełnie prosty,ale z pewnością chytry plan.Wyglądał on następująco:
Jakiś tajemniczy as z rękawa Toma miał namówić Stoeckla,aby poudawał norweskiego wujka Klary i pozałatwiał sprawy związane ze szkołą.Potem doszedł do wniosku,że w Vikersund i okolicy jest zbyt dożo hoteli,aby namierzyć Klarę.I zaraz jak on się wysłowił...:"jego pokolenie nie zna angielskiego"-chodziło o ojca Klary oczywiście,a nie o Stoeckla.
Muszę przyznać,że Hilde z pozoru nie wygląda i nie zachowuje się jak Albert Einstein,ale,gdy tylko zajdzie potrzeba potrafi zachować zimną krew i uknuć coś naprawdę MĄDREGO.
Johann
Dziesiąte miejsce...całkiem nieźle.Wiem,że na treningach szło mi lepiej,ale ten pierwszy skok rzeczywiście był trochę spóźniony.Jest ciemno,po ulicy chodzi masa kibiców wiwatujących Fannemela i jego 251,5 metra.Mimo iż jestem skoczkiem nikt mnie nie zauważa.może dlatego,że jest ciemno a ja jak zwykle ukrywam się pod kapturem?
Drzwi do pokoju były otwarte,bo Hilde oczywiście nigdy nie potrafi przekręcić klucza.Ze względu na jutrzejszy konkurs mój współlokator grzecznie spał.Gdyby jutro był dzień wolny z pewnością jego łóżko świeciłoby pustką.W pokoju był ogromny burdel.Pełno śmieci i nieprzyjemny zapach.Świadczyło to o obecności teampartnerów.Z pewnością wszyscy tutaj przesiadywali i bardzo skromnie opijali sukces Andersa.Wielka impreza będzie dopiero jutro...Ja musiałem spotkać się z Danielem i "porozmawiać".Tak ta rozmowa miała wyglądać jak pogawędka brata z bratem,a wyszło jak wyszło.Danielek komentował moją pozycje najazdową,wybicie,lot,lądowanie,telemark...Jak zwykle prawił morały.Czasami mam ochotę powiedzieć mu co o nim myślę,ale powstrzymują mnie wspomnienia.To przez niego zacząłem interesować się skokami i trenować.To on dawał mi wszystkie rady i wskazówki.No ale ludzie!Teraz mam przy sobie najlepiej wykwalifikowanych szkoleniowców w kraju,a Daniel niech patrzy z dumą i chwali się,że to przez niego jestem gdzie jestem!Całe szczęście jutro rano z powrotem wyjeżdża do Trondheim i konkurs obejrzy w telewizji,a uwagi zatrzyma dla siebie.Po gorącym prysznicu czuję się odprężony i gotowy na jutrzejszy dzień.Kładę się na łóżku i szczelnie przykrywam kołdrą.Na sen nie muszę czekać długo.
Następnego dnia...
Budzik nastawiony na 7:30 dzwoni punktualnie o tej godzinie.To idealna pora na wygrzebanie się z łóżka przed popołudniowym konkursem.Spokojnie zjem śniadanie,pójdę na odprawę,skoczę na treningu i kwalifikacjach.Jak zwykle rano pierwszym kierunkiem jest łazienka,z której wylatuje Tom.Trudno ukryć zdziwienie.Wiecznie spóźnialski Hilde wstał wcześniej ode mnie i jest całkiem miły.
-Dzień dobry Johann!-chyba pierwszy raz powiedział do mnie Johann a nie Juniorek czy młody.
-Yyyy,cześć Tom.-odpowiadam mu przywitaniem z lekkim zdezorientowaniem.
Po wyjściu z łazienki mój starszy kolega cierpliwie na mnie czeka.Nie zwracam na to uwagi tylko ruszam w stronę wyjścia.On jak cień podąża za mną.Schodzę na dół do bufetu i przy okazji zastanawiam się nad śniadaniem.Nie mam zbyt wielu możliwości.Dzisiaj konkurs i muszę przestrzegać zasad diety.Tom jak błyskawica wyprzedza mnie i szykuje się do nabierania śniadania.Moje,jak zwykle o tej porze,ociężałe ruchy powodują,że nie jestem najszybszym łowcą.Hilde siedzi przy okrągłym stole z dwoma porcjami posiłku.Odsuwa krzesło i wskazuje palcem na wolne miejsce.Siadam może lekko poddenerwowany,ale siadam.Tom przysuwa do mnie talerz.Nie potrafię potraktować tego milczeniem.
-Nie zatrute?
-No co ty!Miałbym otruć przyszłą gwiazdę skoków narciarskich?
Przez chwilę żaden z nas nie mówi ani słowa.Tom po kilku minutach zaczyna rozmowę:
-Mam do ciebie sprawę.
-Sprawę?Do mnie?
-Tak,niech ci będzie przysługę.-uśmiecham się.Czuję,że mam go w garści.Tom Hilde właśnie poprosił mnie o przysługę!
-Kontynuuj...
-A więc,nie wiem czy słyszałeś,ale być może Klary już nie będzie pośród nas.-Pierwsza moja myśl to choroba.Próbuję coś wtrącić ale Hilde powstrzymuje mnie ruchem ręki.-Słuchaj.Ty wiesz,ja wiem,że jak jej nie będzie to Fannis nam się załamie i już nigdy nie skoczy dalej niż na bulę-kiwam głową na znak racji-No właśnie!I ty musisz nam pomóc w akcji P.E.G.A.Z.
-W akcji co?-powstrzymuję się od śmiechu.
-P.E.G.A.Z!-powtarza głośniej Hilde.-Od razu ci mówię to nie ja wymyśliłem nazwę tylko Stjernen a ty jesteś kluczem do rozwiązania tej niesamowicie skomplikowanej sytuacji!
-Czekaj.-wybucham trzy sekundowym śmiechem i mówię dalej:-Od początku i powoli.Dlaczego Klary nie miałoby być z nami?
-Jej ojciec powiedział,że po nią przyjedzie,zabierze z powrotem do Polski,bo uciekła z domu.-Hilde i jego przyśpieszenie x64.Jedno jest pewne jeżeli ona wyjedzie to po nas.Znaczy po Andersu.
-Tak.
-Co tak?-Tom i jego granice cierpliwości nie są największe.
-Tak,czuję się zobowiązany pomóc tej pięknej młodej parze i kadrze przy okazji...
-Świetnie-przerywa Tom wręczając mi małą doszczętnie zapisaną karteczkę-to powiesz Stoecklowi.Chodźmy!
-Czekaj!-studzę zapał Toma.-Muszę to przepisać!
-Gdzie niby?!
-Tutaj.-wskazuję na wewnętrzną stronę dłoni.-Daj długopis.
-A niby skąd ja ci wezmę o tej porze długopis.-Macham bezradnie ramionami i udaję,że wracam do pokoju.Hilde jednak gorączkowo mnie zatrzymuje.Robi maślane oczka do kelnerki i zaraz przynosi coś do pisania.Szybko notuję i ogłaszam swoją gotowość.On ciągnie i popędza mnie.Podchodzimy pod pokój trenera.Jest tam cała gromadka osób.Fannis,Stjernen i....Daria,która nakłada na głowę kaptur i chowa się za Klarą.Ze zdziwienia przekręcam głowę w bok,ale znowu moje obserwacje i knucie wniosków poszły na marne,bo Hilde wpycha mnie do pokoju Stoeckla.Za mną stoi cała procesja a przede mną rozwścieczony trener.
-Co się stało?Johann proszę wyjaśnić mi o co tutaj chodzi!-robię wielkie oczy,ale w porę przypominam sobie cel naszej,w tym wypadku mojej wizyty.
-Bo dowiedzieliśmy się,że Klara przez pobyt tutaj zaniedbuje szkołę,a dzięki niej potrafimy bardziej zmobilizować się i-na tym kończy się wykuta na pamięć rola.Ukradkiem spoglądam na dłoń i odczytuję kolejne zdania.Staram się to zrobić z uczuciem.Poskutkowało,bo trener trochę zmiękł.Albo może dlatego,że Hilde miał na niego haka w postaci jakiś zdjęć na telefonie.Nie wiem.Ważne,że się zgodził,ja starałem zrobić wszystko jak najlepiej i jestem z siebie zadowolony,a Klara ma kłopot z głowy.Teraz trzeba myśleć o konkursie.
Siadam na belce.Tłum norweskich kibiców na dole skoczki daje o sobie znać.Czuję ogromną presję.Po pierwszej serii zajmuję 6 lokatę.Kolejny wynik w pierwszej dziesiątce bardzo by mi się przydał.Nie myśl o wyniku,nie myśl o wyniku.Nie myśl o tym,na którym będziesz miejscu,bo to jest twój największy wróg!Zielone światło.Stoeckl natychmiast daje mi znak,aby zacząć robotę.To oznacza,że są dobre warunki.W głowie natychmiast pojawia mi się schemat idealnego skoku,jaki tak mozolnie ćwiczyłem na treningach.Odpycham się od belki,składam do pozycji najazdowej pamiętając o odpowiednim balansie,aby uzyskać jak największą prędkość na progu.Wybicie,nie za bardzo w lewo,nie za bardzo w prawo.Idealnie, czuję to!Rozkładam ręce,napinam ciało i łapie każdy podmuch powietrza.Mijam czerwoną linie oznaczając punkt konstrukcyjny.200 metrów już za mną.Jeszcze jeden niewielki powiew wiatru i składam się do lądowania.Muszę to zrobić idealnie,aby uzyskać jak najwyższe noty za styl.Pewnie wylądowany skok z głębokim telemarkiem.Wszystko poszło zgodnie z planem-idealnie.Wylądowałem pośrodku dwóch czerwonych linii.Unoszę rękę w geście triumfu.Przybijam piątkę z Tomem.219 metrów!Na telebimie widzę ogromną radość Alexa.Kątem oka spoglądam na tablicę wyników.Same dziewiętnastki,jedna osiemnaści i dziewiętnaście i pół.Zmieniam Rune na stanowisku lidera.Eisenbichler psuje skok,to samo robi Stjernen.Prevc dostaje mocny podmuch z tyłu skoczni i musi się ratować lądując w okolicy setnego metra.A ja właśnie uświadamiam sobie,że bez względu na to,co zrobi Fannis i Severin ja stanę na podium!Otrzymuję gratulacje od Toma,Rune,Daniela i Phillipa.Nie wierzę...To mały krok dla skoków narciarskich,ale wielki skok dla Johanna Frofanga-ot tak bym to nazwał!Bez wątpienia jest to najszczęśliwszy dzień w moim życiu.
Daria
Co to był za konkurs!Najlepszy,najpiękniejszy,najdoskonalszy po prostu naj...Gdy Forfang-ulubieniec trenera,namówił Stoeckla,aby ten poudawał wujka atmosfera zdecydowanie się polepszyła.Nikt nie myślał o złym wkraczającym ojcu Klary,który ma ją w garści,tylko o świetnej zabawie.Atmosfera na skoczni była niesamowita,tłumy kibiców i my z Klarą w vipowskiej loży,namówiłam ojca żebym nie szła na następny dzień do szkoły...Jedyne czego mi brakowało to obecności Gregora.No cóż,nie można mieć wszystkiego...Starałam ukrywać się przed Forfangiem za każdym razem,gdy do nas się zbliżał.Sama sobie zadawałam pytanie dlaczego.Być może dlatego,aby wymazać go z pamięci.Z Klarą nastawiłyśmy się na gorącą imprezę,ale "wielmożny" wiecznie czujny trener Stoeckl zabronił tym podobnych rzeczy.
"Macie się skupić na mistrzostwach świata,a nie na imprezowaniu.To w swoim czasie,ale pod żadnym warunkiem nie teraz!Zakazuję!"-mniej więcej tak to brzmiało.Wyglądało na to,że Anders pogodził się z Klarą.Doskonale rozumiałam,że chcą spędzić ze sobą trochę czasu...we dwoje.
W drodze powrotnej do domu wpadłam jeszcze na Svena.Zaprosił mnie na swoje urodziny i nie potrafił ukryć zdziwienia,że jednak byłam na konkursie.Odrobinę bałam się tak sama wracać do domu kiedy po okolicy kręciły się różne typy.Ale w końcu jestem dużą dziewczynką,która potrafi zadać potężny cios w... takie tam,więc nie było się czym przejmować.To był jeden z najlepszych dni w moim życiu,który zakończył się dosyć komicznie.
Idąc późnym wieczorem pośród uroczego Vikersund,nucąc sobie jedną z moich ulubionych piosenek spotkałam postać,której unikałam przez ostatnie trzy dni.Raczej to on mnie spotkał...
-Daria,czekaj.W końcu cię złapałem...-wołał w moim kierunku męski głos.Doskonale wiedziałam kto to.Udawałam,że nie słyszę,ale na nic to się zdało.-Czekaj!-mówił ciszej,łapiąc mnie za rękę.Wykonałam obrót o 180 stopni i zobaczyłam tę samą doskonale już znaną mi twarz Johanna Forfanga.
-Człowieku co ty ode mnie chcesz?Śledzisz mnie?!-dosyć poważne oskarżenia wcale go do mnie nie zraziły,raczej rozbawiły.
-Coś w tym stylu.-ruszyłam do przodu przyśpieszając kroku.Sytuacja bliźniaczo podobna do tej z czwartkowego ranka.-Jejejej czekaj,moment.-ja jednak cały czas szłam prosto.-Mam do ciebie dziwne pytanie...
-Mów!
-Ale to będzie na serio bardzo dziwne pytanie.-zakłopotał się i zaczerwienił.
-Mów na pewno słyszałam dziwniejsze.
-Mogę się u ciebie przespać?
-Co?!-zatrzymałam się i zmroziłam go spojrzeniem.
-Taka nietypowa sytuacja.Proszę...-zrobił minę niczym kot ze Shreka.
-Co to znaczy nietypowa sytuacja?
-Aaaa to wszystko wina Hilde.Przez niego mam z nim pokój i muszę go znosić.
-Że niby co?-zapytałam z kpiną.
-Głupek wyrzucił mnie z pokoju!-oburzenie wymalowane na jego twarzy nie wróżyło łatwego rozwiązania tej sprawy.Wybuchłam ironicznym śmiechem.
-To wcale nie jest śmieszne!
-A ty nie umiesz się postawić.Jakim cudem?Jak?
-On z reguły nigdy nie zamyka drzwi do pokoju.Tym razem było inaczej.Pukałem,waliłem aż raczył otworzyć i zastawić mi drogę.Powiedział żebym znalazł sobie na tę noc inne miejsce do spania,bo przyprowadził sobie panienkę i nie chce żebym mu przeszkadzał.Rozumiesz?-ze złości machał rękami i kopał śnieg.
-A nie mogłeś zwrócić się o pomoc do kogoś innego?
-Myślisz,że nie próbowałem?Wszyscy mnie wyśmiali i zamknęli drzwi jakby to było śmieszne!
-A u trenera nie byłeś?-próbowałam każdej możliwości,byle tylko nie musiałabym spędzić następnych godzin pod jednym dachem z nieumiejącym sobie poradzić z sytuacją Forfanciątkiem.
-Co ty?Żeby go wsypać i wszyscy mówili o mnie,że jestem kablem a Stoeckl przedłużką.
-Nie mogę uwierzyć w to,że Klara i Fannis zostawili cię samego.
-No zbytnio to nie.Zapukałem,grzecznie otworzył Anders.W środku było dosyć romantycznie.Zrobiło mi się głupio,że im przeszkadzam,poza tym mają tylko jedno łóżko.
-Tak i ty wpadłeś na pomysł,że twoim wybawieniem będę ja?-wykrzyczałam oburzona.
-Właściwie to nie,bo...-Forfang chytrze się uśmiechnął-bo to Klary doradziła mi ciebie...-schowałam twarz w dłonie i zaczęłam głęboko oddychać."Teraz to go na pewno nie spławię"-myślałam.
-Wybacz ale muszę powiedzieć nie,a ty radź sobie sam.-wszystko było mi obojętne.Znowu ruszyłam przed siebie.Daleko jednak nie zaszłam,bo bezradny Forfang chwycił mnie za ramiona.
-Proszę.Jesteś moją ostatnią deską ratunku.Jak nie ty to kto?Nie znam tutaj nikogo.Mam spać na ulicy?Proszę.
-Nie!-warknęłam chociaż wiedziałam,że nie ma innej opcji.
-Nie wiem co mam zrobić,żebyś się zgodziła.Uklęknąć?Dobrze a więc to zrobię!-klęknął na dwóch kolanach.-Błagam cię uratuj mi dupę ten jeden raz.Chyba nie chcesz być winna śmierci niewinnego skoczka?-pokazał szereg białych zębów.Czułam się jak w potrzasku.W sumie to miałabym go na sumieniu.Rodzice mieli wrócić dopiero na następny dzień...
-Ale obiecaj,że nie będziesz gwiazdorzyć,mówić głupich komentarzy.To będzie zwykłe uratowanie ci dupy!-postawiłam twarde warunki.Nie protestował.
-Przysięgam na Hollmenkolen!A to znaczy wiele.
-Dobra wstawaj już,bo wygląda to dwuznacznie.-rzekłam chłodno wcale nie przejęta jego obietnicą.
-Tak!-natychmiast powrócił do pozycji stojącej i dodał:-Dziękuję,dzięki,dzięki,dzięki!Jesteś wielka!Nie wiem jak ci się odwdzięczę.-zachowywał się jakby wygrała los na loterii.
-Po prostu zachowuj się jak człowiek i mnie nie denerwuj!-powiedziałam ostro.
-Tak pani twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.-moja mimika twarzy zamieniła by w głaz każdego,ale w środku szczerze się uśmiechnęłam.Miałam go w garści.-A teraz prowadź do swej jamy.-cicho dodał myśląc,że nie słyszę.Wolałam trzymać nerwy na wodzy.
Hejooo!Kolejny rozdział.Chcę Wam kochane podziękować za to,że jesteście,bo to motywuje do dalszego pisania <3 Dziękuję też za nominacje do Liebster Award.Niestety odpowiedzi i pytania pojawią się jak ogarnę kolory na Bloggerze.To będzie bardzo mozolne...
Rozdział trochę dłuższy niż ostatnie,ale mam nadzieję,że Wam to nie przeszkadza:) Jestem z niego w miarę zadowolona.Trochę Klary się pojawiło i sporo tego Johanna...
Jeszcze raz wielkie dzięki♥
Pamiętajcie,że pozostawiony po sobie nawet najmniejszy ślad oznacza to ogromna motywacja.
Podsyłajcie linki do waszych opowiadań i nowości,bo na pewno wpadnę :***
Trzymajcie się i dużooo pijcie.Buziole :***